niedziela, 25 grudnia 2011

Jak zarobić na nędzy?

Obraz polskiej kolei - Syf brud, smród, zimno, obsrane kible bez papieru i średnia prędkość oscylująca gdzieś w okolicach prędkości niezłego rowerzysty i wsiadanie do wagonów przez okna jak w trzecim świecie w okresach wzmożonego ruchu. Zresztą pisaliśmy o tym już nie raz. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę że na nędzy, nieudacznictwie oraz niespełnionych projektach można się tu w syfie, całkiem nieźle dorobić. A jeżeli nawet nie dorobić to dać wyżyć hordom urzędasów i związkowców którzy to regularnie robią strajki o podwyżki i świadczenia. We wszystkich spółkach kolejowych pracuje jak to ktoś policzył ok. 600 dyrektorów. w PKP PLK samymi inwestycjami zajmuje się ponad tysiąc urzędników! jak donosi TVN24.
Przypomnijmy więc – pomimo tego iż cała Europa mknie po szynach z prędkością bolidu formuły 1 (a jeżeli nie mknie to całkiem sprawnie sobie radzi przynajmniej z rozkładem), to w polskim syfie warunki podróży nie odbiegają za bardzo od podróży zesłańców na Sybir – co dobitnie potwierdziła zeszłoroczna zima.
Zgodnie z obietnicami kolejnych ministrów kolei dużych prędkości miała powstać w kiblu do 2020 roku. – Nie powstanie. Powstanie zgodnie z nowymi doniesieniami medialnymi w 2030. Niemniej jednak na potrzeby przygotowań do budowy już zatrudniono 6ciu nowych dyrektorów i 42 pracowników i wpakowano 55mln PLN! Wiadomo jak przy korycie - trzeba żreć. Należy dodać że większość z tych niedochodowych spółek , nierobów i ich poobsadzane rodzinki finansujemy MY podatnicy. Kolei jest bowiem regularnie dofinansowywana z budżetu. I jak tu się dziwić że działacze związkowi z kilkunastu spółek kolejowych straszą kolejnym strajkiem? Każdy by straszył gdyby za pierdzenie w krzesło i burdel całkiem nieźle żył. Oczywiście jest banalnie prosty sposób by temu zradzić. Wystarczy rozpędzić całe to dziadostwo i wpuścić wolną konkurencje. Wole by płacić za godną usługę DB niż polakowi za poniżenie i syf. Lecz tu, podobnie zresztą jak i w Poczcie Polskiej góre bierze patriotyczny smrodek – lepiej mieć gówno ale swoje.

Pani profesor od prawa bandytów

Ostatnio słuchałem ciekawej rozmowy na TOK FM z niejaką Prof. Płatek – ekspertem karnistką z UW. Rozmowa w której pani profesor miała skomentować wyrok w sprawie zabójstwa w łódzkiej siedzibie PiS, w ciągu zaledwie dwóch minut obróciła się w apologię więźniów i potępienie srogiego polskiego wymiaru sprawiedliwości (sic!) - w tym tegoż wyroku.

Reasumując usłyszeć mogliśmy od pożal się Boże pani profesor:
-że wyrok to przywrócenie człowieka społeczeństwu,
-że funkcją wyroku to dać bandycie nadzieje (tak tak mordercy i gwałcicielowi także),
-że bandyci są najsłabsi stąd powinni mieć szczególną opiekę (nie chorzy, nie dzieci z domów dziecka czy hospicjów – bandyci) ,
-że najlepszą karą w tym za zarżnięcie człowieka jest kara grzywny (tu pani profesor pochwaliła 140 tys zasądzone za poderżnięcie gardła i wpakowania kuli w łeb),
-że w więzieniach ciasno i my jak społeczeństwo wydając wyroki mamy obowiązek przestrzegać prawa więźniów również do godnego bytowania (czytaj przestrzegać zasad wymyślonych przez podobnych do pani profesor lewackich specjalistów)
-że zdecydowanie za dużo w polsce jest kar bezwzględnego odosobnienia za mało kar w zawieszeniu.
-itp.,itd…

Podsumowując: przychylam się do powyższych postulatów pani profesor i proponuje zatrudnienie pana Rysia C. u pani w domu w charakterze pomocy domowej, Pan Rafał R skazany za wielokrotne gwałty i zabójstwa mógłby odprowadzać dzieci pani profesor do szkoły. – W końcu najsłabszym trzeba pomagać.

A tak na serio – jak mamy takich karnistów to nic dziwnego że bandyci chodzą w tym z podniesionymi łysymi łbami, ludzie boją się ruszyć palcem gdy ktoś na ulicy staje się ofiarą agresji, a kibice stają się przedmiotem kultu. (w tym temacie pani profesor również stawała się adwokatem tych najsłabszych czyli bandytów stadionowych).

Skąd biorą się polskie kundle?

Od początku istnienia tego bloga zastanawiamy się nad genezą kundelstwa i skurwysyństwa polskiego. Wiemy więc czym polskie skundlenie jest i jak się objawia jednak, nie zastanawialiśmy się skąd właściwie biorą się kundle. Otóż obowiązuje tu stara maksyma – kundli nie sieją – kundle się same rodzą. Po czym po przekazaniu genu kundelstwa doprawionego odpowiednim wychowaniem, kundle hodują młode kundelki wychowują kundelki z których wyrastają kolejne kundle i tak w nieskończoność.
Komentarz do poniższego obrazka jest całkowicie zbyteczny. Dwa polskie kundle, klapki „kubota” do białych skarpet i dresu, skurwyńskie zacięcie agresja oraz mały gnój (już z odpowiednim fizysem do walenia z bani) pasowany na kundelka. Często spotkamy takie polskie rodziny na przykład nad polskim morzem lub wyjeżdżając z polskim biurem podrózy do Turcji. Często są też naszymi sąsiadami lub atakują nasze dzieci w szkole. Jak zwykle polski system prawny cokolwiek byśmy nie robili „jest bezradny” do momentu oczywiście gdy z czegoś takiego wyrośnie chwast który kogoś zamorduje. W sporej części świata coś takiego kończy się odebraniem dziecka. W polsce jak zwykle ścigany będzie ten kto umieścił film w internecie.
Link1
Link2

Eugeniko Wróć!

piątek, 2 grudnia 2011

Aleś posiedzi... polska potępi

Cóż Judasz na pewno nie zasłynął we współczesnej historii biblijnej jako fajny facet ale przynajmniej miał na tyle jaja że potrafił wymierzyć sobie karę. Co innego polska… Polska przeprasza i potępia wystawiając się tym samym na śmieszność.
Wszystko wskazuje na to że znany białoruski opozycjonista Aleś Bialacki pokibluje w koloni karnej przez 4.5 roku. Wystarczy żeby człowieka zniszczyć lub zwyczajnie zabić.

Ważne jest że polska oficjalnie wyrok „potępia!”

Mamy tu do czynienia ze swoistą schizofrenią klozetowo-syfową. Z jednej strony kłapie się paszczurzymi mordami polityków o wielkim wsparciu dla opozycji na Białorusi, (na Ukrainie zresztą też) – z drugiej zaś, sprzedaje się (bo trudno to inaczej nazwać) głównego opozycjonistę jak zwykłą szmatę.
Jak to zwykle w syfie bywa, może nie była to zła wola, może nie brak procedur, bardziej zwykły bałagan, automatyzm, głupota, dehumanizacja prawa co świetnie znamy z własnego podwórka a zwłaszcza z wymiaru sprawiedliwości.

Trzymaj się Aleś! jak będziesz siedział to pamiętaj że polska potępia!
Link

Chcesz zabić złego sąsiada – zrób to samochodem.

Zgodnie z polskim zasyfiałym anachronicznym i zupełnie odbiegającym od rzeczywistości i zdrowego rozsądku prawem, lub raczej jego stosowaniem – nic za to nie grozi. Może jak zrobisz to po pijaku… ale na trzeźwo, absolutnie nic. Ot poślizgnęła ci się noga na gazie i jechałeś 150km/h na uliczce osiedlowej obok szkoły. Sąd w kiblu nie ma prawa takiej interpretacji nie przyjąć. Podobnie jak nie może podważyć że idąc na mecz z siekierą nie chciałeś po prostu porąbać drzewa wujkowi Cześkowi, więc siekierę wziąłeś przy okazji. Polacy stworzyły sobie zlepek zasad i reguł postępowania prawnego, często jedne przeczące drugim, dodali dziesiątki instytucji wzajemnie się blokujących i zaskarżających i nazwały ten śmietnik – państwem prawa. O ile same instytucje są jak najbardziej potrzebne o tyle interpretacja jest kolejnym przykładem polskiej zapętlonej nie znającej początku ani końca głupoty. Przecież jeszcze do tej pory kradzież bywa „czasowym wypożyczeniem bez zgody właściciela”.
– Kolejny raz dowiadujemy się o zidioceniu instytucji polskiego wymiaru nazywanego wymiarem sprawiedliwość tylko z nazwy.

LINK

Jak donosi TVN24: 4.5 roku temu bandyta w BMW rozsmarował na pasach dziecko. (pieszy zwierzyna łowna). Jak to w sraczu bywa sprawa ciągnęła się 4.5 roku, można w tym czasie zrobić dwa doktoraty z różnych dziedzin- ale w kiblu tyle potrzebuje sąd żeby sprawę „rozpatrzyć” . Chodzi o główną zasadę – Kafkowską w swoim założeniu – a mianowicie żeby ofiarę tudzież rodzinę ofiary upodlić i zgnoić. Kolejnym strzałem w pysk prosto z kibla jest ocena „biegłego” od wypadków (tak tak są tacy od butów, kibli, mebli garnków i Bóg wie czego jeszcze), który wyliczył że dziecko „wbiegło na pasy” co przeczyło o tyle zdrowemu rozsądkowi że musiało biegać z prędkością 60km/h!
Sąd opinie klepnął – przecież nigdzie nie jest powiedziane że sędzia nie może być durniem i że musi używać szarych komórek albo mieć zdrową ocenę rzeczywistości. Nigdzie też nie jest powiedziane że biegły nie może być durniem albo że nie może wyciągać opinii z dupy, albo być przy zdrowych zmysłach – albo po prostu nie mieć lepkich łap dla „pozytywnych” opinii lub nie mieć wujka w sądzie który „załatwił” papiery biegłego – w końcu to polska-kibel więc norma. Tak czy owak pierwszy wyrok dla rodziny bądź co bądź inteligentnych ludzi był jak plunięcie w twarz. A co gorszego można zrobić człowiekowi w rozpaczy niż plunąć mu w twarz?! Chyba nic. Tu jednak plującym jest kraj ferujący takie wyroki .
Rodzina podjęła walkę – nie ze sprawcą tylko z wymiarem sprawiedliwości. Lata mordęgi swoje wyliczenia ekspertyzy i Bóg wie co jeszcze tylko po to by absurdalny zidiociały wyrok zmienić. Efekt 2 lata w zawieszeniu i 20 tys zl grzywny – tyle warte jest życie dziecka w kiblu. I tak nieźle bo niektórych dorosłych o których pisaliśmy, było warte 150zl i rok w zawieszeniu. Także polaku – chcesz się pozbyć sąsiada załatw go samochodem w majestacie prawa więcej dostaniesz za wysikanie się w bramie. Co innego gdy na przykład zapalisz jointa – tu pójdziesz siedzieć jak kryminalista.
Zastanawiające czy gdyby Kafkowski „Proces” powstał w dzisiejszych czasach nie zostałby potraktowany jako zwyczajna relacja z życia w polsce…

niedziela, 13 listopada 2011

Niepodległość a la kundel

Polska obchodziła tzw. Dzień Niepodległości. Ktoś kto widział obchody dnia niepodległości w innych krajach Francji Stanach czy Wielkiej Brytanii ten od razu ma skojarzenia z paradami wojska, patriotycznymi gadżetami lub po prostu dobrą zabawą w duchu przynależności do jednej tej samej narodowości – kult historii, tradycji, folkloru…
Jak było w polsce – kiblu każdy wie: mordobicie walki z policją, powyrywane płyty chodnikowe, podpalone samochody, kilkudziesięciu rannych policjantów grubo ponad dwustu zatrzymanych bandytów, zasłonięte łyse mordy, znane między innymi ze stadionów i z polskich blokowisk - krótka mówiąc wojna domowa polsko-polska.
Dzień „po”, jak zwykle spotkania na szczycie premiera, prezydenta, szefa MSWiA i sądownictwa zaowocowały zapowiedziami: „Bandyci będą potraktowani z całą surowością prawa”, „ przyśpieszone procesy dla bandytów” i podobne gówna. Takie były zapowiedzi a wyszło jak zawsze – praktycznie wszystkich wypuszczono, kilka osób dostało 300 zł mandatu za napad na policjanta – były też srogie wyroki w postaci 3 miesięcy więzienia :-)). Wszystko okraszone dwoma dniami kłapania paszczurzymi mordami różnych działaczy i dziennikarzyn. Puenta? – Każdy ma taki dzień niepodległości jakich ma obywateli i na jaki zasługuje – polacy też.

Ląduj jak Wrona u prokuratora

Mieliśmy ostatnio w kiblu prawdziwą „sucess story”. Załoga LOTowskiego Boeinga 767 posadziła maszynę bez podwozia na pasie Okęcia – nikt nie zginął, nikt nie został ranny, nie było „debeściaków”, Vipów, wszystko zgodnie z procedurami – jak to mówią eksperci – wręcz podręcznikowo. Ot dowód na to że ruchanie innych i całego świata jako sposób na życie, może się czasem nie sprawdzać.
Choć raz polski kibel, nie był „pogrążony w żałobie” nie lano się po pyskach żeby złożyć kwiatki, nie ciągano trumien, krzyży, nie było salw honorowych, pośmiertnych awansów, choć raz było w miarę normalnie. Posypały się podziękowania, słowa uznania, wywiady, a Kpt Wrona niczym Kpt „Sully” Sullenberger, stał się bohaterem narodowym. Fajnie!
Ale tu fanfary normalności się kończą! – żyjemy bowiem w zatęchłym kiblu którego mechanizmy a zwłaszcza machina sprawiedliwości mają jeden główny cel: upodlić człowieka, zabrać poczucie sprawiedliwości i praworządności lub zabłysnąć akcją typu „sprzedamy dane Aleśia Bielackiego tamtejszemu NKWD”. Generalnie pod względem proceduralnym i postępowania karnego dużo od czasów wujka Stalina się nie zmieniło. Tak było i tym razem. Otóż jak donoszą triumfalnie media: „ Jest Śledztwo ws. Awaryjnego lądowania na Okęciu”!

Już polskie właściwe instytucje, wyczuły pismo nosem – można bowiem zgnoić, złamać i upodlić w świetle jupiterów zaistnieć. Niech walą pieczęcie, rosną tomiszcza akt, niech ci których uznano za fachowców siedzą i czekają na wizytę u pana prokuratora wśród pedofilów złodziei i pospolitych kundlo-bandytów.
Zgodnie z polską procedurą, prokuratura przesłucha wszystkich 230 pasażerów feralnego lotu w roli pokrzywdzonych! Tak na marginesie, gdybyś drogi czytelniku zastanawiał się dlaczego w polskich sądach akta liczy się często w tonach nie w tomach to właśnie z powodu przestarzałej kretyńskiej procedury która nakazuje przesłuchiwać wszystkich świadków zamiast po prostu zebrania mocnych dowodów. Ale cóż, w ten sposób samo przesłuchanie zabierze kilka lat i można udawać że jest się super zajętym i przepracowanym – dlatego też wyroki zapadają po latach, panuje ogólny syf a „system sądowy” jest przeciążony.
Najważniejszym jest jednak pytanie jak zawsze o zdrowy rozsądek. Co prokurator mający na co dzień do czynienia z mędami społecznymi, mordercami, czy gwałcicielami może wiedzieć o lataniu. Odpowiedz jest prosta – gówno o lataniu wie. Niemniej jednak musi swoją mordę zgodnie z tajemniczymi „procedurami” w sprawę wsadzić. W normalnym kraju tego typu wypadki bada urząd lotnictwa cywilnego po czym przekazuje, jeżeli jest taka potrzeba ustalenia prokuraturze do decyzji – ale to w normalnym kraju.

sobota, 22 października 2011

Wyjątkowość stolicy - czyli syf objawiony.

Cóż kochani mamy w końcu prawdę objawioną! Czas zrozumieć że nazywanie polski trzecim światem to komplement. Mamy na to kolejny przykład. W sumie relacja TVN nie wymaga dodatkowych komentarzy więc ograniczmy się do krótkiego podsumowania: w samym środku stolicy syfu, tuż obok tak zwanej zabytkowej części miasta, nieopodal niedawno oddanych fontann (gdzie nie ma jak przyjechać z dziećmi bo władze tępią kierowców), walą wprost do „Królowej Rzek” gówna, rzygi, podpaski, kondomy i hektolitry szczyn. Wszystko wydziela nieopisany smród a brązowa łodzie wyścigowe - kawałki gówna - ścigają się z podpaskowymi żaglowcami w „Polisz Łorld Kap”.
Reakcja władz? – Tak ma być! Wszystko jest w porządku.

Naprawdę warto relacjonować takie zawody na „Iurosporcie”.
Nie rozumiem jedynie dlaczego, ostatnią delegację UE zawieziono pod Centrum Nauki Kopernik a już nie podprowadzono kilkaset metrów dalej pod śmierdzące gównem serce warszawy. Pociecha w tym że znów jesteśmy jedyni w Europie i prawdopodobnie nieliczni na świecie! Co prawda w spuszczaniu gówna w środku stolicy – ale to już nieistotne – liczy się miejsce!

A oto cały reportaż: Doznania estetycznie i zapachowe "na żywo" są obowiązkową ucztą dla każdego smakosza polskiego syfu.
Reportaz

Dziękujemy wam szmaty

I znow wracamy na drogi

Warto tym razem zacząć na inną nutę. Jak donosi TVN24:
325 km/h - z taką prędkością 28-letni Szwajcar gnał Bentleyem po autostradzie z Genewy do Lozanny. Wykroczenie udowodniono mu na podstawie nagrania z jego własnego telefonu komórkowego, na którym widać prędkościomierz.
O sprawie poinformowała w środę policja kantonu Vaud. Do samego zdarzenia doszło natomiast 21 kwietnia około 3.30 w nocy. Wówczas pochodzący z Genewy mężczyzna osiągnął wspomnianą prędkość za kierownicą swego wozu Bentley Continental.

Policja ustaliła to na podstawie nagrań wideo z jego telefonu komórkowego, który funkcjonariusze przeglądali w ramach śledztwa w innej sprawie. Na nagraniu widać było m.in. licznik w samochodzie.

Zabrali mu prawo jazdy

Na przesłuchaniu mężczyzna usiłował się tłumaczyć, że samochód prowadził jego kolega, on zaś tylko nagrywał. Kilka okoliczności pozwoliło jednak dowieść, że sam był za kierownicą.

Żandarmi natychmiast skonfiskowali prawo jazdy kierowcy, który odpowie za poważne złamanie ustawy o ruchu drogowym oraz narażanie życia innych osób.


I zestawić to z takim oto doniesieniem z kibla:

Wrocławscy policjanci zatrzymali 42-letniego mieszkańca Leszna, który przekroczył dopuszczalną prędkość o 110 km/h. Mężczyzna pędził po krajowej "12" z prędkością niemal 200 km/h. Kierowca otrzymał 600 złotych mandatu oraz 10 punktów karnych.
Policjanci patrolujący krajową "12" w okolicach Głogowa zauważyli samochód, który jechał z bardzo dużą prędkością. - Gnał prawie 200 km/h - mówi Paweł Petrykowski z KWP we Wrocławiu. Jak dodaje, kierowca pędził tak na dość niebezpiecznym odcinku, na którym znajduje się również duży parking dla samochodów ciężarowych i przejścia dla pieszych.

Policjantom udało się zatrzymać mężczyznę. Ukarany został 600 zł mandatu i 10 pkt karnymi.


Oraz takim:

Dwóch mężczyzn zginęło na miejscu po tym jak ich auto wjechało w budynek mieszkalny w Kamieńcu Wrocławskim na drodze z Oławy do Wrocławia. Przyczyny wypadku bada policja jednak nieoficjalnie była to nadmierna prędkość.
O sile z jaką auto uderzyło w budynek świadczy fakt, że przez długi czas policjanci mieli problemy z ustaleniem marki pojazdu. Mieszkańcy budynku mogą mówić o dużym szczęściu, gdyż auto wbiło się w pustą o tej porze część korytarzową budynku. Zniszczenia domu są na tyle duże, że potrzebna będzie specjalna ekspertyza, która wykaże, czy budynek nadaje się do dalszego zamieszkania.
Warto obejrzeć też filmik z kundlo zdarzenia.
http://www.tvn24.pl/-1,1720206,0,1,samochod-wbil-sie-w-dom,wiadomosc.html


Widzisz drogi czytelniku różnice między cywilizacją a kiblem? W cywilizowanym kraju koleś gnający po pustej, prostej, równej jak stół autostradzie w środku nocy traci z urzędu prawo jazdy, być może i Bentleya i odpowiada za narażanie życia innych osób – za co w Szwajcarii grozi więzienie. W Polskim sraczu zaś, podobny występek tylko na jednopasmowej syfnej drodze z kibla rodem ze skrzyżowaniami, zabudowaniami i przejsciami dla pieszych to 600zł mandatu czyli 170 CHF (skipass na 5 dni) i 10 kretyńskich punktów karnych (nic nie znaczą gdyż w kiblu po utracie prawa jazdy jeździ się dalej). Popisy rodzimych kundlo-rajdowców których nie można ukarać kończą się najczęściej tak jak na ostatnim obrazku. Tu na szczęście, wszystko dobrze się skończyło. I poza domem nie nadającym się do zamieszkania większych strat nie ma.
Dziękujemy więc wam decydenckim szmatom z lewej prawej i środka, za wspaniałe rozwiązania problemu rzezi na polskich drogach. Przypomnijmy bowiem że w obliczu blisko 5000 zabitych rocznie na drogach kibla, decydenckie oderwane od rzeczywistości szmaty doszły do wniosku iż należy drastycznie zaostrzyć przepisy! W związku z powyższym UWAGA: za rozmowę przez telefon komórkowy w trakcie jazdy będzie groziło 5pkt karnych, za przewożenie dzieci poza fotelikiem 6pkt, za cofanie na autostradzie 5pkt oraz za ciągnięcie sanek w zimie 5pkt! (sic!). – Warto dodać że owe punkty można sobie wsadzić w dupe, gdyż rekordziści zbierają po 100 pkt i nic się dalej nie dzieje.
Już widzę jak polskiemu kundlowi zapierdalającemu 200km/h w obszarze zabudowanym, zadrży ręka ze strachu czy aby odebrać telefon, lub jak poprawi się bezpieczeństwona drogach gdy 5pkt będzie za ciągnięcie sanek! Podobne pomysły chorych kretynów można co najwyżej porównać do leczenia raka za pomocą aspiryny!
Dziękujemy wam też decydenckim szmatom za to że polak za granicą w samochodzie postrzegany jest jak potencjalny morderca, ponieważ wy, wzorem innych krajów regionu nie potrafiliście wziąć bezpieczeństwa na drogach na poważnie dając kundlom pseudo poczucie wolności w ich rozpadających się 15 letnich szrotach narażając miliony innych chcących bezpiecznie poruszać się obywateli.

piątek, 7 października 2011

Obywatel Kibic

Gdyby zechcieć stworzyć archetyp polskiego skurwysynskiego kundla byłby nim zapewne polski kibic. Prosta grubo ciosana zakazana morda, łysy łeb, gówno płynące z pyska, agresywny, uzbrojony w białą broń, kij baseballowy lub siekierę, często zachlany, kombinujący gdzieś w szarej strefie – często recydywista lub pospolity bandyta w zaśmierdzialym dresiku typu szu szu, drący ryja po nocach i demolujący prywatną własność. Uwaga oto nadchodzi POLSKI KIBIC!
Otóż tenże polski kibic od kilku miesięcy nie schodzi z pierwszych stron gazet, staje się tu w polskim kiblu pełnoprawnym członkiem debaty publicznej. Strona w sporach, ma swoje zdanie, agituje, debatuje (choć w gruncie rzeczy jest to potok słów kurwa i chuj).
Z „kibicami” rozmawia premier, opozycja wyciąga z pierdla, cacka się prokuratura i policja, a ministerstwo sprawiedliwości nie może wysrać jednej sensownej ustawy która by skutecznie ukróciła skurwysyński proceder. Element który w cywilizowanych krajach ląduje na marginesie lub jest szybko i skutecznie zamykany w klatkach lub odstrzeliwany w polskim syfie jest na świeczniku. Staje się jakby kolejną – piątą władzą. Cóż w bandyckim kraju trzeciego świata jest to w zupełności normalne.
Kilka dni temu „kibic” jakiejś trzeciorzędnej drużyny żużlowej – wpadł pod samochód na nieszczęście policyjny. „Kibic” ów jak wykazała sekcja był najebany (w końcu kibic) rozmawiał przez komórkę, wbiegł na jezdnie – cóż zginał tak jak w polsce gnie kilka tysięcy osób rocznie – głupio bez sensu, przez kretynizm i zachlanie.
Śmierć ta spowodowała jednak to że Zielona czy tam Jelenia czy jakaś inna Góra, zamieniła się w strefę wojny domowej. Demolowane i podpalane były dziesiątki samochodów, niszczone przystanki, sklepy i ulice. Pobita władza liże rany w szpitalu a wszyscy trzęsą dupami – co dalej. Oczywiście ów najebany kibic stał się jak to w syfie jest w zwyczaju „Santo Subito” ze swieczuszkami obrazkami i resztą syfu. Stał się symbolem walki i męczeństwa.
Dziś z kolei grupa skurwysyńskich kundli zwanych dalej kibicami uświetniła swoją obecnością mecz 9cio latków. Warto obejrzeć relacje z tego jakże polskiego widowiska:
TU
Stare polskie skurwysyny wyzywały małe dzieci grające w piłkę od kurew i bękartów wszystko bez najmniejszej interwencji ze strony policji straży wiejskiej. ot obraz polskiego kibica, polskiej piłki, i polski.
Warto więc zestawić ten właśnie obrazek skurwysyństwa z negocjacjami z władzą, spotkaniami z premierem czy prezesem by dostać pełny obraz kraju w którym żyjemy. Tam gdzie użyto by amunicji i oddziałów porządkowych w polsce uchodzi za część kultury i folkloru, a karą jest grzywna.
Chętnie zagłosowałbym więc za prawdziwą władzą która potrafi uszanować praworządność, kulturę, nie dyskutuje z bandytami tylko wsadza ich do pierdla ale takowej po prostu nie ma. Może warto wiec powiedzieć za Dantem : „Ty( pragnący normalności człowieku) który mieszkasz tu w polskim syfie – porzuć wszelkie nadzieje”.

Wyspa Jersey a sprawa polska

Gdy wariat Breivik wymordował ponad siedemdziesiąt osób na wyspie Utoya, w pierwszej chwili, gdy tylko strzępy tej koszmarnej informacji docierał do naszych uszu – przyznajmy odetchnęliśmy z ulgą że choć raz wielka tragedia nie zdarza się tu w syfie.
Choć raz nie chodziło o wynik jednego długiego weekendu na drogach w polsce, śmiertelne żniwo przeładowanego busa prowadzonego przez pijanego kretyna, czy dzieciobójstwo wykonane przez konkubenta z 3 promilami dobrze znanego policji…
Okazało się bowiem że hekatomba wydarzyła się w spokojnej Norwegii. Kraju wśród kundli kojarzącym się głównie z brakiem ochrony w sklepach (można kraść), i drogą gorzałą (trzeba brać swoją).
Trudno ukrywać że jedną z myśli która przebiegała przez nasze mózgi było: cóż tu w syfie jesteśmy na co dzień oswajani z potwornościami o których na zachodzie czyta się w książkach o średniowieczu a jednak to właśnie tam w spokojnej sielskiej Norwegii szaleniec wytłukł kilkadziesiąt osób. Choć raz mieliśmy może chorą, ale jednak satysfakcję że choć raz ominęła nas jakaś tragedia że wszędzie zdarza się syf - może nie tak ostentacyjny jak u nas i nie na każdym kroku, ale jednak syf. W końcu u nas mimo całego kurestwa, czerwonych otępiałych kazirodczych mord na drogach, nikt by się nie dopuścił tak strasznej zbrodni! W końcu u nas jest kraj katolicki i jakieś tam reguły są!
Jak się szybko okazało na odzew polskiej reprezentacji wyjazdowej nie trzeba było długo czekać… Kilka tygodni później polski kundel, zarżnął kuchennym nożem jak świnie, sześć osób. Co ciekawe stało się to również na wyspie. I możemy mówić że sześć osób w porównaniu do kilkudziesięcioma to jest nic. Jednak hola hola kundelku, biorąc pod uwagę że Breivik walił z M-4, nabojami typu dum-dum a polski kundel posługiwał się „tylko” nożem kuchennym i był jak to się u nas mówi „po spożyciu” wynik nie jest wcale zły. Gdyby polski skurwiel dorwał się bowiem do sprzętu jakim dysponował Breivik wyciął by najprawdopodobniej całe Jersey w swoim pijackim amoku.
No i pozostaje jeszcze kwestia motywu, o ile Beivik jest niewątpliwie szaleńcem opętanym jakąś tam ideologią, o tyle polski burak jest zwykłym pijusem-kundlem. W jego przypadku jak zwykle o nic nie chodziło oprócz pijańskiego amoku polskiego debila dobrze znanego tu w syfie. No i jeszcze jedna sprawa polski kundel również zapisał się w annałach wyspy Jersey – przez ostatnie 7 lat nie popełniono bowiem tam żadnego morderstwa. Polski kundel nadrobił statystyki z nawiązką.

niedziela, 31 lipca 2011

Polski kundel zabił cztero osobową rodzinę we Francji

Ach wakacje, śmierdzący polski kundel przemieszcza się i siejąc skurwienie smród, pijaństwo i śmierć. O ile tu w kiblu jesteśmy do tego przyzwyczajeni o tyle poza granicami syfu zwyczajnie wstyd pokazywać się samochodem z polską rejestracją. Kundel jak zwykle morduje z głupoty prymitywu i skurwienia. Smród do którego przywykliśmy w rodzinnym sraczu roznosi się wtedy po świecie niczym rozdeptane psie gówno po klatce schodowej. I tak wiadomość z ostatniej chwili:
Z TVN24

Polski kierowca spowodował tragiczny wypadek na francuskiej autostradzie A9. Prowadzony przez niego bus jechał pod prąd i zderzył się czołowo z samochodem, którym jechała pięcioosobowa austriacka rodzina. Rodzice i jedno dziecko zginęli na miejscu, dwa są w ciężkim stanie. Polak również zginął na miejscu.
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę w departamencie Herault, niedaleko miasta Bessan na południu Francji.


Rajd pod prąd


Z nieznanych przyczyn Polak wyjechał z parkingu w złą stronę. Jechał autostradą pod prąd, mimo że mijały go inne samochody. O dwa z nich się otarł, ale nie doszło do poważnego zderzenia. Według świadków wypadku, ciężarówka jechała z migającymi światłami awaryjnymi.

Dopiero po przejechaniu czterech kilometrów zderzył się czołowo z jadącym z naprzeciwka samochodem, którym podróżowała pięcioosobowa rodzina z Austrii. W wyniku silnego zderzenia rodzice w wieku 42 i 38 lat oraz jedno z dzieci zginęli na miejscu. Dwoje dzieci w wieku sześciu i dziesięciu lat w ciężkim stanie trafiło do szpitala.

Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane. Nie wiadomo czy Polak był pod wpływem alkoholu.

Na tą ostatnią niewiadomą można spokojnie jak zwykle odpowiedzieć – tak skurwiel był pijany. Był najebany jak kilka tysięcy innych skurwysynów których policja zatrzymuje co weekend tu w kraju. Ponownie cała Europa przyklej polakowi, zupełnie słusznie, etykietkę nieokrzesanego zachlajmordy – debila z zadatkami psychopatycznego mordercy. To jest to co niektórzy intelektualiści nazywają zupełnie niesłusznie stereotypami. Niesłusznie, gdyż stereotyp jest z definicji przeświadczeniem niesłusznym.
Już dawno zapomną o Brejviku a o pijanym kundlu mordercy będą pamiętać. Dlaczego? Bo historia się powtarza co kilka miesięcy. Jedyna nadzieja powstrzymania skurwysyństwa - wprowadzenie wewnętrznych kontroli na granicach Shengen. Tylko czy to zatrzyma przeciek informacji – takich jak ta o 17 latku który gwałcił na polu źrebaka?

piątek, 1 lipca 2011

Eksperyment z kibla rodem

Niektórzy zarzucają mi że za często piszę o polskich drogach a za mało o „innej rzeczywistości”. A więc spieszę z wyjaśnieniem. Polski syf lub też "inna rzeczywistość" nie zostanie bynajmniej pominięta.
Droga to jednak miejsce specyficzne, gdzie zderzenie z polskim skurwysyństwem bywa nie tylko metaforyczne ale i czasem dosłowne... Poza tym droga to świetna próbka tego czym polskie skurwysyństwo właściwie jest. Można przykładowo mieszkać na odludziu, nie mieć telewizora i radia i mieć to szczęście że przez ostatnie 2 lata cię nie okradli i nie zabili dla dwudziestu złotych i na tej podstawie wnioskować iż polska to całkiem fajny kraj. Ale czy można wtedy mówić o smakowaniu polski? Niestety nie…
By posmakować skurwysyństwo, butę, chamstwo i polaczkowatość trzeba wyjść do ludzi, zmieszać się z tłumem, wpaść do szamba. A gdzie można lepiej wpaść w syf niż na drodze którą współużytkujemy z tysiącami innych uczestników w tym większością polskich kundli? No gdzie?
Podczas smakowania skurwysyństwa na drodze, czyli oglądania siejących śmierć tirowców, pijanych kutasów za kółkiem czy przede wszystkim zwykłych polskich skurwysynów łamiących zasady już nawet nie prawa karnego ale fizyki, ważnym elementem w smakowaniu skurwienia jest upodlająca świadomość kompletnej bezradności.

Należy bowiem pamiętać iż policja praktycznie nie istnieje, a gdy się pojawia traktuje bandyte drogowego jak partnera do rozmowy a nie zagrożenie. Do tego dochodzą śmieszne kary, kompletnie bezradny aparat sprawiedliwości oraz brak woli decydentów do zatrzymania śmierci z głupoty i skurwienia. Już wielokrotnie podkreślaliśmy iż z problemem świetnie uporali się zarówno Czesi jak i Słowacy, Łotysze, Litwini, Estończycy, czyli Ci wszyscy u których problem w ostatnich latach istniał…
W kloace jednak, po raz kolejny GDDKiA wraz z odpowiednimi ministerstwami i policją eksperymentuje na nas, niczym na szczurach robiąc gówno pod tytułem „Narodowy Eksperyment Bezpieczeństwa-Weekend bez ofiar”.
Już za samą formę tego skretyniałego pomysłu gdzie na żywej masie wykonuje się eksperymenty bez zgody należało by wypieprzyć na zbity ryj wszystkich którzy za tym stoją! Lub co najmniej podać pod sąd… Zamiast zastosować jedyną działającą na polskiego kundla metodę perswazji (czyt: bat na ryj) w postaci gigantycznych mandatów, odbierania samochodów pijanym, kar sądowych, władza po raz kolejny organizuje sobie eksperymenty.
Efekt eksperymentu: 71 zabitych (więcej niż przez 10 lat obecności polski w Afganistanie i 10 w Iraku), 650 rannych i 2794 pijanych. To tylko jeden weekend. Do przodu polsko!

To że polski kundel to niereformowalny zacięty skurwiel który w połączeniu ze śmiesznym wymiarem sprawiedliwości z kibla stanowi śmiercionośny koktajl niech świadczą te dwa można powiedzieć sztandarowe przykłady:

Pasażer Fiata, który jako jedyny przeżył sobotni wypadek pod Strzelcami Opolskimi w którym zginęło pięć osób, podróżował zamknięty w bagażniku - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24. Stan mężczyzny jest ciężki. W dalszym ciągu trwa śledztwo mające na celu ustalenie kto siedział za kierownicą Fiata. Samochód z nieznanych przyczyn zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się czołowo z nadjeżdżającym Volkswagenem. Jak informuje portal 24opole.pl, wiadomo już, że nikt z tych osób nie posiadał prawa jazdy, a auto nie miało ważnych badań technicznych.

Oraz z ostatniej chwili

Za TVN24:
W maju policja zatrzymała go pijanego, kiedy prowadził należący do rodziców samochód. Za kierownicę nie powinien wsiadać nawet trzeźwy, bo ma dopiero 15-lat. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego. Ale nastolatek się nie przestraszył. W piątek rano znów wsiadł za kierownicę auta rodziców i wjechał w zaparkowaną ciężarówkę. W szpitalu walczy o życie. Jego pasażer nie żyje.
Do wypadku doszło w piątek wcześnie rano na ulicy Partyzantów w Porębie (Śląskie). Kierowca nissana - według wstępnych ustaleń policji był to 15-latek - stracił panowanie nad samochodem i uderzył w tył stojącej na poboczu ciężarówki. Nissan dachował.

Nie pierwszy raz

- W wyniku zderzenia na miejscu zginął ok. 40-letni mężczyzna o nieustalonej dotychczas tożsamości, natomiast poważnie ranny 15-latek trafił do szpitala - powiedział nadkom. Janusz Jończyk z zespołu prasowego śląskiej policji.

Policjanci z zawierciańskiej drogówki znali prowadzącego auto nastolatka. Kilka tygodni temu zatrzymali go, gdy prowadził samochód, choć jest jeszcze za młody, aby starać się o prawo jazdy. Badanie alkomatem wykazało w jego organizmie 1,2 promila alkoholu.

Chłopak prowadził wtedy tego samego nissana, którym w piątek uderzył w ciężarówkę. Auto należy do jego rodziców.


Obyś tą walkę gnoju przegrał.

sobota, 25 czerwca 2011

W kiblu się stoi!

Kolejna wyprawa samochodowa po Europie zderza nas z polską skurwysyńska rzeczywistością. Poza oczywistym urywaniem zawieszenia tylko na polskich dziurach, fruwaniu po polskich koleinach, narażaniu własnego życia przez drogowych kundli i pijanych skurwysynów, czy gubieniu drogi przez GPS z najnowszymi mapami (niespotykane nawet na najmniejszych dróżkach Europy-a w kiblu i owszem), jest jeszcze jedna nigdzie niespotykana właściwość kibla: W skurwysyńskim kiblu SIĘ STOI. Weźmy choćby stolicę. O ile w Paryżu, Berlinie, czy Madrycie korek oznacza wolno POSUWAJĄCY się ruch, o tyle w skurwysyńskim kiblu jest to STANIE jak w zastygłym betonie.
Stanie do skrętu, stanie do świateł, stanie na dojeździe do głównej drogi, stanie na drodze głównej, stanie rano, stanie wieczorem, stanie w dzień, stanie bo budowa, stanie bo zamknęli drogę, stanie bo kolejny debil wymyślił poszerzenie jednej drogi ale już zapomniał ze ta krzyżuje się z drugą i zapomniał zsynchronizować świateł (to norma), stanie w każdym kierunku: ze wschodu na zachód, z zachodu na północ, na każdym objeździe, każdym skrócie, każdej dróżce osiedlowej, każdym wylocie z miasta. Wyjazd trwa dwie, trzy godziny, przejazd przez miasto nawet i 5 godzin. Przejazd 350km nad morze nawet 12. Paraliż skurwysyńskiego kibla osiąga takie rozmiary iż czasami nie pozostaje chyba nic innego jak stanąć na środku i płakać - autentyk miałem przykrą przyjemność pocieszania pewnej niewiasty która śpiesząc się po dziecko do przedszkola, wyszła, bidulka, 1.5 godziny wcześniej z pracy, stała już drugą godzinę w korku i ryczała z bezsilności za kierownicą. Takie obrazki tylko w skurwysyńskim kiblu. Smakuj z rozkoszą.
Dobrze że gdzieniegdzie w miastach tablice informacyjne wesoło oznajmiają że za pieniądze unijne jakaś urzędnicza kurwa zakupiła system sterowania ruchem. Polaczek jak zwykle chcąc wyruchać wszystkich wyruchał sam siebie.

wtorek, 24 maja 2011

Dobry ojciec dla polskiego sądu

Mamy w końcu wykładnie prawną czym jest w kiblu normalny polski ojciec, wszystko dzięki przewodniczącemu sądu w Grójcu niejakiemu Piechocie.

za TVN24:
Wielokrotnie bita przez męża alkoholika kobieta uciekła z dwiema córkami do domu samotnej matki. Sąd orzekł potem rozwód z winy męża, ale jednocześnie zdecydował, że dzieci mają zostać z ojcem. Kobieta - wymeldowana ze wspólnego mieszkania - została bowiem bez dachu nad głową. Próbuje desperacko odzyskać córki. Sąd jest nieugięty. (To Dobrze-takich nieugiętych sądów nam trzeba!!!)

Kobieta od dwóch lat próbuje odzyskać prawo do opieki nad 6-letnią Julią i 8-letnią Natalią. Z ojcem dziewczynek rozwiodła się, bo urządzał w domu piekło. - Bił, robił awantury, krzyczał i wyrzucał z domu. Twierdził, że jesteśmy jego własnością - wspomina kobieta. I dodaje, że z każdym dniem było gorzej. Mąż pił coraz więcej alkoholu, zaczął bić żonę i dzieci.

(…)

Kobieta wielokrotnie uciekała z domu. Interwencje policji były tak częste, że rodzinie założono tzw. niebieską kartę. - Rodzina została objęta nadzorem dzielnicowego, który przynajmniej raz w miesiącu ją odwiedzał. Rozmawiał także z członkami rodziny. Pokrzywdzona skarżyła się, że zdarza się mężowi przyjść do domu w stanie nietrzeźwym - mówi Katarzyna Hajdenrajch-Wojewódzka z policji w Grójcu.

Po rozwodzie dzieci zostały z ojcem, bo matka nie miała domu. Znalazła w końcu pracę i mieszkanie. Dziś próbuje odzyskać córki. - Nie radzę sobie z brakiem dzieci, tęsknię bardzo. Były mąż nadal używa przemocy - mówi Kryńska.

Awantury nadal zdarzają się i to w obecności dzieci. Najbliższa rodzina mężczyzny nagrała jedną z nich.

- Spier... stąd. Wypier... stąd szmato. Co na policję mnie kur... podałaś? - słyszymy w nagraniu. Rodzina mężczyzny przyznaje, że takie zachowania są na porządku dziennym.

Jak relacjonują także, dzieci boją się ojca i uciekają do cioci. Na kolejnym nagraniu słyszymy, jak dziewczynki płaczą i nie chcą iść do domu. - Ja się boję. Boję się... - mówi jedna z nich.

Na kolejnych rozprawach kobieta przegrywa z mężem. Dzieci zostają z ojcem. Podczas ostatniej rozprawy 18 maja sąd tylko zwiększył liczbę kontaktów z dziećmi.

- Nie ma najmniejszych symptomów, które wskazywałyby, że dobro dzieci jest w tym momencie zagrożone lub naruszone - mówi prezes sądu rejonowego w Grójcu Adam Piechota. Po wysłuchaniu nagrań stwierdza, że "nagranie wskazuje na jakąś awanturę i incydentalne zachowanie". - Mamy wywiady kuratorskie, które wskazują, że kontakt ojca z dziećmi jest prawidłowy, na podłożu uczuciowym. Że ojciec się z nimi bawi, wspiera, odprowadza do szkoły - mówi Piechota. Dodajmy mówi Kręcąc dupą wołową w fotelu (a może to twarz była…) trudno powiedzieć tak czy owak prezes sądu podkreśla iż – „Spier... stąd. Wypier... stąd szmato. Co na policję mnie kur... podałaś? „ I wrzeszczące ze strachu dzieci to normalne polskie zachowanie. Doprzodu POLSKO!!! Polskie sądownictwo w rozkładzie potrzebuje takich własnie sędziów! Syf smród i zdziczenie. Doprzodu Polsko!

"prezesa warto zobaczyć tu:
TVN24

poniedziałek, 23 maja 2011

Wyjątkowość polskiej głupoty

Wśród całego polsko-kundelskiego skurwysyństwa, złodziejstwa, prymitywu i chamstwa na szczególną uwagę zasługuje głupota (oczywiście pomieszana z tym co
wyżej). Głupota polskiego kundla jak żadna inna spotykana głupota, jest poza
wszelkimi kryteriami głupoty na świecie. I tak TVN24 donosi:

Najpierw skasował dwa samochody, a potem - czekając na policję wezwaną do
kolizji - delektował się piwem. W chwili zatrzymania przez funkcjonariuszy
37-letni mężczyzna miał 2 promile alkoholu w organizmie. Grozi mu do dwóch lat
więzienia.Brodniccy policjanci otrzymali w sobotę zgłoszenie o kolizji drogowej
w Karbowie. Kiedy funkcjonariusze drogówki pojechali na miejsce, zastali trzy
rozbite auta.

Z ich ustaleń wynika, że kierowca forda transita wyjeżdżając z drogi
podporządkowanej, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w zaparkowanego
hyundaia. Uderzenie było tak silne, że popchnięte auto uderzyło w kolejne auto -
citroena, który należał do tego samego właściciela, co hyundai.

Mężczyzna, który spowodował kolizję do chwili przybycia policjantów, delektował
się piwem. Po badaniu alkotestem okazało się, że ma ponad 2,2 promila alkoholu w
organizmie.

Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do komendy. Tam, po sprawdzeniu w
policyjnym systemie, okazało się, że 37-latek nie ma prawa jazdy. Mężczyzna
trafił do aresztu.

Za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości grozi kara do 2 lat więzienia.
Sprawca odpowie również za popełnione wykroczenia w ruchu drogowym.


O ile do skurwysyństwa drogowego zmieszanego z bandytyzmem zdążyliśmy się już
dawno przyzwyczaić, o tyle czekanie na policje najebany dzierżąc w śmierdzącej
polskiej grubej łapie puszkę piwa mieści się poza typowym pojęciem głupoty, juz nawet poza nagroda Darwina. To jest kundlogłupota.



Na smaczny dodatek dodajmy również to:

23 osoby w busie zarejestrowanym do przewozu dwóch pasażerów. Tak wyglądał
transport pracowników do jednej z firm na terenie gminy Deszczno w woj.
lubuskim. Kierowca auta został ukarany wysokim mandatem. Na przeładowanego busa
policjanci z gorzowskiej komendy miejskiej natknęli się podczas kontroli
pojazdów, które dowożą pracowników do lokalnych firm.

W samochodzie renault prócz kierowcy znajdowało się jeszcze 22 pasażerów. Jak
wynikało z dowodu rejestracyjnego auta – mogły nim jechać jedynie trzy osoby.

Pasażerami renaulta byli pracownicy jednej z lokalnych firm produkcyjnych.
Przewoźnik – jak zaznaczyła policja - potraktował ich jak zwykły ładunek, który
bez żadnych zabezpieczeń można umieścić na skrzyni ładunkowej busa.

Nie było nawet prowizorki

Auto nie było wyposażone ani w typowe fotele, ani nawet w żadne prowizoryczne
miejsca do siedzenia. Co ciekawe, samochód ten w ostatnim okresie kontrolowany
był już trzykrotnie. Podczas poprzedniej kontroli stwierdzono podobne
nieprawidłowości. (!!!)


Kierowca busa tłumaczył się, że rozliczany jest z efektów swej pracy. Jednym
słowem musi dowieźć na miejsce ładunek.
Policjantów to jednak nie przekonało - kierowca został ukarany mandatem w wysokości 500 zł.


Cóż tu mamy zgoła inny przypadek, jest to bowiem kombinacja polskiej "zaradności"
i zwyczajowego ruchania innych (czyli takie skurwysyństwo) – „może jakoś to będzie”. Na wyróżnienie zasługuje fakt że jak to w polsce zwykle bywa, delikwent-polski kundel, jest łapany na tym samym wykroczeniu po raz trzeci. Zostaje ukarany „srogim” mandatem wartości baku benzyny. I może jechać dalej. To ciekawe że na typa co stworzył antyprezydencką stronę, z głupkowatymi grami ciążą ciężkie paragrafy a na polskim kretynie który po raz czwarty usilnie próbuje wysłać 22 osoby na tamten świat, jest 500 zł mandatu. Czekamy na kolejną żałobę narodową za tragedie na drodze, Żałobę z polskiej głupoty i skurwysyństwa. Cóż jaki kraj taka żałoba.


I na zupełny deserk bez komentarza poza może do przodu polsko! :
Za TVN Raport
"W poniedziałek po godzinie 2 w nocy w miejscowości Złockie doszło do wypadku. Kierowca jadący z Muszyny do Szczawnika na zakręcie stracił panowanie nad pojazdem, wjechał na chodnik i staranował znak z nazwą miejscowości oraz latarnię. Samochód zatrzymał się dopiero na barierkach mostu. Auto spłonęło doszczętnie. Na pierwszy rzut oka trudno było rozpoznać markę samochodu. Po dokładniejszych oględzinach stwierdzono, że to Audi. Kierowca został przewieziony do szpitala" - napisała Muszyna TV.Informacje o wypadku potwierdził w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 oficer dyżurny Komendy Powiatowej Policji z Nowym Sączu. Jak poinformował policjant, kierowca Audi był nietrzeźwy. Z poważnymi obrażeniami nóg trafił do szpitala. - NORMA

niedziela, 22 maja 2011

Familijny objad

Rodzinno-komunijny obiad na warszawskim Ursynowie.
Ładne duże mieszkanie, zamknięta rezydencja, ładny ogród. Jednym słowem (a właściwie w trzech) cud, miód, malina. Jedyny problem że „rezydencja” została zbudowana na polskie „odpierdol się” i wszystko zaczyna się sypać ale nie w tym rzecz.
Komunijny obiad dla kilkunastu osób, zaaferowane dzieciaki latają po mieszkaniu w oczekiwaniu na jedzenie, a to pizdu i odcięli prąd.
W domu gdzie nie ma gazu, oznacza to nie tylko że nie obejrzysz „X sraktor” w TV ale również że nie żresz.
Widok gości wpierdalających kanapki i srających w ciemnym klopie przy świeczkach był dla każdego antropologa polskiego syfu i upodlenia naprawdę pięknym kąskiem. Dramaturgii wszystkiemu dodawały szwędające się dzieciaki pytające kiedy dostaną coś do jedzenia – zupełnie jak w trzecim świecie…
Impreza szybko się skończyła i wszystko można by zrzucić na karb złego zrządzenia losu, lecz gospodarz wyprowadził mnie z błędu: nie ma podobno tygodnia gdzie prądu by nie „odcięli” przynajmniej raz. Czasem „tylko” na godzinę czasem na pół dnia. Nawet nie trudzi się już z ustawianiem zegarków na sprzęcie AGD lub planowaniem nagrania ulubionego programu na Discovery – bo nie ma sensu. Tym razem myślał że się uda, ale cóż zapomniał że mieszka w kiblu – polsce. Zresztą przecież nikogo takie uciążliwości nie obchodzą poza samymi poszkodowanymi.
Warto zauważyć że polska w dostawach prądu nie jest odosobniona, zdarza się to w takich „mocarstwach” jak Korea Północna, Afganistan czy Irak objęty wojną – czyli dokładnie tam gdzie kibel infrastrukturalnie pasuje. Wniosek jeden – to nie jest kraj dla normalnych ludzi.

czwartek, 19 maja 2011

Porany przegląd prasy w sraczu

Warto czasem pochlić się nad wydarzeniami którymi żyje kibel-polska. Nie oszukujmy się jakość tzw „niusów” to nic innego jak odbice rzeczywistości danego kraju. Niestety tym czym jesteśmy chłostani w sraczu-polsce daje obraz skrajnego skurwienia pomieszanego ze zdziczeniem chamstwem i prymitywem. Oto przegląd jednego poranka w sraczu:
Zaczynamy dość pozytywnie-kierowca TIRa który normalnie „wali w osobówkę” tym razem skosił tylko kilkadziesiąt metrów barierki na prostej, płaskiej i dobrze oświetlonej drodze. To akurat żadna nowość bo bandyci w tirach osiągają tam prędkości dochodzące do 110km/h.
Jedziemy dalej – ciągnące się jak g... śledztwo w sprawie Olewnika wskazuje że poza zwykłym bandytyzmem w gre wchodzi korupcja, wchodzą powiązania biznesu ze światem przestępczym – w polsce norma. Nie tak dawno onet pisał o zleceniu przestrzelenia kolan konkurencji przez jednego z „polskich przedsięboiorców”
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/biznesmen-zlecil-przestrzelenie-kolan-konkurenta,1,4209650,wiadomosc.html
Kolejna wiadomość prosto z kibla mówi sama za siebie:” Pijany taranował auta. Pięć osób w szpitalu” . Wszak wszech i wobec wiadomo że w sraczu śmierć na drodze to norma, pjaństwo za kierownicą genetycznie uposledzonego polskigo kundla to taki folklor a skurwysyństwo to cecha narodowa.
Kolejny „niuuss”: ciekawa jak na polską rzeczywistość kradzież – otóż zajebano konia za 100 tysi – polak potrafi.
W Gdyni zatłuczono małą rzadką bałtycką fokę – zwierze znaleziono z pogruchotaną czaszką i wypłyniętym okiem – co świadczy o potężnym udeżeniu tępym narzędziem – ulubionej pomocy wychowawczej dla zwierząt polaka katolika.
No i niejako na deser: Jadący na rowerze przez 60 krajów z misją uczenia o AIDS i HIV, przejechawszy 90 000 km Somen Debnath, skończył swoją wycieczke w warszawie bo... polskie skurwysyny zajebały mu rower...
Tak więć podsumujmy otwarcie dnia w kurwidołku: bandytyzm drogowy X 1, skandal+ bandytyzm, skurwysyństwo drogowe + bandytyzm + pijaństwo, kradzież, bestjalstwo, skurwysyństwo pomieszane ze złodziejstwem. Wiadomości pozytywnych 0.
Aha no i jeszcze „polscy kibice” zatrzymani za atak maczetami na grupę nastolatków.
Ot początek dnia w sraczu.
Miłego dnia.

środa, 11 maja 2011

Wyprawa służbowa w syfie

Dwa tygodnie temu miałem tzw. spotkanie służbowe w mieście Łódz. Odległość od Warszawy to ok. 130km więc biorąc pod uwagę polską chujnie drogową 2.5 godziny powinno wystarczyć nawet przy pesymistycznych wariantach typu pierdolnięcie meteorytu. Może i w świecie taki zapas wystarcza ale nie w kurwidołku. Tu podróż 130 km jedną z głównych dróg w kraju tzw „katowicką” trwała 4godz 50 min co daje nam średnią +/- 25km/h. Oczywiście umówione spotkanie poszło się jebać, a ja stanąłem przed wyzwaniem wytłumaczeniu gościowi z zagranicy że oto jest sytuacja wyjątkowa choć dobrze wiem że to nic innego jak typowa jazda po polskim kurwidołku. Wyjeżdżając samochodem na zachód, wschód, północ czy południe jedno marzenie – „wyjechać z polski a potem już jakoś będzie…”. Przerabiamy to co roku. Wycieczka nad Bałtyk to przecież tu w syfie 10 godzin w okresie letnim. Co roku to samo „łatanie dziur po zimie” to samo ruchanie na lewo i prawo czyli polak potrafi: a to podpierdolić beton a to asfalt a to kamienie – wszystko newsy z ostatnich kilku miesięcy… Wyjeżdżając z syfu, od Chin przez Wietnam Egipt czy Czechy z zazdrością patrzymy na drogi. Tu w kiblu jesteśmy na poziomie Afganistanu. Z podobnym poziomem bezpieczeństwa. Już zacieram ręce czekając na blamaż jaki zobaczą Europejczycy przyjeżdżając tu do syfu na Jełro2012. Kibel pokaże prawdziwe oblicze.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Jak Ryży z Bułą na wojnę szli

Liczyć się w polityce międzynarodowej to znaczy mieć inicjatywę i swoista odwagę do działania.
Po tygodniach oglądania rzezi w Libii i totalnej bezczynności świata zachodniego głównie ONZ-u, w końcu padła rezolucja o wymuszeniu strefy zakazu lotów nad Libią. Trudno siedzieć bezczynnie gdy dziennie giną setki ludzi a tysiące dobijają do wybrzeży krajów UE prosząc o azyl. Każda interwencja zbrojna jest sprawą dość delikatną lecz tu dosyć szybko zawiązała się koalicja gotowa wymusić przestrzeganie rezolucji oraz zapobiegać rzezi cywilów. W końcu po facecie który wysadził Boeinga na Lockerbie i wieszał na latarniach przeciwników reżimu trudno spodziewać się łaski i dobrej woli i tym bardziej chęci do rokowań.
Do koalicji Francji, Wielkiej Brytanii i USA szybko dołączyła Norwegia, Dania, Włochy, Belgia i Kanada. Co ciekawe ta ostatnia szybko przystąpiła do koalicji ze względu na …. Drogi kundelku - zbliżające się wybory! Tak tak, tym właśnie różni się kraj cywilizowany od zadupia: Jest potrzeba interwencji zbrojnej w obronie praw człowieka – jedziemy! Chcemy pokazać wyborcom że jesteśmy obecni w polityce międzynarodowej i działamy w misjach humanitarnych. W polsce sprawy się mają zupełnie inaczej: tu wygrać wybory to znaczy nie zrobić absolutnie nic. Trzeba pokazać że pomimo ogólnoświatowej akcji polak ni chuja nie ruszy nawet palcem!
W dość ciekawym tonie wypowiadali się polscy politycy, z czego głos przewodni któregoś z polityków partii rządzącej był następujący: nie bierzemy udziału w akcji bo polska nie ma w tym interesu. Innymi słowy dopóki polakom nie zapłacą albo nie dadzą połowy kraju to mamy to w dupie – nie interesuje nas ratowanie czyjejś dupy. Bo nas ratować tak a my innych nie. Konferencja prasowa z premierem i prezydentem trwała może 30 sekund a przesłanie prezydenta było jedno: my się z panem premierem będziemy naradzać. Sic!
Kraj który przejmuje przewodnictwo w Unii i chcący uczynić politykę bezpieczeństwa tematem przewodnim swojej prezydencji „będzie się naradzać” czy brać udział w jednej z większych misji wojskowych pod nosem europy czy nie… Tego „naradzania” jest już ponad 1,5 miesiąca – absolutnie za późno. Przyłączanie się do koalicji na tym etapie było by zwyczajnie śmieszne.
Czy nie jest to kolejny przykład pokazujący zatwardzenie i niemoc na arenie międzynarodowej. Pomijając już fakt, że nie ma co tam wysłać bo nie ma pilotów a nowe samolociki mogłyby się ubrudzić a pozatym nie mają jeszcze kompletnego wyposażenia by działać w siłach koalicji. Psychiatra od wojska zapowiedział natomiast mocną interwencję humanitarną, której jak na razie ani widu ani słychu. Polska prezydencja w Unii wraz z jej „tematem przewodnim” to będzie kolejny obraz podobny do oddawania drogi-bubla: ściskanie rączek, wiejskie festyny i rozpierdalający się asfalt 300 metrów dalej. Obraz impotencji i syfu rodem z filmu Barei. Obraz niemocy i udawane pokazywanie że coś się w polityce międzynarodowej znaczy.

Rocznica polskiej głupoty

Myślałem że jest źle, lecz to nie do końca prawda… Jest gorzej niż źle… Po raz kolejny przekonuje się że kibel w którym mieszkamy, z dziurawymi drogami, syfem prawnym, moralną degrengoladą i chamstwem jest dużo bardziej pogrążony w szambie niż początkowo zakładałem. Co gorsza, tu nie ma „głodu normalności” nie ma woli do zmian na lepsze, zdroworozsądkowego myślenia, spojrzenia w przyszłość, zdrowej samooceny i transformacji.
Jest za to skurwysyńskie zacietrzewienie, prymityw, brak dystansu do siebie i świata, nadęta zacięta morda i chamstwo. Jest też z drugiej strony brak sensownych reform, kolesiostwo, układy i układziki i tradycyjny brak winnych. Tak mniej więcej wygląda na zewnątrz obrazek współczesnej polski
Oto niedawno obchodziliśmy rocznice narodowej głupoty, która jak to często z głupotą i zacietrzewieniem bywa doprowadziła do narodowej tragedii. Ta z kolei w oczach prawdziwego polaka-patrioty przerodziła się w najstraszniejszą tragedię w dziejach świata, większa niż epidemia czarnej ospy, czy kataklizmu który doprowadził do wyginięcia dinozaurów. Wylew smrodów o pijanych generałach opierdalających kapitana przed startem, i przesiadujących w kokpicie, typowego polskiego zacięcia i upartości niektórych władnych, braku wyszkolenia, łamania procedur i prawa powinny skłonić jeżeli już do cichej zadumy i refleksji nad stanem państwa i typową polaczkowatością – Nie skłoniły!
Po raz kolejny grupa chorych z nienawiści do wszystkiego oszołomów mędzi do wyrzygania o zdrajcach, zamachu, magnesach i sztucznych mgłach. Po raz kolejny na trakcie królewskim nosi się krzyżyki i namioty jak za czasów wypraw krzyżowych. Dochodzi do przepychanek z policją. Jakiś nadęty cham z mandatem karze spierdalać strażnikowi miejskiemu. A partyjni bojówkarze chcą przeciętnego obywatela zmusić do wycia, jak hienę cmentarną nad grobami, i klepać zdrowaśki za święte polskie powstania. Po raz pierwszy wystawa w parlamencie europejskim kończy się skandalem gdy kolejna grupa polskich oszołomów robi wystawę z podpisami porównującymi Katyń ze Smoleńskiem. Wstyd poszedł w świat, a polak po raz kolejny wyszedł na kundelka który do Europy potrafi wnieść tylko martyrologiczne zawodzenie nad grobami – tym razem wykopanymi na własne życzenie.
W święta kundlowizja prezentuję obszerny reportaż o Grobach Pańskich w kościołach, z czego połowa to obcięte brzozy i jakieś śmieci z samolotu… Jednym słowem zacofanie i mentalne średniowiecze, skurwienie, drapanie ran i wycie. Przerażające jest to że ten przekaz trafia na grunt 10 milionów kundli popierających go kundli.
I była by w tym wszystkim jeszcze nadzieja gdyby była sensowna alternatywa. Natomiast tu w kiblu alternatywą są tzw. Liberałowie którzy zasłynęli podniesieniem podatków, nie zrobieniem absolutnie żadnych strategicznych reform za to całkiem niezłymi osiągami w kręceniu własnych lodów Chlebuś-style i opróżnianiem portfela obywatela i udawaniem że wszystko jest w porządku.
Myślący obywatel (margines w tym kraju) ma więc wybór między faszystowskim oszołomstwem, a „zaradnym kolesiostwem”. Myślący obywatel wybiera najczęściej wyjazd.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Nad pięknym brunatnym gównem

Ach ta długo oczekiwana wiosna i budząca się do życia natura. Warto podziwiać i ciągnąć w płuca zapach natury (rozpuszczanego wszechobecnego psiego gówna) i cieszyć oko przebijającymi się Przebiśniegami i Krokusami (syfem, psimi gównami i petami) zasadzonymi tu pieczołowicie przez polskie brudne kundle. Doprawdy widok estetyczny i zapach przedni!





Poznaj nowego chama

Skąd wiadomo że oto na ciche osiedle gdzie może nie wszyscy się lubią ale przynamniej szanują swój spokój i mówią „dzień dobry” sprowadził się nowobogacki polski cham? Można się zacząć martwić gdy w garażu pojawia się czarne BMW. Kilka dni później, Cham dzieli się już ze współmieszkańcami swoim „sprzęcikiem grającym na wypasie”. Obowiązkowo przy otwartym balkonie i oknach. I nie ważne że ktoś może mieć małe dziecko, chcieć odpocząć czy też zwyczajnie nie mieć ochoty na słuchanie syfu razem z chamem. Polski cham ma to wszystko zwyczajnie w dupie. Skurwysyństwo ma we krwi.
To i tak nic wielkiego. Znajomy artysta, człowiek który nikomu nie wadził i rzadko kiedy zaprasza nawet na kolację, kupił mieszkanie na jednym ze stołecznych nowych osiedli. Niestety niefart że nad nim kupiła mieszkanie polska prawnicza menda. Imprezy nocne miał nad sobą średnio 2 razy na tydzień (wiadomo na usługach mafii trzeba się bawić) a policja po kilku razach przestała nawet przyjeżdżać… Pojawiała się natychmiast gdy tylko w ciągu dnia, raz na ruski rok dotknął pianina.

Uczcić rocznicę dwoma promilami za kółkiem

Rocznica śmierci Papieża Polaka zbiegła się wczoraj z wypadkiem który spowodował pijany polski skurwiel. W wypadku do którego doszło na drodze 367 (Dolnośląskie) rannych zostało 16 młodych piłkarzy w tym czterech ciężko. Skurwiel, miał we krwi 2 promile, dostał 500 zł mandatu i usłyszy zarzuty (czytaj - gówno). Zabiorą mu pewnie na troszkę prawo jazdy ale i tak będzie jeździł bo nic za to w polsce nie grozi.
Niektóre dzieciaki być może nigdy nie powrócą już do pełnej sprawności…
Myślę jednak że jeżeli ów polski skurwiel miał nad lusterkiem obrazek JPII lub innego Świętego, to wszystkie winy należy bezwarunkowo darować. Zabłądził. Odklepie 2 zdrowaśki pokuty (jedna na promil) i dalej może mordować. Ot polski mental.

środa, 9 marca 2011

Droga do syfu

Przykro się pisze o kiblu - polsce. Przykro gdyż ciągły wylew gówna w postaci afer przekrętów, syfu, smrodu dziadostwa, układów, złodziejstwa i zwyczajnego skurwysyństwa nie ma właściwie żadnej wartości naprawczej. Codziennie (to kuriozum na skale światową) zalewani jesteśmy w mediach ściekami z polskiej rzeczywistości, i co właściwie z tego wynika? Jakie z tego płyną nauki, jakie wnioski?
ABSOLUTNIE ŻADNE!
I tak oto dostajemy kolejny kąsek polskiego smrodu:

Za TVN 24
Pęknięcia jezdni, nierówna nawierzchnia, błędy w oznakowaniu i wytarte pasy ruchu. Tak wygląda najdroższa trasa w Polsce - S8 - niespełna dwa miesiące po otwarciu - alarmuje "Życie Warszawy".
- Aż przykro patrzeć na taką fuszerkę. Spękania asfaltu widać już dziś na zjeździe z ul. Warszawskiej na trasę ekspresową S8 w stronę Lazurowej - mówi gazecie wójt Starych Babic Krzysztof Turek.
- To przerażające, bo na tej trasie jeszcze prawie nie ma ruchu - dodaje ekonomista Adrian Furgalski. Zauważa, że otwarcie S8 w styczniu tego roku było przecież tylko preludium do wpompowania w nią w 2012 roku ruchu z autostrady A2. Można więc spodziewać się najgorszego.

Najdroższa trasa w Polsce
Jak przypomina "ŻW", droga krajowa S8 na terenie Warszawy to najdroższa trasa w Polsce. 10,4 km kosztowało aż 2 mld 270 mln zł. Wychodzi 218 mln zł za kilometr. Kontrakt zgarnęło konsorcjum Budimeksu, Strabagu, Warbudu i Mostostalu Warszawa.
- Pęknięcia na nowej jezdni? Pierwsze słyszę. Jutro tam pojadę i to sprawdzę - obiecuje dyrektor kontraktu Włodzimierz Bilski z konsorcjum wykonawczego. - Ewentualne usterki będziemy naprawiać. Czekamy, aż się ociepli - podkreśla.


Tak, Kochani po raz kolejny dostaliśmy najdroższy kawałek gówna w Europie. Mnie akurat taki obrót spraw nie dziwi gdyż po pierwsze mieszkam w polsce - kiblu od zawsze, a po drugie, miałem mieszkanie wybudowane przez konsorcjum Budimexu z jakimś innym syfem. W ów mieszkaniu zawalały się sufity, pękały ściany, odrywały się płaty tynku na elewacji, przeciekał dach a wyciszenia podłogi i izolacje zamiast być zrobione ze specjalnego styropianowego materiału zrobione były ze sparciałej dykty pomieszanej z tekturą. Jak widać fachowość, uczciwość i know-how (wyruchać klienta) nie zmieniło się przez ostatnie 15 lat. Pan Bilski „pierwsze słyszy ale sprawdzi”. –Będziem naprawiać mówi - i pewnie rzuca kurwami pod nosem bo znów dziennikarzyny robią czarny PR.
W przypadku wyżej wspomnianego bloku mieszkalnego naprawy trwały trzy lata. Trzy lata ciągłego mieszkania na budowie-w syfie brudzie kurzu, w mieszkaniach zastępczych. Jednym słowem nie trzeci a czwarty świat! Zresztą Pan odpowiedzialny za naprawy nazywał się podobnie-może to ten sam… Też fachowiec. Pamiętam te fachowe gadki: albo bierzecie tyle i tyle rekompensaty i zamykacie gębę albo spotykamy się w sądzie (co w kiblu oznacza utonięcie w bagnie).

Nawiązując jednak do ww. gówna ukazała się ostatnio równie ciekawa wiadomość dot. budowy autostrad w polsce:

Za onet pl
Chińskie konsorcjum, które za pół ceny buduje 50 km autostrady A2 między Łodzią a Warszawą, nie może znaleźć w Polsce podwykonawców - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Dalekowschodnia firma debiutuje tym zleceniem na europejskim rynku, choć ma duże doświadczenie w budowie linii drogowych i kolejowych w Chinach. Aby zrealizować kontrakt, potrzebuje lokalnych podwykonawców, znających tutejsze realia.
Jak dotąd otrzymuje odpowiedzi odmowne od polskich przedsiębiorstw, do których się zwracała. Nie można jednak udowodnić, że jest to swego rodzaju nieformalna zmowa wobec obcego giganta budowlanego. Chińska firma miała również duże kłopoty z zakupem betonu.
Nasi wykonawcy od początku zwracali uwagę na, zaniżone ich zdaniem, kalkulacje chińskiego konsorcjum. Podejrzewali nawet dumping. Wg założeń rządu, dwa odcinki budowane obecnie przez dalekowschodnie konsorcjum, miały kosztować ok. 2,5 mld zł. Tymczasem podpisany kontrakt opiewa tylko na 1,3 mld zł, co daje 26,5 mln za jeden kilometr autostrady. Dla porównania budowniczy pozostałych trzech fragmentów A2 między Łodzią a Warszawą otrzymają od 36 do 61 mln zł za kilometr.
Źródło kłopotów chińskiego konsorcjum może jednak leżeć poza granicami naszego kraju. Większość dużych firm budowlanych w Polsce jest własnością zachodnich koncernów, które obawiają się, że sukces Azjatów u nas będzie doskonałą przepustką do startu w następnych przetargach w Europie, a tym samym odbierze im część rynku - przypuszcza "Dziennik Gazeta Prawna".


Innymi słowy Chińczyk zrobi taniej, lepiej (byłem widziałem) a poza tym gorzej już chyba się nie da i może nie da się ruchać bo jest z innego kręgu kulturowego. Może i tak, ale niestety tu w syfie nie zrobi nic. Polskie kundle węsząc brak możliwości wydymania kasy i zatrudnienia 15 firm podwykonawców czyli zrobienia tzw. dobrego interesu – z żółtkami robić nie będą.

niedziela, 6 marca 2011

Dlaczego polacy to chamy cz 2 - Palenie

Chyba jedynym sensownym i odważnym posunięciem obecnej ekipy było wprowadzenie zakazu palenia w tzw. miejscach publicznych. Jak wiadomo podobne ustawodawstwo wprowadziła już większość cywilizowanego świata – z sukcesem, i nikt specjalnie nie oponuje. Spróbujcie „zakurzyć” w którymkolwiek klubie czy knajpie, w Londynie, Paryżu czy Nowym Yorku i zobaczycie co się stanie. Ja akurat widziałem więc powiem tylko tyle że reakcja ochrony była natychmiastowa a szybkość reakcji ludzi wokół zaskakująco zdecydowana. I nie chodzi tutaj tylko o zatruwanie powietrza tylko o przestrzeganie norm społecznych. Jeżeli czegoś nie wolno to znaczy że nie wolno i dotyczy to wszystkich. Amen.

Tak jest na świecie ale nie w polskim sraczu.
Jak donosi RMF W czterech na dziesięć śląskich pubów, mimo zakazu, wciąż klienci palą papierosy - wynika z badań przeprowadzonych przez Śląski Uniwersytet Medyczny.

Podczas krótkiego przelotu przez kluby w sraczu przekonać się można, po raz kolejny na własnej skórze że primo: POLAK TO CHAM, secundo: Nie potrafi przestrzegać najprostszych norm społecznych (no chyba że dostanie batem po mordzie), tertio: Nie potrafi ustanowić nawet najprostszej, kurwa, ustawy która by nie była bublem prawnym.
Te 3 rzeczy są wystarczającym powodem żeby dla każdego pretendującego do normalności człowieka życie w kiblu było katorgą którą powinien zakończyć jak najszybszym wyjazdem.

W sraczu, sprawy się mają następująco np. w „sraczokawiarni” (klubokawiarni) w „stolycy” (super klub dla „trendy” plebsu) czy w „czekoladzie”, czy innej kloaczanej dziurze w Łodzi palą wszyscy. Ochrona, barmani, mangerowie mają powyższą sytuację w dupie i na pytanie dlaczego tak jest? Odpowiadają że jak Ci przeszkadza to możesz dzwonić po Straż Miejską. Dobrze wiedzą przecież że ta nigdy nie dojedzie a nawet gdyby dojechała, to sytuacja w której ty chcący przestrzegania prawa idioto będziesz pokazywał paluszkiem 10 osób które paliło jest zwyczajnie śmieszna. Na pytanie „czy można tu palić?” barman odpowiada – można na swoją odpowiedzialność – wiedząc że to jest przecież kibel i odpowiedzialności nie ma.
Wracając jednak do trzech prawd podstawowych wymienionych powyżej, dwie pierwsze są zupełnie poza dyskusją i nie podlegają reformacji. POLAK TO CHAM GENETYCZNY. Inaczej przestałby być polakiem.
Ostatnia prawda to jest objaw polskiego syfu. Wszędzie w cywilizowanym świecie za złamanie zakazu odpowiada palacz oraz właściciel lokalu. W końcu to ten ostatni odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo na jego terenie. W krajach takich jak Kanada, pasywność ze strony właściciela oznacza gigantyczny mandat i nakaz zamknięcia lokalu na kilka dni. Straty idą w dziesiątki tysięcy $. W sraczu, ustawodawca, jak zwykle zapomniał że polski kundel czuje respekty tylko przed batem przed mordą i wysrał bubel zupełnie nie egzekwowalny. Nie pierwszy, nie ostatni. Tak było i będzie tu zawsze na wieki wieków Amen.

sobota, 5 marca 2011

Dlaczego Polacy to chamy? Cz I

Za TVN24
Jagna Marczułajtis żąda przeprosin od trenera kadry Pawła Dawidka. Szkoleniowiec
miał śmiać się z jej upadku i obrażać ją podczas mistrzostw Polski w slalomie gigancie równoległym. - Krzyknął do mnie "stara pi..o do domu", a potem, do mojego męża: "ćwoku, do domu dzieci pilnować" - relacjonuje zajście Marczułajtis. Jeśli przeprosin nie będzie, skieruje sprawę do sądu.

Trzykrotna olimpijka, czternastokrotna mistrzyni kraju, w drugim poniedziałkowym
przejeździe półfinałowym mistrzostw w Jurgowie upadła tuż przed metą. Obok niej
przejechał trener Dawidek.
- Nie dość, że mnie prawie rozjechał, to jeszcze zachował się skandalicznie.
Krzyknął do mnie "stara pi..o do domu", a potem, do mojego męża "ćwoku, do domu
dzieci pilnować" – relacjonuje czwarta zawodniczka olimpijskiego slalomu giganta
w Salt Lake City 2002.


Ot mamy przykład polskiego chama. Warto dodać że cała sprawa ma miejsce w
polskim związku sportowym, gdzie tatuś sędziuję synka którego zatrudnia wujek
pracujący dla kuzyna. Czyli w tzw. polskim zasranym bajorze.
Jak widać emocje sportowe które polak musi z siebie wysrać zawsze obracają się w
gówno z mordy. Co ciekawsze warto dodać że komentarze tzw „polskich internatów”
w większości popierały pana trenera – zawsze dobrze w końcu mieć kogoś do kogo
można się odnieść…

piątek, 25 lutego 2011

Pan Marek Sp z o.o.

W sraczu znów tąpnęło. Wszędobylski nochal dziennikarzyny wywęszył kolejny śmierdzący układzik tym razem w Komisji Majątkowej. Schemat jak zwykle ten sam: Pan Marek były SB-ek teraz cieszący się poważaniem jako mecenas, paru skorumpowanych urzędasów, paru polskich prawników do tego faceci w czarnych kieckach. I pan Marek i koledzy mogli ukręcić po parę melonów aż miło.
To tak na wypadek gdybyście się zastanawiali skąd grubo ciosane polskie kundelskie mordy, które w drogich hotelach za granicą nie potrafią posługiwać się widelcem i nożem ani wydukać zdania w obcym języku podcierają dupę dolarami.
Powiązania towarzyskie prowadzą również do obecnych elit politycznych i służb specjalnych-ale to już norma. I można by się tu onanizować gdyby nie to iż doniesienia prasowe z ostatnich kilku miesięcy, jawnie pokazują iż w Polsce uczciwe umowy i kontrakty praktycznie nie istnieją. Poczynając od budowy dróg gdzie wykonawca po kilkakrotnie wynagradza firmy zaprzyjaźnionych kolegów które już i tak oszukują na materiałach aż po budowę stadionów gdzie układy kumpelskie pozawalają wygrywać odpowiednim firmom wielomilionowe przetargi po zawyżonych cenach.
Mieliśmy niedawno aferę z braniem w łapę w wojsku za remonty budynków w
zamówieniach publicznych itp.

Innymi słowy każdy zaradny polak chce coś „ukręcić” dla siebie. Jakoś się
„ustawić”.
Nie oszukujmy się podobne mechanizmy działają w polsce nawet przy prostym „załatwianiu” pracy. Bo należy pamiętać że w Polsce wciąż pracę się „załatwia”.
Wszystkie znaki na niebie i na ziemi, wskazuje na to iż ten kraj upadł by gdyby
polak czegoś nie ukręcił lub nie załatwił…
Czy kiblu uczciwość się opłaci? Oczywiście, że nie! Sztandarowym przykładem na to niech będzie „Masa” znany gangster później świadek koronny. Jego majątek pochodzący z przestępstwa jest oceniany lekką ręka na 50mln PLN jak donosi Newsweek. Posiada blisko 500 metrowy dom a ostatnio wystąpił do państwa o podwyżkę pensji warunkując to potrzebą zatrudnienia czyściciela basenu! Ma się świetnie nikt nie zabrał mu złamanego grosza, i nie oszukujmy się - nie zabierze

Kolejnym przykładem niech będzie Grzegorz Żemek. Pomimo iż dostał wyrok a
nakradł się więcej niż 50 melonów – do tej pory nie oddał ani złotówki i nie
zamierza. Miesięczne utrzymanie jego domu (głównego - bo ma ich kilka) wynosi
blisko 40tys PLN jak ocenił kurator sądowy. Każdą próbę zlicytowania majątku
Żemek zaskarża a sąd RP zatwierdza. Obecnie na konto gdzie miały wpłynąć miliony od Żemka wpłynęło 200zł które wpłacił on sam za rozpatrzenie przedterminowego zwolnienia. Syn pana Ż przez lata brylował na salonach odebrawszy edukację w najlepszych szkołach. Jeżeli więc przyzwoity człowiecze (pol: frajerze) wierzysz, że możesz dojść w kiblu do fortuny ciężką pracą i inwestycją w siebie, to cóż myśl tak dalej, w najlepszym wypadku skończysz jak Roman Kluska były szef Optimusa którego zawodowo i zupełnie legalnie, zabił urząd skarbowy. Jak się okazało zupełnie niesłusznie.

sobota, 5 lutego 2011

O Smoleńsku raz jeszcze

Ponieważ rzygi podchodzą do gardła na samą myśl o słowie Smoleńsk a mózg buntuje się przed dalszym faszerowaniem smrodliwą papką którą był karmiony od roku, warto wrócić do tematu. (póki za użycie słowa „Smoleńsk” w negatywnym świetle nie będzie groziło więzienie do czego chce doprowadzić jedna z opcji politycznych.)
Gdy blisko rok temu przez polską butę i zakompleksienie doszło do jednej z większych a jednocześnie najtragiczniejszych katastrof lotniczych w historii państwa, wszystko wskazywało że fakty są dość oczywiste. O ile zaraz „po”, można było wysnuwać hipotezy rodem z Science Fiction, o tyle stenogramy z kabiny i zapisy parametrów lotu z czarnych skrzynek nie dawały już złudzeń. Za starami siedział zastraszony pilot, za którego plecami stał jego przełożony generał (niby czytając na głos instrukcje) a z tyłu siedział na dupie zakompleksiony Święty o skwaszonej gębie.
Generał zasłyną między innymi tym że dwa lata wcześniej chciał uciszyć „pyskujące rodziny” poległych w katastrofie CASY (pamiętajmy że nasyłano na nich nawet panów w czarnych płaszczach jak za dobrych czasów UB). Pan prezydent natomiast zasłynął tym że rok wcześniej praktycznie wypierdolił jednego z pilotów który chcąc ratować mu dupę i trzymając się procedur (w polsce to wstyd) odmówił lądowania w Tibilisi. Przypomnijmy że ów pilot został wtedy nazwany tchórzem nie tylko przez prezydenta ale również przez jego partyjnych lizusów-dupusów. Dla dopełnienia mieszanki wybuchowej tego koszmarnego poranka należy dodać że samolot, po spóźnieniu pana prezydenta, w ogóle nie powinien startować ze względu na warunki panujące na lotnisku docelowym.
Z takim oto koktajlem głupoty buty i prywaty rozpoczął się ten tragiczny poranek.
Czy po oderwaniu od pasa, lot ten mógł zakończyć się inaczej? Mógł ale nie w polskim syfie. Wystarczyło zastosować się do procedur przepisów lotniczych oraz do zaleceń kontrolerów, i wszystko było by pięknie. Proste! A jednocześnie dla polaka tak niezrozumiałe jak ograniczenie prędkości przy szkole. Nie będzie przecież jakiś ruski pies psuł wycieczki polskiemu panu prezydentowi z misją, i jakąś tam mgiełką straszył! No i doszło do tragedii.
Tak sprawy wyglądały tegoż pamiętnego dnia. I wydawać by się mogło że to już koniec koszmarnego blamażu wstydu i upokorzenia polską wrodzoną głupotą. Niestety nie! To był dopiero początek…
Polski kundelek, bowiem należy do tych kreatur które nigdy nie potrafią przyjąć winy na „klatę” tylko zawsze widzi ją w innych. To zawsze „baba wyskakuje na pasy przed maskę”, „inni też kradną”, „złośliwe szkopy prześladują” a „czarne siły chcą przesunąć męczeński lecz zdesakralizowany krzyżyk sprzed pałacu prezydenckiego” itp. Polak więc wszczął wielowątkowe śledztwo, które jak inne wielowątkowe śledztwa w syfie, ma za zadanie po kilku latach wytężonych pierdnięć prawno-intelektualnych nie doprowadzić do absolutnie żadnych konkluzji. Fora internetowe zaroiły się od „ kundel-ekspertów lotniczych” którzy na kolejnych to już filmach, które przeciekły do netu widzą na poszyciu kadłuba serie z kałasza, odłamki pocisków, krzywe pęknięcia poszycia nie mówiąc już o kręcących się ruskich w czarnych kurtkach palących butnie pety, podczas gdy tam leżą ciała polskich męczenników. Potrzebny był więc rok medialnej papki by przeciętny kundel nie miał żadnych wątpliwości- to zrobili ruscy! I tego się trzymajmy. Taka konkluzja w syfie to była tylko kwestia czasu. Rzeczywiści współwinni natomiast z duża dozą prawdopodobieństwa zostaną wyniesieni na ołtarze w niedługiej przyszłości.

wtorek, 25 stycznia 2011

Z syfu i z powrotem

Brud to znak szczególny samochodu polaka za zachodnią granicą. Po przejechaniu po drogach sracza 400km, dzień wcześniej umyty samochód wygląda jakby został obsrany gigantycznym czarnym gównem. W lusterkach nie widać nic, tylna szyba jest nieprzezierna, a bagażnik trzeba otwierać nogą lub za pomocą szmaty. Każde włożenie lub wyjęcie bagaży wiąże się z upieprzeniem kurtki, toreb, pokrowców brudną smolistą mazią. Pędzące zachodnimi autostradami zasyfione kule brudu to właśnie samochody polaków którzy przejechali kilkaset kilometrów przez swój zasyfiony kraj i kilka tysięcy poza nim. Pewnym kuriozum jest fakt że nawet Ruscy czy Rumuni po przejechaniu podobnego dystansu mają samochody lekko przybrudzone a polacy delikatnie mówiąc upierdolone syfie. Skąd na polskich drogach tyle brudu? Czy to naprawde jest kibel Europy?
Inna ciekawostka: wspomniani wcześniej Ruscy i Rumuni (tak wyśmiewani przez polskiego kundla) skolonizowali praktycznie w całości niektóre alpejskie kurorty. Mimo tego jest dość cicho i spokojnie czego nie można powiedzieć o niektórych przybywających tam kundlach.
Dodajmy jako mały surwysyński smaczek iż jedyny zaparkowany na trzech miejscach samochód na parkingu gdzie każdy centymetr był na wagę złota to kundelski Ford z rejestracją zaczynającą się na LOP. Jak parkuje się u siebie przed stodołą tak i gdzie indziej w świecie. Taki naród.
Cóż pobyt poza granicami kibla, w miejscach gdzie wszystko działa praktycznie bez zarzutu, gdzie jeździsz po płaskich jak stół drogach, gdzie oznaczenia drogowe mają sens, gdzie nikt nie stara się ciebie wychujać na każdym kroku lub wydymać z kasy oferując w zamian kopa w dupę lub zwyczajnie okraść, szybko rozleniwia zmysły i rozum. Ten stan uniesienia trwa praktycznie aż do granicy polsko-Czeskiej, bowiem nawet Czesi (również wyśmiewani przez panoszącego się kundla) wybudowali betonowe świetne autostrady, praktycznie aż pod sam kibel. Potem jest nagłe przebudzenia, walka ze śmiercią, dziurami wielkości połowy samochodu (widziałem wielu kierowców naprawiających na poboczu auta po przejechaniu przez niektóre odcinki polskich skurwysyńskich fatalnie oznaczonych dróg (do tego Krajowych!!!). Błądząca ręka niechcący trąciła guzik od radia: pierwsze słowa: raport SRAK, Smoleńsk… czyli trzepanie kapucyna polskiego kundla w roli ekspertów niejaki Kukiz i Hołdys! Kolejni będą zapewne kelnerzy i babcie klozetowe. To znak, że znów jestem w chorym, smutnym zasyfionym brudnym i ponurym kraju bez chociażby namiastki elity politycznej i co za tym idzie jakichkolwiek perspektyw. W kraju gdzie przez rok jakością polityczną były hasła Smoleńsk, sztuczna mgła, zamach a nie budowanie autostrad, obniżanie podatków, rozwój. Biorę głęboki oddech- znów jesteś w kiblu kolego…

sobota, 1 stycznia 2011

Noworoczna dziura

Ach nie ma to jak w noworoczną noc podziurawić opony i i pogiąć felgi w nowym samochodzie na rozjebanych drogach polskiego syfu. Usmarowany jak świnia, nad ranem szarpiąc się z doprowadzeniem nowego samochodu do stanu używalności, śmiałem się tak aż współpasażerowie myśleli ze powariowałem. Czy był to śmiech rozpaczy, złości, zrezygnowania? Nic podobnego! To był śmiech objawienia! Objawienia tego że oto wszelkie wałkowane tu tematy demaskujące polski kibel, syf i upokorzenie mają umocowanie w rzeczywistości! Tylko w polskim kiblu można smakować syf do woli i w nieograniczonych ilościach. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że kibel stwarza pozory normalności wyciera sobie mordę sloganami o cywilizacji państwie prawa i dobrobycie. To wszystko w sytuacji gdzie infrastruktura jest na poziomie czwartego świata (po lepszych drogach jeździłem w trzecim), gdzie transport kolejowy przypomina przewóz zesłańców na Syberie, gdzie rząd (pierwszy od 20stu lat który ma realną możliwość reformowania syfu) nie zrobił absolutnie nic a nawet więcej, oszukał obywateli wizjami taniego państwa, obniżaniem podatków, reform finansów publicznych, systemów emerytalnych itd. Teraz ten rząd podjął decyzję o bezczelnym okradaniu obywateli na składkach do OFE i tuczeniu świni zwanej ZUS. Zasłyną on również brakiem reform czegokolwiek i bierności przy jednoczesnym szerzeniu propagandy samozadowolenia i dostatku. Pytanie czy inny rząd czy opcja polityczna zrobiła by to inaczej? Absolutnie nie! W kraju gdzie jakością polityczną przez rok jest umiejscowienie dwóch zbitych desek i pierdolenia o sztucznych mgłach i magnesach nie ma nadziei na żadne zmiany. Takie są prawa syfu, że syf zawsze syfem będzie a smród gówna będą czuli tylko nieliczni. Reszta ubiczowana skurwysyństwem będzie żyła w przeświadczeniu że tak właśnie ma być… Do siego roku!