czwartek, 31 grudnia 2009

Relacje z pola walki 2010

Wracaliśmy główną arterią Warszawy pod prąd gawiedzi która opuszczał Plac Konstytucji po noworocznym koncercie. Obraz który przed nami roztaczał się przypominał obraz z pola walki. Wszędzie tłuczone o ziemie butelki. Skurwysyny tak zachlane że niektóre potraciły przytomność i leżały na wznak na ziemi. Przy niektórych stała już policja. Inni z obitymi mordami coś tam bełkotali wymachując agresywnie łapami. Wszędzie w siarczystej polszczyźnie okraszonej „kurwami” i „chujami”, rodacy dzielili się przeżyciami z „zabawy”. A nad wszystkim unosił się smród rzygów.
Przestraszeni Francuzi z którymi szliśmy stwierdzili że trochę straszno i może warto złapać taksówkę… Nie znali najwyraźniej pojęcia dobrej polskiej zabawy i ducha rozrywki drzemiącego w polskim narodzie!
Nareszcie można bawić się na całego - czytaj schlać się do nieprzytomności lub dać upust swojej tłumionej czasem agresji.
Gdy wsiedliśmy do metra zaczęły się śpiewy - czyli ryki o tym że policja to k…y, że coś tam jebać i komuś tam chuj w dupę.
Na jednej ze stacji wsiadł murzyn-od razu padły głośne komentarze o czekoladzie a potem od chujka skurwysynka z fryzurką a la przedstawiciel handlowy, dowcipy na cały wagon o „jebanym asfalcie”. Potem odśpiewanie CWKS Legia jako znaku porozumiewawczego, porzucanie chujami i kurwami i czas już wysiadać. Nie ma to jak dobra polska atmosfera sylwestrowa...

Dzienikarska prawda po polsku

Ostatnio media doniosły że w Kanadzie zasztyletowano „Polskiego policjanta”. Nie "policjanta polskiego pochodzienia", nie "policjanta z polskim obywatelstwem" tylko jak byk POLSKIEGO POLICJANTA. Przetarłem oczy ze zdziwienia: Jak to? Polski policjant? W Kanadzie? Z jakiej komendy? Czy w Kanadzie stacjonuje polski kontyngent policji? O co chodzi?
Okazało się że chodzi jak najbardziej o Kanadyjskiego policjanta, tyle że polskiego pochodzenia który opuścił kloakę 20 lat temu od dawna miał drugie obywatelstwo i preferował kochać ojczyznę z daleka. Ale jak zawsze polskie zdurniałe media wolą przekłamać żeby było że znów biją naszych.

Niestety trudno jest jednemu z drugim dziennikarzynie zrozumieć, że są ludzie którzy nie widząc dla siebie perspektyw w syfie, niejednokrotne zostawiając rodzinę i znajomych, i znosząc wyrzeczenia wolą stąd spierdalać i konsekwentnie od zera organizować sobie życie gdzie indziej. Zmęczeni syfem, skurwysyństwem, cwaniactwem i bezprawiem, nie widzą sensu dalszej walki. Nie widzą sensu bycia polskimi policjantami, inżynierami, lekarzmi itd. Są oczywiście i tacy co syf i skurwysyńśtwo wywożą za granice ale to już temat na inną rozprawę…
W podobnym klimacie kilka miesięcy temu pojawiła się informacja o morderstwie polskiego Marines gdzieś w USA. I tym razem chodziła o Polaka który opuścił syf wieki temu…

Pytanie po co polskie media wciskają tak przekłamane informacje? Otóż drogi polaku - tylko po to żeby było że znów biją naszych. To scala naród. Znów jest ta obrzydliwa Kanada gdzie jak wiemy polują na polaków od momentu gdzie polski oszołom zaczął rzucać krzesłami i „kurwami” na lotnisku grożąc że wszystkich pozabija, bo nie potrafił przejść przez automatyczne drzwi był polski Marines i teraz polski policjant…

wtorek, 29 grudnia 2009

Szkolna młodzież

Za tvn24:

Wyrywałam się, ale nie dałam rady. Ciągnęły mnie za włosy do lasu – wspomina 13-letnia Karolina. Dziewczyna została brutalnie pobita przez swoje rówieśnice. Koleżanki kopały ją po twarzy. Groziły przypalaniem papierosami. Znęcanie się nad Karoliną nagrały telefonem komórkowym.

Pobicie Karoliny, to nie pierwszy tego typu incydent. Do regularnych bójek przyznają się same napastniczki. Najbardziej agresywna z dziewczyn powiedziała, że do podobnych sytuacji dochodzi przynajmniej raz w tygodniu, a "solówki" odbywają się najczęściej poza terenem szkoły. Za sam napad dziewczyna dostała karę od rodziców: nie może z koleżankami grać na komputerze. Nie wyglądała jednak zasmuconą tym faktem.
Dziewczyny nie mają też wyrzutów sumienia z powodu napaści na Karolinę. - Biłam, bo jej nie lubię. Denerwowała mnie – mówi jedna z nich.


Nie nie drogi polaku to nie obrazki z więzienia o zaostrzonym rygorze. To historyjka z ot jednego podwarszawskich gimnazjów (zawsze mówiłem że trzeba uważać na podwarszawskie rejestracje). Gdybyś zastanawiał się jak wychować dziecko w tym kraju na uczciwego, przyzwoitego człowieka to zastanawiaj się dalej. Powodzenia...

Polski sąsiad

Mój przyjaciel od niedawna relokowany z daleka przez firmę do syfu, nie może zrozumieć dlaczego jego polski sąsiad zastawia mu codziennie bramę i furtkę wielką furą mimo zakazu parkowania tak że nie może wyjść z domu... Były prośby, groźby, straż miejska. I nic. Odpowiedz jest nie bo nie! lub JCKN (Ja cie kutasie nauczę) lub "moge se stawiac gdzie chce" Welcome to Poland my friend...

piątek, 25 grudnia 2009

Święta - czas wybaczenia i miłości





Ahhhh na reszcie Święta! Czas miłości i przebaczenia! Otwartości na bliźniego i wzajemnego umiłowania! Niektórzy mówią że nawet polski skurwysyn w tym podniosłym czasie potrafi przemówić ludzkim głosem. Nie wiem, nigdy nie słyszałem. Osobiście w to wątpie i z satysfakcją zamieszczam obrazki efektów rozmiłowania w Świętości i polskim skurwysyństwie narodu…
Krótki opis-otóż widzimy dwa upierdolone lusterka i zniszczone drzwi od samochodu… Nie wiadomo co było powodem agresji dobrego polaka. Może rozwścieczył go fakt że właściciel auta zahaczył kołem o wypalone od psich gówien klepisko które miało być trawniczkiem, może wręcz właściciel auta niepostrzeżenie rozgniótł największe z psich gówien będące chlubą pieska rozmodlonego polaczka? Może nie spodobała się rejestracja samochodu, a może po prostu polski skurwiel musiał komuś dać lekcje w czasie świąt by lepiej wchodziła wódeczka i śledzik. Jedno jest pewne właściciel auta zapamięta polską świąteczno-braterską miłość na długo... I tym skurwysyńsko polskim jakże typowym akcentem życzymy wszystkim. Wesołych Świąt!

wtorek, 22 grudnia 2009

Niezmierzone skurwysyństwo

Czasem człowiek stara się zsyntetyzować polskie skurwysyństwo, nadać mu jakiś sens, jakieś wytłumaczenie, początek, koniec. Mimo usilnych prób syntezy polskie skurwysyństwo jednak umyka definicjom ucieka wszelkim ramom czy gotowym schematom, jest praktycznie niemierzalne, nie ma wytłumaczenia. Dlatego, niczym wszechświat, warto go badać. Ot kilka dni temu pisaliśmy o 3 młodych skurwielach, dumnie zwanych blokersami, którzy zabili tylko po to żeby popatrzeć jak ktoś umiera, dziś czytamy o 3 śmierdzielach, którzy pobili do nieprzytomności kierowcę autobusu… Powód? Bo zwrócił im uwagę na przystanku końcowym żeby nie stali w drzwiach bo wyziębiają autobus…

Za tvn24
Ustalono, że 51-letni kierowca autobusu stał obok pojazdu, korzystając z kilkuminutowej przerwy. Na przystanku pojawiło się trzech młodych mężczyzn, którzy stanęli przy drzwiach autobusu. Ponieważ jest on wyposażony w automatycznie otwierane drzwi, które reagują na bliskość osób, kierowca zwrócił im uwagę, aby odsunęli się od drzwi, bo wnętrze pojazdu zbytnio się wychłodzi.

- Ta uwaga rozwścieczyła mężczyzn. Rzucili się na kierowcę, przewrócili go na chodnik, bili pięściami i kopali - relacjonował Gwis. Potem odeszli w kierunku ulicy Piotrkowskiej. Pobity kierowca z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu został przewieziony przez pogotowie do szpitala.

Wydarzenia zarejestrowała kamera policyjnego monitoringu. Tuż po zdarzeniu w jednym z klubów przy ulicy Piotrkowskiej policjanci zatrzymali dwóch podejrzanych w wieku 24 i 27 lat. Obaj byli nietrzeźwi, mieli po prawie promilu alkoholu w organizmie.

27-latek jest znany policji z wcześniejszych kradzieży, rozbojów i pobić. Po wytrzeźwieniu obaj sprawcy usłyszą zarzuty pobicia. Grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności. Trwa ustalania personaliów trzeciego z napastników.

Po raz kolejny, dobry człowieku, potwierdza się fakt że nie warto mieszać w szambie, nie warto zwracać uwagi czy starać się wpływać na polskie skurwysyństwo by choć trochę poprawić otaczającą zasyfiałą rzeczywistość. Bulgoczące skołtunienie odgryzie się zajadle, a obitą mordę będziesz leczył sam…

czwartek, 17 grudnia 2009

Wyżyny skurwionej psychiki

Dziś ciekawy proces-banda młodych polskich skurwieli zabiła dwójkę ludzi by zrobić sobie prezent na urodziny i żeby zobaczyć jak umierają. Bez powodu, bez przyczyny, bez sensu. Tak po prostu. Mordy? Typowo skurwysyńskie, zacięte, łyse, polskie jak "ziomale" (kojarzy się ze smierdzącą dupą w dresie) z blokowisk.
Mnie jako biologa syfu i skurwysyństwa w tym kraju uderza niezwykła wprost szybkość ewolucji genów skurwysyństwa wśród blokowisk która doprowadziła do wytworzenia się czystego skurwysyśtwa w najbardziej potwornej formie.


za TVN 24

19-letni obecnie: Krzysztof L. i Bartosz C. oraz 17-letni Mariusz K.
Czytanie zeznań na temat pierwszego zabójstwa
zostali oskarżeni o zabójstwo 16-latka. Krzysztof L. i Bartosz C. będą także odpowiadać za zabójstwo 32-letniego sąsiada. Cała trójka została doprowadzona z aresztu. Sąd zgodził się na publikację wizerunków oskarżonych. Na rozprawie oskarżeni zachowywali się swobodnie - często się uśmiechali.

Jako pierwszy na pytania sądu odpowiadał Krzysztof L. Pytany, czy przyznaje się do winy, odparł "niby tak". Odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał jego obszerne zaznania ze śledztwa, z których wyłaniał się makabryczny obraz obu zbrodni. To właśnie Krzysztof L. przyznał, że mordowali, bo "chcieli zobaczyć, jak to jest zabić człowieka". On jako jedyny z trójki oskarżonych był wcześniej karany.

Najmłodszy z nich nie ma ukończonej nawet szkoły podstawowej. Dwóm 19-latkom grozi dożywocie; najmłodszemu - kara 25 lat więzienia. Obecna w sądzie matka zamordowanego 32-latka powiedziała dziennikarzom, że chciałaby dla nich kary śmierci. - Uważam, że za takie bestialstwo nie powinno być łagodniejszego wyroku. Oni to zrobili z premedytacją, szli z zamysłem zabicia - powiedziała. Przyznała, że obawia się stanąć przed nimi w sądzie, ale - jak podkreśliła - nie może stchórzyć. - Zapytam się ich tylko, dlaczego to zrobili. On był spokojnym człowiekiem, nie powinni go zabić, on powinien żyć - mówiła ze łzami w oczach.

Zbrodnia miała być "prezentem"

Do pierwszej zbrodni doszło pod koniec października 2008 roku w mieszkaniu przy ul. Więckowskiego w Łodzi. Znaleziono tam ciało 32-letniego właściciela z poderżniętym gardłem. Jak ustalono, zbrodni dokonali jego dwaj sąsiedzi - oskarżeni 19-latkowie. Zbrodnia miała być "prezentem" dla jednego z nich z okazji 18. urodzin.

Początkowo cała trójka piła alkohol. Gdy właściciel mieszkania położył się spać, oskarżeni postanowili go zabić. Z wyjaśnień Krzysztofa L. wynika, że Bartosz C. przytrzymywał nogi ofiary, a on dusił mężczyznę poduszką i wbił mu w szyję nóż. Gdy ofiara przestała reagować, obaj poszli zapalić papierosa. Później wrócili do pokoju. Wtedy jeden z oprawców wyjął nóż z szyi mężczyzny i przez kilka minut obserwowali, jak ofiara się wykrwawia i umiera. Na koniec ugodzili go nożem w brzuch. - Chciałem zobaczyć, jakie to jest uczucie, gdy nóż wchodzi w ciało - mówił L. Po zabójstwie, sprawcy zapakowali w poszewki i ceratę wszystkie
Czytanie zeznań na temat drugiego zabójstwa
przedmioty, których dotykali i zatarli ślady.
"Uderzaliśmy go, żeby szybciej umarł"
Do drugiego zabójstwa doszło w grudniu ub.r. w mieszkaniu jednego ze sprawców. Ofiarą był ich znajomy 16-latek. Dusili go sprężyną od ekspandera, później bili drewnianą pałką po całym tułowiu. - Uderzaliśmy go, żeby szybciej umarł. Chcieliśmy zobaczyć, czy będą ślady na ciele - tak relacjonował zbrodnię Krzysztof L.
Później oprawcy położyli belkę na szyi ofiary i stawali na niej zapierając się rękoma o sufit, "żeby był silniejszy nacisk". - Ja już widziałem, jak umiera człowiek od
Jednej ze swoich ofiar poderżnęli gardło, drugiego – swojego... czytaj więcej »
noża, teraz chciałem zobaczyć, jak umiera duszony - wyjaśniał L. Gdy nastolatek zmarł, zawinęli jego ciało w koc i przewieźli na dwukołowym wózku do parku. Tam zwłoki porzucili w stawie i przykryli je gałęziami. Później rozeszli się do domów, a następnego dnia znów razem pili alkohol.
Po drugiej zbrodni cała trójka została zatrzymana przez policję. W śledztwie Mariusz K. i Krzysztof L. przyznali się do winy. Z kolei Bartosz C. nie przyznał się do dokonania zbrodni.
Sąd dla nieletnich zdecydował, że 16-letni wówczas Mariusz K. za swój czyn będzie odpowiadał jak dorosły. Cała trójka została poddana obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Jak wynika z opinii biegłych, w chwili popełnienia zbrodni wszyscy byli poczytalni.


Koszmar prawda? Witamy w Polsce. Jak dobrze że jesteśmy cywilizowani i nie mamy takich barbarzyństw jak kara smierci! Już się zastanawiam jakie okoliczności łagodzące znajdzie sąd by dać szanse tym młodym skurwysynom. Może jeszcze mogli by zostać czyimiś sasiadami. W końcu całe życie przed nimi...

środa, 16 grudnia 2009

Ubiczowanie polskim skurwysyństwem.

Smakowanie polskiego skurwysyństwa ma w sobie coś ze sportów ekstremalnych. Im wyżej latasz tym mocniej pierdolniesz. Niestety w przeciwieństwie do sportu, kontuzji ulega ciało i umysł. Wczoraj doświadczyłem ubiczowania polskim skurwysyństwem.

Tak się składa że czasami mam zaszczyt pomieszkiwać w okolicy którą śmiało można nazwać oazą skurwysyństwa. Wypalone od psiego gówna trawniki, pety gaszone na klatce schodowej, śmieci walając się obok drzwi ot taki polski klimacik i przeniesienie modelu zachowań z zasyfiałej obory.
Tak tak, powiększa nam się grono nowych przyjezdnych, przynoszących swoją kulturę i porządek.
Jako coraz bardziej wytrawny badacz syfu czasem zapuszczam się w te rejony by na nowo czerpać energię z podkładów polskiego skurwysyństwa. Wczoraj tj. we wtorek przeżyłem misterium „ubiczowania skurwysyństwem”.
Zacznijmy od początku…
Moi sąsiedzi to zaradna para polaków. Nigdy nie widziałem żeby trudzili się pracą mimo tego często zmieniają samochody i mają się świetnie-i nic mi do tego. Pani ma zamiłowanie do białych kozaczków tlenionego koloru włosów i lubi używać słowa „kurwa zamiast przecinków, Pan za to preferuje odzież sportową a szczególności ortalionowe dresiki robiące „szuszuszu” przy chodzeniu. Również lubi używać słowa „kurwa” i „chuj” i ma typowo podkurwioną polską gębe. No i ważna sprawa są uczciwymi katolikami o czym informuje nas wysmarowany kredą katolicki kodzik na złe duchy na drzwiach. To ostatnie oczywiście zobowiązuje do kochania i szanowania bliźniego-szczególnie w polskim stylu.

Przygotowując się na pracowity dzień położyłem się spać wcześnie. Już śniłem o planach na przyszły dzień gdy o godz 2giej nad ranem obudziły mnie skurwysyńśkie ryki i bluzgi przed oknami. Jak się po chwili okazało był to dopiero początek. „Sąsiedzi” postanowili po raz kolejny o godz 2 nad ranem ściągnąć dwudziestu najebanych przyjaciół z półświatka na wieczorek towarzyski. Rzucający radośnie „kurwami” i „chujami”, goście nie omieszkali na klatce rozjebać paru butelek, drzeć mordy, odlać się, nacisnąć wszystkich guzików w domofonie budząc wszystkich itd.
Zaradni towarzyscy polacy, mieli głęboko w dupie że jest środek nocy, początek tygodnia, ludzie idą do pracy, niektórzy mają małe dzieci itd. Wszystko to gówno ich obchodziło. Przecież w dekalogu prawdziwego polaka jest napisane – sraj na innych- jesteś tylko TY!
Zaczęła się rozpierucha na całego, z darciem mordy najebką i muzyczką „umcyumcy”… Policja która pojawiła się w którymś momencie poprosiła grzecznie o ciszę i odjechała-oczywiście ze skutkiem żadnym. Tak było do 6stej rano, kiedy to ostatni goście załatwiali swoje potrzeby biologiczne na klatce.

Po 2 godzinach snu, ledwo żywy i nieprzytomny, zdążyłem się z pokłócić z żoną, spieprzyć większość rzeczy w pracy, zasnąć prawie na stojąco, oczywiście z góry mogłem zapomnieć o treningu, zaplanowanej na ten dzień kolacji i dobrym humorze.
Gdzieś tam w otchłani mózgu kołatały się doniesienia prasowe sprzed kilku miesięcy opisujący jak to w Irlandii jeden z rodowitych Irlandczyków rzucił się na polską rodzinę mieszkająca obok, z kijem baseballowym bo nie mógł wytrzymać ciągłych grylików,nocnych imprez i spotkań…. Artykuł traktował o „uprzedzeniach do polaków”… Ja również jestem uprzedzony…Wiem że człowiek zanurzony w polskim skurwysyństwie na dłużej albo ulegnie albo zdechnie, trochę jak z za późnym otworzeniem spadochronu…

sobota, 5 grudnia 2009

Misterium Polskiej kołtuńskiej mordy

Mamy weekend. Czas spokoju i odprężenia. Przemierzając dość luźne ulice stolicy doświadczyłem dwóch obrazków polskiego skurwysyństwa które wprowadziły mnie jak zawsze w zadumę.
3 pasmowa droga -organicznie do 80. Lewym pasem 60/godz ciągnie srebrnym mercedesem 220 polski cham. Za nim mruga na niego facet w dostawczaku. Polski skurwiel ani myśli zjechać. Kiedy dostawczak zjeżdża na środek, żeby wyprzedzić środkiem-polski skurwiel przyspiesza i zajeżdża mu drogę, kiedy dostawczak zjeżdża z powrotem na lewy to i polski kutas kieruje swoją srebrną rakietę na lewy. Potem był koncert wzajemnego zajeżdżania i hamowania przed nosem. Gdy dojechaliśmy do świateł ukazała się w mercedesie dość już zniszczona ale wciąż butna morda starego polskiego skurwysyna badylarza. Zdawała się mówić: „to ja tu kurwa jestem szefem a wam wszystkim ch… w d….. ja was nauczę!”

Dojechawszy już do ulic osiedlowych, jednopasmowych dopadł, tym razem mnie, skurwiel w seledynowym focusie. Wszystko było by super gdyby nie to że polak stwierdził że zrobi mi garaż w dupie - jadąc 5 centymetrów za mną. W ten sposób polak daje znać o swoim skurwysyństwie i problemach z erekcją oraz tym że przepisy są tylko dla debili-(jechałem ok 60). Coś na kształt „spierdalaj bo ja tu jadę”. Ponownie spotkaliśmy się na światłach. I ujrzałem najbardziej paskudną tłustą skurwysyńską zacietrzewioną polską mordę jaką w tym miesiącu widziałem. Wybałuszone gały i fałdy na skurwysyńskim zmarszczonym czółku mówiły-„i co kurwa ?”. Słowa które zresztą skurwysyn wypowiedział zza szyby licząc na jatkę (aczkolwiek skurwysyn polski zawsze gloryfikuje kult siły który w trzech słowach można określić jako „chcesz w mordę”?) Zaśmiałem mu się w polski ryj i odjechałem…
Jest coś takiego w polskich facjatach które wyróżnia prawdziwych polaków z powyższego obrazka od reszty nacji. To lekkie podkurwienie, to napięcie niczym przy sraniu z zatwardzeniem, czasem porażająca tępota, ta odrobina cwaniactwa i szczypta kompleksów.
Do tematu wrócimy…
Tak czy owak gdy będziecie na Gocławiu- wypatrujcie seledynowego focusa- może i wy spotkacie tam waszego polskiego przyjaciela…
Miłego odprężającego weekendu…

czwartek, 3 grudnia 2009

Norwegów polskie przygody

Dziś media podały ciekawostkę z cyklu "witamy w polsce".
Otóż przybyła do polski para Norweskich wędrowców. Podróżują razem od 28 lat. Przeszli do tej pory 250000 kilometrów 43 kraje. Idą na piechotę a cały swój dobytek przenoszą im trzy osły. Ot tacy ciekawi dziwacy...
Zatrzymali się na nocleg pod Golubiem Dobrzyniem. Podczas gdy smacznie sobie chrapali ktoś osiołkowi wpakował kule w łeb-i koniec podróży. Para jest zrozpaczona. Konkluzji też brak... Na pewno miło wspomną przygodę w Polsce.
Niektórzy rezolutni polscy internauci wnioskowali że na pewno „sami go zabili bo teraz chcą nowego” (polskie myślenie) lub że "powinno się włóczęgi pozamykać". Puenty brak, no może tylko "Łelkom tu poland".

wtorek, 1 grudnia 2009

Kraj sprawiedliwości

Zamieszczam link tylko dlatego że sprawa obiła mi się o uszy kilka lat temu i pasuje jak ulał do obrazu syfu i skołtunienia. Kiedyś trochę jezdziłem na moto-lecz polska szybko wyleczyła mnie z pasji. Od osób które były w pobliżu w tamtym czasie wiem że wyglądało to na ewidentne zabójstwo z premedytacją. Rzekomo coś tam sobie wcześniej powiedziali. Tak czy owak polski skurwysyn dyrektor wpakował chłopaka na latarnie "bo chciał go nastraszyć".
Dla tych co nie mają pojęcia co to GS500 to spieszę wyjaśnić iż jest to ot taki motorek do nauki.. żaden ścigacz.
Pamiętaj dobry człowieku skurwysyństwo w polsce umocowane jest w skołtunionej sprawiedliwości:

Życie warte 180 zł

Polska sprawiedliwość

Warto zwrócić uwagę że w polskim syfie sprawa ciągnęła się 2 LATA!!! Rodzina przechodzi koszmar a sąd postara się żeby poczucie krzywdy i bezkarności było zaserwowane w iście polskim stylu! Czyli w takim gdzie skurwysyn/morderca smieje się rodzine zabitego w twarz. (pamiętajmy że mówimy tu z przypadku zabójstwa a nie nieszczęśliwego wypadku spowodowanego przez jakąś sierotę)

Mnie jako entuzjastę polskiego syfu zastanawia dodatkowo jedna rzecz. Po co w miejscach śmiertelnych wypadków zamykać ruch na kilka godzin, robić pomiary, przesłuchiwać świadków. Zupełnie jakby się chciało na siłę udokumentować zdarzenie. Może warto od razu poprośić sprawcę o listę wpływowych znajomych lub wyciąg z banku-jeżeli ten jest wystarczająco wysoki a wypadek spowodowany jest z premedytacją, można by wlepiać karę administracyjną równie wysoką jak za zabicie chomika... Po co ta pseudo poważna szopka ze sprawiedliwośćią w polskim wydaniu?

Przekrojowy charakter syfu

Istotną cechą syfu jest to że ma charakter przekrojowy. Gdziekolwiek pobrać próbkę-na pewno tam będzie!

Dziś na autostradzie A4 był duży karambol zderzyły się najpierw 2 tiry, po czym, ponieważ tirowcom nie chciało się oznaczyć miejsca wypadku zgodnie z przepisami (po co? wszak polak potrafi), pieprznęły w nie kolejne tiry na domiar złego przewożące nowe samochody, w efekcie samochody fruwały w powietrzu a z czterech ciężarówek zostały drzazgi. Chyba nikt się nie zabił. Tyle że straty można liczyć w milionach… Ot zwyczajny poranek w syfie… Ktoś powie wszędzie są wypadki. Tak drogi Polaku, ale tylko w polsce tak głupie… (niestety z głupoty często giną też ludzie)
Mamy oto autostradę bez pasa awaryjnego (bo po co) na której ograniczenie jest do 110 (prędkości poruszających się nią polaków oscylują od 130 do 230-wszak polak jest świetnym kierowcą), na której dochodzi do wypadku tirów który to wypadek jest nieoznaczony (też po co). Ta sama autostrada kawałek wcześniej została oddana w stanie jak na syf przystało katastrofalnym:
Za PAP/dziennik polski:

Nawet przy prędkości niższej od dopuszczalnej, samochód co chwilę podskakuje na nierównościach. Gołym okiem widać fałdy na asfalcie, a przy tzw. węźle wielickim odczuwa się także wyraźnie różnice poziomów nawierzchni.
Zdaniem użytkowników nowego odcinka A4, pomiędzy Krakowem i Szarowem można wyliczyć znacznie więcej niedociągnięć. Np. niedostatecznie wyraźnie oznakowany wjazd na autostradę w Krakowie. Kierowca ma tam zaledwie kilkadziesiąt metrów na decyzję, gdzie skręcić, a do tego tablica kierunkowa A4 na Katowice jest znacznie większa od tej na Rzeszów.


Krótko mówiąc syf malaria! Na szczęście Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (żeby zrozumieć tą instytucję należy zobaczyć w jakim syfie przeprowadzane są remonty i stan polskich dróg) uspokaja:
że sukcesywnie będzie egzekwować od wykonawcy poprawki w ramach gwarancji - pisze "Dziennik Polski".


Innymi słowy partacze z GDDKiA uspokajają że nowa dopiero co wybudowana za ciężkie pieniądze droga będzie naprawiana przez partacza który ją od samego początku wykonał jak gówno.
Otóż kluczowym słowem do powyższego obrazka jest w polsce słowo „PRZETARG”. Jak to się w polsce zwykło w mediach mówić: „wszystko odbyło się zgodnie z procedurami”. A że efektem jest gówno zagrażające życiu, wybudowane za ciężkie pieniądze to jest już nieistotne. Ważne że są „procedury”. Będzie najtaniej i co za tym idzie najgównianiej, ale za to nikt (prokuratura, ABW, CBA, czy inne) się nie przypieprzy że nie było zgodnie z procedurami…
Już prorokuję że przez okres rękojmi wykonawca będzie naprawiał ten syf (blokując ruch i robiąc pierdolnik wokół-jak zwykle) po czym po okresie rękojmi drogę trafi szlag. I trzeba będzie rozpisać nowy przetarg, i ktoś tam go ponownie wygra itd.

Przypomina się też trochę inny przykład tzw. „procedur”. Nasi żołnierze jadąc na misje do Iraku dostawali buty w których pękały podeszwy, rozklejające się kurtki i broń osobistą która rozlatywała się w rękach (głośna sprawa sprzed kilku lat). Też było najtaniej, najlepszej produkcji polskiej (rzecz jasna!) i zgodnie z „procedurami”. Wszyscy byli więc zadowoleni-oprócz żołnierzy… Jak zwykle…
Niby kraj w Europie, niby w UE, niby są procedury, niby jest prawo, niby jest normalnie…