Niektórzy zarzucają mi że za często piszę o polskich drogach a za mało o „innej rzeczywistości”. A więc spieszę z wyjaśnieniem. Polski syf lub też "inna rzeczywistość" nie zostanie bynajmniej pominięta.
Droga to jednak miejsce specyficzne, gdzie zderzenie z polskim skurwysyństwem bywa nie tylko metaforyczne ale i czasem dosłowne... Poza tym droga to świetna próbka tego czym polskie skurwysyństwo właściwie jest. Można przykładowo mieszkać na odludziu, nie mieć telewizora i radia i mieć to szczęście że przez ostatnie 2 lata cię nie okradli i nie zabili dla dwudziestu złotych i na tej podstawie wnioskować iż polska to całkiem fajny kraj. Ale czy można wtedy mówić o smakowaniu polski? Niestety nie…
By posmakować skurwysyństwo, butę, chamstwo i polaczkowatość trzeba wyjść do ludzi, zmieszać się z tłumem, wpaść do szamba. A gdzie można lepiej wpaść w syf niż na drodze którą współużytkujemy z tysiącami innych uczestników w tym większością polskich kundli? No gdzie?
Podczas smakowania skurwysyństwa na drodze, czyli oglądania siejących śmierć tirowców, pijanych kutasów za kółkiem czy przede wszystkim zwykłych polskich skurwysynów łamiących zasady już nawet nie prawa karnego ale fizyki, ważnym elementem w smakowaniu skurwienia jest upodlająca świadomość kompletnej bezradności.
Należy bowiem pamiętać iż policja praktycznie nie istnieje, a gdy się pojawia traktuje bandyte drogowego jak partnera do rozmowy a nie zagrożenie. Do tego dochodzą śmieszne kary, kompletnie bezradny aparat sprawiedliwości oraz brak woli decydentów do zatrzymania śmierci z głupoty i skurwienia. Już wielokrotnie podkreślaliśmy iż z problemem świetnie uporali się zarówno Czesi jak i Słowacy, Łotysze, Litwini, Estończycy, czyli Ci wszyscy u których problem w ostatnich latach istniał…
W kloace jednak, po raz kolejny GDDKiA wraz z odpowiednimi ministerstwami i policją eksperymentuje na nas, niczym na szczurach robiąc gówno pod tytułem „Narodowy Eksperyment Bezpieczeństwa-Weekend bez ofiar”.
Już za samą formę tego skretyniałego pomysłu gdzie na żywej masie wykonuje się eksperymenty bez zgody należało by wypieprzyć na zbity ryj wszystkich którzy za tym stoją! Lub co najmniej podać pod sąd… Zamiast zastosować jedyną działającą na polskiego kundla metodę perswazji (czyt: bat na ryj) w postaci gigantycznych mandatów, odbierania samochodów pijanym, kar sądowych, władza po raz kolejny organizuje sobie eksperymenty.
Efekt eksperymentu: 71 zabitych (więcej niż przez 10 lat obecności polski w Afganistanie i 10 w Iraku), 650 rannych i 2794 pijanych. To tylko jeden weekend. Do przodu polsko!
To że polski kundel to niereformowalny zacięty skurwiel który w połączeniu ze śmiesznym wymiarem sprawiedliwości z kibla stanowi śmiercionośny koktajl niech świadczą te dwa można powiedzieć sztandarowe przykłady:
Pasażer Fiata, który jako jedyny przeżył sobotni wypadek pod Strzelcami Opolskimi w którym zginęło pięć osób, podróżował zamknięty w bagażniku - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24. Stan mężczyzny jest ciężki. W dalszym ciągu trwa śledztwo mające na celu ustalenie kto siedział za kierownicą Fiata. Samochód z nieznanych przyczyn zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się czołowo z nadjeżdżającym Volkswagenem. Jak informuje portal 24opole.pl, wiadomo już, że nikt z tych osób nie posiadał prawa jazdy, a auto nie miało ważnych badań technicznych.
Oraz z ostatniej chwili
Za TVN24:
W maju policja zatrzymała go pijanego, kiedy prowadził należący do rodziców samochód. Za kierownicę nie powinien wsiadać nawet trzeźwy, bo ma dopiero 15-lat. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego. Ale nastolatek się nie przestraszył. W piątek rano znów wsiadł za kierownicę auta rodziców i wjechał w zaparkowaną ciężarówkę. W szpitalu walczy o życie. Jego pasażer nie żyje.
Do wypadku doszło w piątek wcześnie rano na ulicy Partyzantów w Porębie (Śląskie). Kierowca nissana - według wstępnych ustaleń policji był to 15-latek - stracił panowanie nad samochodem i uderzył w tył stojącej na poboczu ciężarówki. Nissan dachował.
Nie pierwszy raz
- W wyniku zderzenia na miejscu zginął ok. 40-letni mężczyzna o nieustalonej dotychczas tożsamości, natomiast poważnie ranny 15-latek trafił do szpitala - powiedział nadkom. Janusz Jończyk z zespołu prasowego śląskiej policji.
Policjanci z zawierciańskiej drogówki znali prowadzącego auto nastolatka. Kilka tygodni temu zatrzymali go, gdy prowadził samochód, choć jest jeszcze za młody, aby starać się o prawo jazdy. Badanie alkomatem wykazało w jego organizmie 1,2 promila alkoholu.
Chłopak prowadził wtedy tego samego nissana, którym w piątek uderzył w ciężarówkę. Auto należy do jego rodziców.
Obyś tą walkę gnoju przegrał.