sobota, 25 grudnia 2010

Dlaczego nie ma sezonu polowań na polskiego skurwysyna?

Zastanawiające: dlaczego można bezkarnie odebrać życie dzikowi lub jeleniowi a polski skurwysyn jest gatunkiem prawnie chronionym… Mamy Święta, piękna tradycja, niemniej jednak polskie skurwysyny osiedlowe, gniewne młode okoliczne śmierdziele postanowiły się w nocy zgromadzić pod oknami (oczywiście nie swoimi) by w duchu pojednania i miłości razem się najebać, zdemolować kilka samochodów i zasrać odnowione elewacje napisami „LEGIA KING”. Policja? Policja, Straż Miejska ma takie zgłoszenia w poważaniu, interweniuje po kilku godzinach. Najwyraźniej jest zajęta łapaniem „łapówkarzy” próbujących przekupić ich krówkami i czekoladą (za co grozi delikwentowi 10 lat) i w zasadzie nic nie może zrobić… Co innego gdyby zainterweniować z inicjatywy obywatelskiej (już kilku sąsiadom puszczają nerwy i chętnie rozwiązali by problem „we własnym zakresie”) niestety wtedy od razu jest paragraf. Nawet jeżli demolowane jest ich własne mienie, można co najwyżej zadzwonić na policje...
Tak czy owak okolica kołysana była do snu kurwieniem, tłuczniem butelek i ryczeniem skurwysyńskich ryjów na nutę przyśpiewek bandytów stadionowych do 6tej nad ranem.
Aj przydałby podobnie jak z sezonami na dzika, sezon na polskiego skurwysyna, taki kontrolowany odstrzał. W końcu spreparowana morda młodego gniewnego kazirodczego kundla nie mogła by straszyć ze ściany bardziej niż spreparowany dzik. Może jakiś projekt ustawy z inicjatywy obywatelskiej czy coś…

wtorek, 21 grudnia 2010

Trudno przejść obojętnie

Trudno przejść obok takiego kąska obojętnie:

Za TVN24
Jan G. ma 52 lata. W ostatni weekend pokłócił się z żoną. Był pijany, żądał od niej pieniędzy. Gdy odmówiła, zabił ją kijem od miotły. Dwa dni przed tragedią, po poprzedniej rodzinnej awanturze, policja odwiozła mężczyznę do szpitala psychiatrycznego w Bolesławcu. Nie przyjęto go na oddział - lekarze tłumaczą, że odmawiał leczenia.
Jak relacjonuje Jerzy Szkapiak, prokurator rejonowy w Lwówku Śląskim, Jan G. zabił poprzez "zadawanie mnogich uderzeń kijem od miotły - w głowę i inne okolice ciała".

- Tak, tak, szczególnie jak wypił na przykład piwo na dole w sklepie, to lubiał krzyczeć, zaczepiać ludzi, wyzywać - przyznaje Stanisław Rasiński, który mieszka w tej samej wsi. I dodaje, że sąsiedzi czasem się go trochę bali.

Policja monitorowała

Małżeństwem byli od 11 lat. Ona starsza od niego o 22 lata. Mieszkali na obrzeżach wsi Giebułtów na Dolnym Śląsku. Jako małżeństwo posiadali tzw. niebieską kartę - to specjalna procedura policji opracowana do postępowania w przypadkach rodzin borykających się z problemami przemocy domowej. - Starsza była kobieta, schorowana. No nieraz kłótnie były między nimi - potwierdza jedna z mieszkanek Giebułtowa.

Ale, jak mówi Marek Madeksza z policji we Lwówku Śląskim, żona wiele razy przychodziła i nalegała, żeby policjanci zakończyli tę procedurę, ponieważ wszystko wróciło do normy.

Jan G. był też znany pracownikom Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu, gdzie się leczył. Ostatni raz przebywał tam od 15 kwietnia do 25 maja. Jednak jego wizyty w szpitalu nie przynosiły żadnej poprawy. Gdy tylko wracał do domu, nie brał przepisywanych leków, znów się upijał, znów miał zaburzenia, znów bił żonę.

Dwa dni przed zabójstwem również po awanturze z żoną trafił do tego szpitala. Lekarz jednak orzekł, że nic mu nie jest i wypuścił do domu.

- Takiego pacjenta chronią różnego rodzaju przepisy.
Oprócz tego, że jest potencjalnym pacjentem jest również obywatelem tego kraju (Piękne słowa!!!! dodałbym że jest też kwiatem tej ziemi-przypowieść autora). I jako takiego nie można przyjąć do szpitala, do leczenia przymusowego, jeżeli on nie zdradza zaburzeń psychicznych. W chwili badania pacjent zaburzeń psychicznych nie zdradzał. I powtarzam, nie wyraził zgody na leczenie - tłumaczy dr Maciej Jakimek z Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu.

Szpital tłumaczy decyzję tym, że mężczyzna zdążył już wytrzeźwieć i zachowywał się normalnie, bowiem zanim do nich trafił w ostatni czwartek, najpierw spędził noc w areszcie.

Dwa dni później Jan G. zabił swoją żonę. Jakimek, pytany czy tragedii można było zapobiec, przyjmując pacjenta na szpitalny oddział, mówi, że "to uproszczenie". - Nie ma gwarancji, że po leczeniu by tego nie zrobił - podkreśla lekarz.

- Oczywiście, powinien być kierowany na przymusowe leczenie. Ale Polska to jest taki kraj, który daje przyzwolenie różnym pijakom na to, żeby pastwili się nad swoimi rodzinami - dodaje Jakimek. (To są natomiast słowa święte-przyp autora)


Jan G. trafił do aresztu. Prokuratura na razie zakłada, że chciał pobić, a nie zabić. Grozi mu więc do 12 lat więzienia.
(Więc wszystko jest OK-przyp autora)


Jasne, niby wszędzie na świecie można znalezc przykłady przemocy domowej, zabójstw i patologii. Ale jakoś tu zawsze mają posmaczek syfu, kazirodczego skurwienia, wiejskich cepów i smrodu wódy i totalnej bezradnosci tzw „władz”. Jakoś tu zawsze dochodzi do tych najbardziej bestjalskich, skurwysyńskich mordów tak na dobrą sprawę nie podyktowanych niczym sensownym. Jak zwykle tu – i tylko tu, można kogoś zatłuc kijem w najbardziej bestialski sposób i wszystko jest ok. Bo to tylko chciał pobić… Innymi słowy swojskie klimaty…

niedziela, 19 grudnia 2010

Popruszyło!

Poprószyło, oj poprószyło! Jak co roku o tej porze już od ponad 10tys lat. Jak co roku w sraczu jednak, śnieg wywołuje tą samą konsternację i zaskoczenie. Jak zwykle „zima zaskakuje drogowców” na drogach śmierci. Jak co roku bandyci w tirach blokują doszczętnie wszystkie drogi. Tak tak kochani, były takie dni gdzie w środku europy (w polsce) w XXI wieku nieprzejezdne były wszystkie (!) drogi a korki kończyły się na granicy syfu – już za granicą, jak za dotknięciem magicznej różdżki drogi były przejezdne. Tam gdzie można było pojechać, bandyci w tirach siali śmierć i zniszczenie
Innymi słowy kraj znów przypominał zapchany kibel czyli pokazywał swoje prawdziwe oblicze.
My natomiast tym razem, pochylimy się nad tymi przezornymi, którzy nauczeni doświadczeniem, wybrali pociąg zamiast ryzykowania życia na drogach lub zamarznięcia na poboczu w oczekiwaniu na pomoc.
Jak donosiły media, kataklizm rozpoczął się już samą niesłychanie skomplikowaną operacją zmiany rozkładu jazdy. Gdzie w normalnym świecie, bilet na pociąg można kupić przez internet z rocznym wyprzedzeniem w obsranym kiblu nie było wiadomo co zdarzy się w rozkładzie jazdy na 2 dni w przód. Jak się okazało nic się nadzwyczajnego nie zdarzyło gdyż burdel był taki że nie sposób było się w niczym połapać. Jeżeli już udało nam się „załapać” na pociąg, mogliśmy doświadczyć, i to bez dodatkowych opłat za atrakcje, warunków które doświadczali więźniowie wywożeni na Sybir lub bydło wiezione na rzęź. Co jak co ale takich bajerów nie dostaniemy w byle Disneylandzie!

Za TVN 24
Siedem i pół godziny, czyli trzy razy więcej niż normalnie, trwała podróż pociągiem z Warszawy do Poznania. Najpierw doszło do awarii i skład stanął w szczerym polu. Później pasażerowie musieli czekać kilka godzin na kolejny pociąg. - Jak zawsze w takich sytuacjach pasażerowie mogą żądać zwrotu pieniędzy za bilety - oświadczył rzecznik grupy PKP Łukasz Kurpiewski. J

"Nieludzkie traktowanie pasażerów"

Pociąg TLK wyjechał z Warszawy wyjechał o 19:05 z Warszawy. Nie zajechał jednak daleko, bo przed 20. zepsuł się. - Pociąg stanął około ósmej w szczerym polu. Nie było wiadomo, jak daleko jesteśmy od danej stacji. Przemiły pan konduktor, który łudził nas bardzo dziwnymi informacjami, że zaraz przyjedzie pociąg, że będą dodatkowe wagony, że może będzie darmowa kawa, herbata, nawet nie chciał nam podstemplować biletów - opowiada pani Anna.
Pasażerowie zmuszeni byli czekać kilka godzin na decyzję, jak dalej będzie wyglądała podróż. - Koszmar. Bardzo, bardzo nieludzkie traktowanie przez kolej pasażerów - dodaje kobieta. - Wrzask dzieci, płacz, no taki mały horror - podsumowuje podróż pan Maciej.

"W takich warunkach wożono zesłańców na Sybir"

Ostatecznie na stacji w Bednarach pasażerowie przesiedli się pociągu relacji Lublin – Świnoujście. Do Poznania dotarli około godziny 2.30.
Pasażerowie warunkami podróży są zbulwersowani. - Trzy-cztery godziny bez ogrzewania w polu bez światła (...) Wrzask dzieci, płacz, no taki mały horror - mówi pan Maciej. Inny pasażer, Oskar, historię podsumowuje jeszcze ostrzejszymi słowami: - Jak może wyglądać według pani podróż PKP? Bardzo nieprzyjemnie. W takich warunkach wożono zesłańców na Sybir. (...) To są usługi po prostu na poziomie krajów trzeciego świata.

Peron, którego nie ma, czyli chaos na kolei

Spowodowane mrozem awarie pociągów to nie jedyne utrudnienia na kolei. Od niedzieli 12 grudnia obowiązuje nowy rozkład jazdy. Zanim wyruszymy w drogę - warto sprawdzić, czy nie zmieniła się godzina odjazdu naszego pociągu.
Pasażerowie narzekają na chaos i brak informacji. - Na rozpisach (jazdy) nie ma żadnej informacji. Nikt nic nie wie - narzekają pasażerowie.
W nowym rozkładzie jazdy pojawiło się wiele nowych połączeń. Na przykład z Katowic do Białegostoku, Przemyśla, Warszawy – wszystkie pociągi na tych trasach odjeżdżają z katowickiego dworca z peronu 5. Problem w tym, że… takiego peronu nie ma. Bo perony w Katowicach są tylko cztery.
Za rok będzie lepiej?
PKP Intercity za sytuację przeprasza.
-Rozkład jazdy jest wynikiem pracy wszystkich przewoźników w Polsce, dlatego te prace tak bardzo przedłużyły się w tym roku i rzeczywiście zgadzamy się, ja się też zgadzam z tym, że przedłużyły się o ciut za długo. Ten rok dał nam się tak we znaki, że na pewno w przyszłym roku będzie to wyglądało inaczej. Ja bym chciała też osobiście pasażerów w imieniu firmy przeprosić za wszystkie niedogodności i utrudnienia z tym związane. Mam nadzieję, że ten tydzień, kiedy ten rozkład jazdy wszedł w życie będzie coraz mniej takich zdarzeń, wypadków - mówi rzeczniczka firmy Magorzata Sitkowska.
(Niedogodności proszę pani to jest zepsuta spłuczka w sraczu, to co wy prezentujecie to jest kryminał)

Kolejny smakowity kąsek:


Za tvn24
To była podróż jak z koszmaru: pociąg relacji Warszawa - Wrocław nie dość, że opóźniony o trzy godziny, jechał bez hamulców, radia i ogrzewania. Chaos na kolei trwa od kilku dni, a pasażerom kończy się cierpliwość. - To jakaś kpina - mówią.
Od kilku tygodni kolej walczy z pogodą. Obfite opady śniegu i tęgi mróz nie ułatwiają podróży pociągami. Skomplikował ją nowy rozkład jazdy, wprowadzony w ubiegłą niedzielę, który zamiast pomóc pasażerom, utrudnił podróżowanie. W związku z sytuacją na kolei SLD zapowiedziało złożenie wniosku o odwołanie ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. W czwartek pod wnioskiem było 40 podpisów. Żeby złożyć wniosek o wyrażenie ministrowi wotum nieufności, musi podpisać się pod nim 69 parlamentarzystów. Do odwołania ministra potrzebna jest większość głosów ustawowej liczby posłów - czyli 231. PO i PSL wniosku nie poprą.
Bez ogrzewania i hamulców
W piątek rano mają wysłuchać informacji w Sejmie w sprawie wprowadzenia nowego rozkładu jazdy pociągów oraz warunków podróżowania pasażerów.

A te najlepsze nie są. Pociąg Eurocity Warszawa-Wrocław powinien dotrzeć do stolicy Dolnego Śląska w czwartek przed 21. Tymczasem wjechał na peron przed północą. Przyczyną wielogodzinnego opóźnienia prawdopodobnie była awaria hamulców. Urządzenia zepsuły się w połowie drogi z Warszawy do Wrocławia, w miejscowości Kutno. Pasażerowie mówili, że nikt nie informował ich, jak długo będą musieli czekać na dalszą podróż.
W tym samym czasie popsuło się radio. Nie działało też ogrzewanie.

- To jest prawdziwa kpina. Czekałam na ten dzień trzy, albo nawet cztery miesiące, a przez kolej wygląda jak wygląda. Pociąg miał być w Lesznie o godzinie 19.08, a był o 23. Teraz jestem we Wrocławiu - mieście, którego nie znam i czuję się naprawdę świetnie - mówi jedna z pasażerek pechowego pociągu.
Wtóruje jej inny pasażer: - Na odcinku Poznań-Wrocław pociąg jedzie w XXI wieku ze średnią prędkością 35-40 km/h, a już na odcinku Poznań-Warszawa jedzie z prędkością 100-120 km/h. Uważam, że coś można by tutaj zmienić - uważa.



Kochani nie łudźmy się że są to przypadki odosobnione, w podobnych okolicznościach kiblowało wielu moich znajomych, podczas ostatnich podróży. Na mrozie bez ogrzewania, światła, żadnych informacji w szczerym polu, wśród płaczących dzieci i panikujących matek. Chciało by się pokusić tu o komentarz opisujący nieskończone skurwysyństwo i brak kompetencji padliny zwanej koleją w polsce. Lecz na to po prostu brak słów, zresztą ww obrazki mówią same za siebie… Najważniejsze jest to że jak zwykle nikt ale to zupełnie nikt nie jest winny. Tam gdzie w normalnych krajach poleciały by głowy od dyrektora do ministra tak w syfie, pojechano paru prezesom po premii, opisując to w mediach jako straszną karę. Nikt w syfie nie traci dobrego humoru. Osobiście wolę zapłacić każde pieniądze Niemcowi, Francuzowi czy Hiszpanowi za świadczenie usług na polskich torach w ludzkich warunkach niż polakowi za wożenie ludzi jak bydła na rzęź.

Dlaczego ten blog- czyli kilka słów wytłumaczenia

Ponieważ blogger w serwisie google bardzo się stara by sieć nie była do końca anonimowa więc chwilowo nie włączam się do komentarzy pod postami . Jestem jednak winien wyjaśnienie dlaczego ten blog powstał i dlaczego wciąż zapełniają go nowe ścieki z szamba.
Na początek warto zaznaczyć że Doprzodupolsko nie jest ani nowym odłamem „Otopolski” ani nie jest prowadzony przez któregokolwiek z członków „personelu”. Niemniej jednak przyznam że Prof. Necro (uszanowania dla Pana profesora ;-) ) jest tym dla nauki o syfie czym Noam Chomsky jest dla współczesnego językoznawstwa. Usystematyzowanie takich pojęć jak „polski syf, polski ryk, polski kundel, kibel, kartoflisko itd.” wpisuje się już do dziedzictwa naukowego, i szczerze mówiąc trudno tu o lepsze określenie pojęć podstawowych tej trudnej nauki ;-). Oddając cesarzowi co cesarskie, przyznam że właśnie tacy ludzie jak Necro czy też świetny ale gdzieś zaginiony w akcji (może pożarty przez polski ryk) Burakożerca, natchnęli mnie kiedyś nadzieją że w syfie są jeszcze normalni ludzie, trzeźwo patrzący na Polską rzeczywistość, potrafiący otwarcie mówić o otaczającym syfie, chamstwie, cwaniactwie, „polskiej zaradnośći” brudzie i skurwysyństwie, czyli tym wszystkim co powoduje że ten kraj jest w cywilizacji Europejskiej tylko z definicji. Na tym jednak podobieństwa się kończą…
Niestety badając niezgłębione otchłanie syfu i kundelstwa niektórzy autorzy bardzo łatwo wpadają w radykalizację i cóż tu dużo gadać, „przechodzą czasami na czarną stronę mocy”. Dlatego nurkując w szambie zawsze należy zakładać odpowiednią piankę (zdrowy rozsądek), oraz samemu starać się być kontrprzykładem takiego stanu rzeczy. I może na tym skończmy porównania.

Co tyczy się samej genezy bloga, przyznaje że ma on głównie znaczenie terapeutyczno-oczyszczeniowe. Każdy normalny wrażliwy człowiek żyjący w syfie, bombardowany każdego dnia skurwysyństwem, prostactwem, absurdem, bezsensem, brudem, psimi gównami ,chamstwem, złodziejstwem i partactwem na każdym szczeblu. Innymi słowy polską rzeczywistością. W pewnym momencie potrzebuje utworzenia „swoistego zaworu bezpieczeństwa”. To nie jest kraj dla „normalnych” ludzi…Jak to mawiali poniektórzy. Tak więc Doprzodupolsko, nie jest ani Blogiem szukającym poklasku, ani chcącym zgromadzić wielkie rzesze czytelników. Nie planuje również rozbudowy redakcji o kolejnych autorów gdyż nie takie jest przeznaczenie „Doprzodu.polsko”.
Jeżeli przekaz trafi do was: nielicznych normalnie myślących, widziących absurd życia w Polsce, znoszących codzienne ubiczowanie skurwysyństwem, i przyniesie wam to nadzieje, nadzieje że jest nas więcej czy chociażby da temat do refleksji to i zadanie publicystyczno oświatowe również zostanie wykonane. Tak więc jak to mówili wielcy wstańcie chodźmy!
Pozdrawiam

niedziela, 12 grudnia 2010

Znów biją naszych! Polacy na barykady!

Ah mamy kolejną ikonę polskiego męczeństwa. Męczennika za wiarę, męczennika za polskość, męczennika za godność. Otóż cała historia wydarzyła się daleko za oceanem w Hameryce. Ziemi obiecanej gdzie zły Jankes utrzymuje wizy dla praworządnych polaczków. Otóż Pani, dostała od policji wciry kiedy wysrała się jak prawdziwy polak swoim pieskiem na chodnik i zapomniała posprzątać gówienka. W polsce przecież to norma. Co gorsza pani wplatała się w dyskusje z policjantami jak to się zwykle w kiblu robi: „to nie ja, ja nie widziałem, to nie moje itd.” W Stanach trochę inaczej niż w kiblu takie dyskusje wyglądają. Po pierwsze policjant na patrolu to jest policjant na patrolu, interweniuje jak widzi każde wykroczenie, czy to będzie źle zaparkowany samochód, srający pies, palenie w zakazanym miejscu, czy odlanie się pod drzewem. To dla polaka jest sytuacja niebywała i niezrozumiała. No i to tkliwe zdjęcie polskiej twarzy z matką Boska w tle przedstawione w jedynym słusznym kanale informacyjnym. Rodacy brońmy czci wszystkich rodaków zasrywającymi kundlami świat! To jest atak na naszą godność i dumę! Do boju!
Biją naszych
Sytuacja trochę przypomina sprawę sprzed paru miesięcy kiedy to złe Immigration przymknęło babcie i zawróciło następnym samolotem do PRL-u. Tam też odezwała się szczekająca rodzina, notę wypierdziało polskie MSZ że to skandal. Interweniował konsul. Pózniej się okazało że babcie cofnięto bo przedłużył jej się niechcący nielegalnie wcześniejszy pobycik o jakieś półtora roku. Ach znów się chciało przyruchać system, Aj nie wyszło…

sobota, 4 grudnia 2010

Skąd w polaku gen skurwysyństwa

Od dawien dawna zachodzę w głowę dlaczego polska jest sceną niczym nie uzasadnionych najbardziej drastycznych objawów skurwysyństwa. I już nie chodzi nawet o zwykłe złodziejstwo, cwaniactwo, czy pospolite chamstwo-wiadomo polak potrafi. Chodzi o przejawy okrucieństwa, bestialstwa i skurwienia najwyższych lotów, praktycznie niespotykanych w cywilizacjach zachodnich. Wystarczy odpalić pierwszy lepszy portal newsowy z kibla i zalewa nas fala bezsensu, skurwysyństwa i okrucieństwa. Tego nie da się doświadczyć w żadnym innym miejscu. Małe mieściny i wsie będące gdzie indziej kolebkami sennego beztroskiego egzystowania są tu w polsce wylęgarną patologii, bestialstwa i skurwienia (przykład 1). W większych skupiskach ludności, polski skurwiel rozwija skrzydła robiąc tzw. Byznesy. Z forsą jest królem świata (przykład 2). Dlaczego właśnie polski kibel jest kolebką skurwysyństwa o niespotykanym natężeniu? Warto badać… warto badać… ale najlepiej z daleka, żyć w sraczu jest niezwykle trudno normalnemu człowiekowi. Jeszcze gorzej zakładać rodzinę wychowywać dzieci…


Orawa: urwali psu łeb, ciągnąc go za autem
dzisiaj, 17:02KH / PAP

Do dwóch lat więzienia grozi trzem mieszkańcom Lipnicy Małej na Orawie za zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyźni ciągnęli psa na linie przywiązanej do samochodu.
- Właścicielem psa rasy husky był jeden ze sprawców makabrycznego czynu. Tłumaczył on prokuraturze, że niedawno wziął zwierzę ze schroniska, ale po krótkim czasie zechciał się go pozbyć - powiedział dzisiaj zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu Zbigniew Gabryś,
- Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do nowotarskiego sądu rejonowego - dodał.
18, 19- i 23-latek zostali zatrzymani przez policję po makabrycznym uśmierceniu psa - przywiązali psa do samochodu i tak długo go ciągnęli, aż urwali zwierzęciu łeb. Wszyscy byli pijani; jeden z nich miał prawie 2,5 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Wobec sprawców zastosowano dozór policyjny. Mają też zakaz opuszczania kraju. Ponadto kierowcysamochodu, za którym uwiązano psa, przedstawiono zarzut prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Jak mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, "takie zachowanie powinno być karane z pełną surowością". - Niechcianego psa można oddać bez żadnych konsekwencji do schroniska - przypomina.
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/orawa-urwali-psu-leb-ciagnac-go-za-autem,1,4014847,region-wiadomosc.html

Łódź: potrącił pieszego, bo ten zwrócił mu uwagę
23 lis, 14:53Wiesław Pierzchała / Polska Dziennik Łódzki

"Polska Dziennik Łódzki": Krewki kierowca, który potrącił 37-letniego łodzianina przy szkole podstawowej przy ul. Kusocińskiego na Retkini, może mieć poważne kłopoty. Prokuratura właśnie przejęła od policji śledztwo w tej sprawie.
To oznacza, że konsekwencje tego czynu mogą być dużo bardziej dotkliwe niż na początku sugerowała policja.
Przestępstwo, a nie wykroczenie, sugerował też w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" znany karnista, prof. Brunon Hołyst. Z relacji poszkodowanego jednoznacznie wynika, że kierowca terenowego audi z premedytacją potrącił pieszego i uciekł. Miała to być zemsta kierowcy za to, że kilka minut wcześniej 37-latek, który odprowadzał dziecko do szkoły, zwrócił mu uwagę, aby nie wjeżdżał na chodnik przed szkołą.
W Prokuraturze Rejonowej Łódź-Polesie poinformowano nas, że śledczy ściągnęli z policyjnej drogówki notatkę służbową w tej sprawie, po czym przygotowali wytyczne odnośnie prowadzenia tej sprawy i skierowali je do wykonania III komisariatowi na Retkini. Przede wszystkim trzeba będzie przesłuchać poszkodowanego i świadków zdarzenia, bo od tego będzie zależało postawienie zarzutów.
W wyniku potrącenia pan Robert doznał wstrząsu mózgu i ogólnych obrażeń. Trafił do szpitala Kopernika, w którym spędził mniej niż siedem dni. A to oznacza, że kierowca, który go potrącił, może usłyszeć zarzut spowodowania lekkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do dwóch lat więzienia.
Do zdarzenia, który opisywaliśmy na łamach "Dziennika Łódzkiego", doszło w poniedziałek tydzień temu. Policja ustaliła, że auto sprawcy zostało wzięte w leasing przez firmę kosmetyczną.

Łódź: wyrzucił dziecko z wózka i wystawił na mróz - wyrok w pół godziny
25 lis, 13:19SG / PAP

Na karę 2,5 roku więzienia skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Łodzi 19-letniego Daniela K. z okolic Łowicza, oskarżonego o narażenie życia i zdrowia swojego pięciomiesięcznego synka. Mężczyzna najpierw wyrzucił dziecko z wózka, a później wystawił je na mróz.
19-latek odpowiadał także za znęcanie się nad 20-letnią matką chłopca, gdy była w ciąży, i nakłanianie jej do aborcji.
Proces trwał zaledwie pół godziny, ponieważ Daniel K. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. "Żałuję tego, co się stało" - mówił przed sądem. Przyznał, że nadużywa alkoholu i chce zgłosić się na leczenie. Jego obrońca zaproponował karę łączną 2,5 roku pozbawienia wolności. Zgodziła się na to prokurator i matka dziecka, która w procesie występowała jako pokrzywdzona.
Okolice zdarzenia w Zumi.pl
Sąd zamknął przewód sądowy i pół godziny później ogłosił wyrok. Na wniosek obrony uchylił też areszt wobec Daniela K., w którym mężczyzna spędził osiem miesięcy. Wyrok nie jest prawomocny.
Według oskarżenia, Daniel K. dwa lata temu związał się ze starszą o rok Anną K.; mieszkali razem w niewielkiej miejscowości k. Łowicza. Dziewczyna zaszła w ciążę. Jak ustalono, mężczyzna nie chciał zaakceptować, że to on jest ojcem. Nadużywał alkoholu, wracał do domu pijany i nakłaniał dziewczynę do usunięcia ciąży. Bił ją, szarpał i wyzywał.
Jesienią ubiegłego roku kobieta urodziła dziecko. Najpierw mieszkała w domu samotnej matki, a później przeprowadziła się do domu ojca 19-latka. Według prokuratury w marcu tego roku Daniel K. przyszedł do domu pijany. Ponieważ dziecko płakało, tak silnie bujał wózkiem, że syn wypadł na podłogę. Później, choć na zewnątrz był mróz i padał śnieg, wystawił wózek z niemowlęciem na podwórze. Gdy matka zauważyła, co się stało, zabrała chłopca do domu. Ale ojciec uderzył płaczące dziecko w głowę i zakrywał mu usta rękę. Wtedy 20-latka zabrała dziecko i uciekła z domu; chłopiec trafiło na kilka dni do szpitala. Biegły medyk sądowy uznał, że uderzenie w głowę małego dziecka mogło spowodować wstrząśnienie mózgu, a zakrywanie ręką ust nawet jego śmierć.
Daniel K. już w śledztwie przyznał się do winy. W prokuraturze mówił, że nie pamięta wszystkiego, bo był pijany, chce się leczyć i żałuje tego, co się stało. Biegły psychiatra stwierdził, że mężczyzna jest uzależniony od alkoholu.
Sędzia Sławomir Wlazło podkreślił, że oskarżony naraził swojego syna, którego dotąd nie uznał, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W ocenie sądu, oskarżony powinien wiedzieć, że wyrzucenie pięciomiesięcznego dziecka z wózka, wystawienie go, rozebranego, na mróz i padający śnieg, może spowodować nie tylko zapalenie płuc, ale przede wszystkim może doprowadzić do śmierci.
"Oskarżony zachowywał się w stosunku do bezbronnej istoty w sposób naganny. W sposób, w który nikt nie powinien się zachowywać, a ojciec w stosunku do własnego syna, to już sądowi w ogóle nie przychodzi do głowy" - mówił sędzia, podkreślając, że także nakłanianie do przerwania ciąży czy znęcanie się, jest karalne.
Zdaniem sędziego kara zaproponowana przez oskarżonego jest sprawiedliwa i dlatego sąd przychylił się do jego wniosku. 19-latek jeszcze w czwartek opuścił areszt; sąd zaliczył mu okres ośmiu miesięcy aresztowania na poczet kary. Na wolności mężczyzna będzie czekał na uprawomocnienie się wyroku; później wróci do więzienia, gdzie będzie musiał odbyć resztę kary.
Chłopczyk przebywa obecnie w domu małego dziecka, gdzie prawdopodobnie czekać będzie na adopcję. Łowicki sąd uznał bowiem, że jego matka nie jest w stanie go wychowywać.

Łódzkie: przykuł żonę do ściany i gwałcił
17 lis, 15:13MBł / PAP

Na karę 3 lat i 10 miesięcy więzienia skazał Sąd Okręgowy w Sieradzu 46-letniego Cypriana O., oskarżonego m.in. o uprowadzenie, zniewolenie i zgwałcenie żony, z którą był w separacji. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał Cypriana O. za winnego trzech z sześciu zarzucanych przestępstw, w tym pozbawienia wolności swojej żony i jej zgwałcenie, znęcania się nad nią oraz grożenia mężczyźnie, który próbował pomóc porwanej kobiecie.
Proces, ze względu na charakter sprawy, toczył się za zamkniętymi drzwiami. Większość uzasadnienia wyroku była niejawna. W śledztwie mężczyzna nie przyznał się do zgwałcenia żony, a tylko do jej przetrzymywania. Sama poszkodowana przed sądem nie chciała zeznawać.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w Sieradzu w październiku ubiegłego roku. Jak ustalono, kiedy 32-letnia kobieta, która jest mieszkanką okolic Sieradza, wyszła w nocy z pracy, na parkingu przy ul. Grunwaldzkiej czekał na nią mąż, z którym była wówczas w separacji.
Według śledczych, mężczyzna pod pretekstem podpisania jakiegoś dokumentu zaprosił ją do samochodu. Kiedy kobieta chciała wysiąść z auta, mężczyzna jej na to nie pozwolił. Doszło do szarpaniny. Kobieta wydostała się z samochodu, ale jej mąż - mimo interwencji kolegi kobiety - siłą ponownie wciągnął ją do pojazdu. Auto odjechało w kierunku pobliskiego osiedla.
Okazało się, że sprawca wywiózł swoją żonę do wynajętego mieszkania i tam ją przetrzymywał zakładając jej na nogę obrożę przymocowaną łańcuchem do ściany. Zmusił ją dwukrotnie to obcowania płciowego.
Poszukiwania porwanej trwały kilkanaście godzin, m.in. przy udziale policyjnego śmigłowca. Kobieta została odnaleziona w samochodzie porzuconym na skraju jednejze wsi w gminie Brąszewice. Jeszcze tego samego wieczoru zatrzymano 46-latka.
Okazało się, że miesiąc przed uprowadzeniem kobieta złożyła do prokuratury zawiadomienie, że mąż znęca się nad nią. Wówczas po przedstawieniu zarzutów prokurator zastosował wobec jej męża dozór policji i zakazał mu zbliżania się do żony.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Kataklizm

Jak co roku zaczął padać śnieg, i jak co roku w syfie z tego powodu ogłoszona praktycznie kataklizm. Paraliż komunikacyjny zahamował ruch na drogach, transport lotniczy i niebawem zapewne kolejowy też. Z perspektywy stolicy kibla, gdzie drogi są raczej odśnieżane okazuje się że polski wiejski rajdowiec z zaciętą mordą, zapierdalający 150 km/h w lecie jest jak dziecko we mgle jak spadło 30 cm śniegu. Nie ma pojęcia jak jeździć, praktycznie stoi w miejscu lub porusza się 5 na godzinę. Często poskąpił też na zimowe opony które to można kupić już za grosze, ale jasne-lepiej wydać na gorzałę, fajki i długą antenkę do CB coby można było zapierdalać w lecie w poczuciu wolności i bezkarności. Stoi więc pierdoła w śniegu ze skwaszoną mordą i dziwi się że się ślizga. Tranzyt przez Warszawe (fajnie brzmi) który o 12:00 w nocy jest całkowicie pusty dziś w tą piękną noc jest zajebany na kilkunastu kilometrach. Przejazd ul. Sikorskiego trwający normalnie 7 min dziś zajmuję 70 minut. Powód skurwysynskie mordy w Tirach. Królowie polskich szos, siejący śmierć i chamstwo na drogach. Zasłuchane w informacjach gdzie można wypić i gdzie stoją, nie dosłyszały że zbliża się zima i zapomniały zmienić opony. Wyjdzie taniej. Efekt, nie mogą ruszyć z miejsca blokując a jakże! Jak zwykle środkowy pas. Pamiętam czas kiedy przez owych jebanych królów o mało co nie zamarzłem w samochodzie 10 lata temu gdyż zablokowały całą trasę Katowicką na wszystkich pasach. A jakże oni stoją to i niech reszta skurwysynów stoi. Tym razem zasarali całe miasto. Nic się nie zmieniło. Sankcje żadne.

niedziela, 14 listopada 2010

Jest dobrze! Raport z placu boju.

Kochani jest dobrze! Wprost z drogi mamy kolejne przykłady polskiego skurwysyństwa świadczące tylko o tym że w tym zasranym kraju absolutnie nic się nie zmieni. Pisaliśmy o tym miliony razy. Śmiertelność na drogach, jest w syfie największa w Europie, jedna z większych na świecie. Sytuacja ta nie zmienia się praktycznie od dekady. Mimo tego zasrana władza nie potrafi rozwiązać tego w gruncie rzeczy prostego problemu. Warto dodać że poradzili sobie z nim skutecznie wszyscy nasi sąsiedzi, również w demoludach. Jak zwykle nie można sobie z tym problemem poradzić tu w sraczu. Wystarczy bat na polskiego ryja, w postaci restrykcyjnego prawa i kłopot zażegnany. Niestety durni decydenci nie widzą problemu i wolą organizować „akcje uświadamiające”, nie chcą odbierać kundlowi poczucia niezrozumianej i tak wolności



Nagroda Darwina nr 3:
Nagroda za wrażenia wizualne. Ostro trzeba iść żeby przednia szyba wylądowała za tylnymi kołami
Jak zwykle drzewo wtargnęło na drogę z znienacka.
Ostro szedł


Nagroda Darwina nr.2: Skurwysyn Adam
Nagroda za rekord i jak zwykle morde kundla
"Kolejny pijany kierowca w rękach policji. Tym razem funkcjonariusze zatrzymali 34-letniego mieszkańca Opola, który zdecydował się usiąść za kółkiem mając w sobie prawie 4 promile alkoholu" - pisze 24opole.pl.
"Po 17.00 policja otrzymała zgłoszenie, że ulicą Sosnkowskiego jedzie mercedes, którego kierowca sprawia wrażenie pijanego. Chwilę później samochód udało się zatrzymać w okolicy skrzyżowania ulic Sosnkowskiego z Pużaka.
Badanie alkomatem wykazało u 34-letniego Adama C. 3,9 promila alkoholu. Mężczyzna był w tak złym stanie, że w trakcie kontroli zaczął tracić przytomność i policjanci zmuszeni byli wezwać na miejsce pogotowie ratunkowe.
Szybko okazało się jednak, że poza upojeniem alkoholowym, Adamowi C. nic nie jest, a jego zdrowie i życie nie jest zagrożone. Mężczyzna trafił na izbę wytrzeźwień."


Kundel 1


Nagroda nr 1: Skurwysyn Marcin (Typowa morda polskiego kundla)

Nagroda za całokształt twórczości: morda kundla, najebany, brak szacunku nie tylko dla swojego ale również dla życia swojej rodziny.

"Przypomnijmy. W nocy z piątku na sobotę w miejscowości Jełowa, na skrzyżowaniu drogi krajowej 45 i drogi na Kobylno, zderzyły się dwa samochody. Kierowany przez 22-letniego Marcina S. mieszkańca Jełowej Opel Calibra, wyjechał prosto pod jadącego od strony Opola Volkswagena Sharana.
Samochodem sprawcy wypadku, oprócz niego, jechały jeszcze trzy osoby - dwójka małych synków w wieku 1,5 i 3 lat oraz jego dziewczyna. Okazało się, że siła uderzenia w bok białego Opla była taka duża, że 21-latki oraz młodszego z dzieci nie udało się uratować. 3-letni chłopiec i kierowca pojazdu w ciężkim stanie trafili do szpitala" - informuje portal 24opole.pl
"3-letni Kubuś jeszcze w nocy po wypadku przeszedł operację i przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Stan chłopca lekarze określają jako ciężki, jego życie ciągle jest zagrożone. W lepszym, ale także ciężkim stanie jest ojciec dziecka, który póki co nieprzytomny leży w szpitalu z urazem miednicy, płuc i ogólnymi potłuczeniami" - czytamy w serwisie.
"Jak udało nam się dowiedzieć, u mężczyzny po przyjęciu na oddział stwierdzono 1,2 promila alkoholu we krwi. Osobną próbkę krwi do laboratorium kryminalistycznego, pobrano także na zlecenie policji" - relacjonuje 24opole.pl

Kundel Mistrz

środa, 10 listopada 2010

Ciąg Dalszy Nastąpi

Miało nie być politycznie, niestety w sraczu, gdzie przykład płynie od góry trudno się bez polityki obejść. Otóż wracając dzisiaj do domu –przejazd 8.5 km przez 1godz 40 min, z wielkiego bilboardu pozdrawia mnie znajoma morda pani zwanej popularnie Bufetową, z malującym się na gębie pół uśmieszku jakby chciała rzec: „schabowy z kapustą dwa razy proszę”. Pani bufetowa jednak nie podaje kotletów a zarządza największym w sraczu miastem. Tytuł bilboardu: „Warszawa C.D.N.” Nasuwa się więc głęboka myśl: „Co kurwa nastąpi??? „ Czy wybór pani bufetowej na kolejną kadencje oznacza równie spektakularne osiągnięcia jak dotychczas? Czy oznacza to, że za rok będę przejeżdżał 8.5 km w 3 godz 20min? Czy każdego roku, drogowcy będą na wakacjach przez letnie miesiące i ruszą z pierdolonymi remontami ulic akurat na przełomie września i października upewniając się wczesniej zę wszyscy wrócili z wakacji i można zasrać miasto? Czy totalnie rozjebane ulice wyglądające jak zaorane pola, usrane dziurami i zapadającymi się studzienkami, będzie można przejechać wkrótce tylko czołgiem? Czy kolejne miliony moich oraz Unijnych pieniędzy zostaną wypierd…ne w błoto na system zarządzania ruchem który absolutnie niczym nie zarządza? Czy wreszcie totalny brak koncepcji i planu zagospodarowania miasta, oraz dzika zabudowa bez infrastruktury drogowej spowoduję że miasto będzie wyglądało jak jeden pierdolony śmietnik? Strach się bać jakie asy pani bufetowa ma jeszcze w rękawie i jaki to dalszy ciąg nastąpi. Czekam z niecierpliwością. Niestety wybory samorządowe podobnie jak i wybory do sejmu są tak na dobrą sprawę wyborem między kiłą a rzeżączką, między chorym oszołomstwem a zorganizowanym kolesiostwem. Straszące z plakatów buraczane mordy zlewają się w jedną całość. Nieważne kto, nieważny plan i zasrane obiecanki które tradycyjnie nigdy nie są realizowane, ważne że TKM: Teraz Kurwa My! Że teraz kurwa przy korycie. I że tradycyjnie jak to w syfie ch… z tego będzie.

sobota, 6 listopada 2010

Przegląd polski

Dobór tematów do tego szambowego bloga przypomina prawie zawsze głowy Hydry. Za każdym jednym komentowanym gównem pojawiają się 2 kolejne. Nie sposób tak po prostu ogarnąć rozprzestrzeniającego się skurwysyństwa, dziadostwa, smródu, złodziejstwa syfu i zacofania, które trawi i napędza ten kraj każdego dnia. Tym razem więc uderzymy serią. Ot taki przegląd kilku ostatnich dni.

-Kochani, jest dobrze! Jak co roku policja zorganizowała szeroko zakrojoną akcję „Sracz 2010.” Akcja ma za zadanie ograniczyć ilość zabitych na drogach w święto zmarłych, wszak polskie skurwysyństwo drogowe, znane jest wszech i wobec w całej niemal Europie. Policja, pozbawiona, instrumentów w postaci represyjnego prawa które pozwoliłyby w sposób skuteczny karać skurwysyństwo i bandytyzm drogowy wpadła na pomysł rozrzucania czarnych worków na śmieci mających imitować worki na zwłoki które miały by trafiać do wyobraźni, skundlonych mord. Mord, które to z definicji wyobraźni nie mają. Efekt akcji „Sracz”: blisko 40 zabitych, kilkaset rannych, blisko 2tys zatrzymanych pijanych. Innymi słowy efekt akcji : sam sracz jak się patrzy!
-Dopiero co obchodziliśmy kolejną żałobę narodową z powodu rozpieprzonego przeładowanego busa, i już mamy kolejny kwiatek. Tym razem za granicą na normalnej drodze. Ponownie, polski bus. Ponownie przeładowany, rozpierdala się na prostej drodze… 2 zabitych kolejnych kilku walczy w szpitalu o życie, nikt nie miał zapiętych pasów, zapierdalali równo… Wszak polak to uparty skurwiel i niczego się nigdy nie nauczy…
-Wielkopolka, 12 latka po powrocie do domu znajduje matke i babcie porąbane w kałuży krwi. Tego typu zbrodnie z użyciem prymitywnych narzędzi maczet, siekier, charakteryzują ludy które niedawno zeszły z drzewa a cywilizacyjnie są gdzieś między kurą a małpą vide niektóre plemiona z Ruandy czy Sudanu. W polsce, nie oszukujmy się to chleb powszedni, wystarczy śledzić wiadomości. Dzieci kiszone w beczkach, inne gwałcone przez dziadków ojców (sprawa z kwietnia), najobrzydliwsze morderstwa i gwałty nie pozostawiają wątpliwości…
Tłem tego typu zbrodni okazuje się często polska wieś. Przepite samogonem mózgi, pochodzące z kazirodczych związków mordy, zdolne są do największych potworności zaczynając od znęcania się nad zwierzętami (to norma) a na gwałtach i morderstwach skończywszy. Motywy są często nieistniejące lub tak trywialne że aż głupie. Głównym motywem jest przepite kazirodcze skurwienie.
-Onet największy polski kundel portal, publikuje „ciekawy“ reportaż: pt jak działają polscy porywacze” ot mały poradnik dla polskiego kundla jak szybko się dorobić. Opis zaczyna się od bardzo dokładnego opisu jak na łóżku leży związana ofiara-23 letnia porwana kobieta, wokół niej 3 polskich skurwysynów w maskach śmieje się i gwałci jeden po drugim. Opis w szczegółach pokazuje cierpienie, krzyk ofiary, wyrywanie, upodlenie, sam gwałt, innymi słowy materiał jak z najgorszego koszmaru dla dorosłych. TO WSZYSTKO NA GŁÓWNYM OGÓLNODOSTĘPNYM PORTALU INFORMACYJNYM KRAJU jako temat numer jeden z okładki, portalu który czyta polski kundel, dziecko, młody gówniarz. Osobiście gdybym był normalnym rodzicem, wolałbym żeby mój dzieciak natrafił w sieci na pornosa niż na ten obrazek nasmarowany przez jakiegoś chorego dziennikarzynę. Z drugiej strony cóż się dziwić. Skuwienie nie ma tu żadnych granic…
-No i mały deserek z dziś: dwóch polskich skurwysynów zdemolowało kilka samochodów straży miejskiej. Pourywali lusterka, poprzecinali opony. Polscy „Mężczyźni” albo jak to gazeta mówi „wandale” (technicznie nazwijmy ich polskimi skurwysynami) mieli jak to zwylke 2 promile we krwi więc chcieli się w iście polskim stylu zabawić. Co ciekawe zostali zatrzymani przez Policje… ciekawe gdzie była straż miejska wtedy.
-No i z korespondencji zagranicznej: Polacy zabierają domy i o dziwo… tożsamość. W Huntigton w Hrabstwie Cambridgeshire, ktoś rozrzucił ulotki następującej treści: "Nie da się iść ulicą Huntingdon nie widząc i nie słysząc Polaków" i "nikt w tej sprawie niczego nie robi", a Polacy "zabierają nam miejsca pracy, domy , świadczenia i tożsamość" Wobec Polaków użyte jest słowo "infested" (ang. infest - roić się), występujące zwykle w kontekście plagi owadów lub szkodników.
– podnieca się TVN24. Przytaczając powyższe przykłady oraz poprzednie z tego bloga-oraz osobiste doświadczenia smakowania polaka za granicą, ciekawe dlaczego wszędzie tak nie lubią naszych pokojowych, kulturalnych, cichych i spokojnych, praworządnych przyjaznych RODAKÓW… Ciekawe też że tylko ich…

niedziela, 31 października 2010

Smakowanie polskiego skurwysyństwa

Wczoraj za namową znajomych zostałem wyciągnięty by zobaczyć jak przeciętna Warszawa się bawi. W super ekskluzywnym klubie (zadymionej zasmrodzonej tanc budzie połączonej z jadłodajnią), który jest własnością znanej polskiej "gwiazdy" bawi się Warsiawka (przyjezdne kmioty o wykręconych ryjach). O dziwo z początku trójka, elegancko wyglądających ludzi z prawej zamówiła bardzo dobre wino którym całkiem cywilizowanie się delektowali. Niestety po lewej zaraz pojawiła się grupka w składzie 2 szmaty + 2 typów w w ekskluzywnej odzieży bazarowej. Kazirodcze grubo ciosane mordy odpalane pety jeden od drugiego oraz rzucane "kurwy" jednoznacznie mówiły że oto POLAK SIĘ BAWI. Odrażający smród dymu (niespotykany już nigdzie indziej w Europie) oraz zakazane gęby nie zachęcały do "zabawy".
Powrót zarzyganym autobusem była zarówno ciekawa co sympatyczna.
No i upragnione przyłożenie się do poduszki, ale nie na długo, sąsiad "chłopak z miasta" specjalista podobno w branży samochodowej sprowadził do siebie o trzeciej w nocy łysych kolegów skurwysynów: darcie mordy na klatce i chwilę potem "nuta polskiego skurwysyna" łup łup łup rozbrzmiewająca na cały dom + rżenie polskich mord za ścianą + walenie drzwiami, burda innymi słowy, przekaz: PIERDOLE WSZYSTKICH. Policja? chłopak z miasta jest na nasłuchu policyjnego skanera - wie więcej o jej ruchach niż ona sama. Tak więc pozostaje zaciśniecie zębów i myśl: "smakuj polskie skurwysyństwo z radością".

piątek, 22 października 2010

Pieprzony sąd posła

Nazwał Palikot, sąd w syfie, „pieprzonym sądem”, wszystko przez to że przez 3 miesiące „pieprzony sąd” nie potrafił zarejestrować jego stowarzyszenia. Pan Palikot nie powinien zanadto się puszyć, gdyż w syfie gdzie „pieprzone sądy” potrafią przez 11 lat debatować nad słowem „palant” 3 miesiące jest niczym sekunda w skali wszechświata: 11 lat procesu o jedno słowo
W syfie gdzie gwałciciele czy mordercy dostają wyroki po 2 lata bo jakaś sędziowska dupa wołowa daje drugą szansę po czym wychodzą i gwałcą ponownie, w kraju gdzie można zabić kogoś samochodem i kara wynosi 180 zł, bo sąd zamiast obrać podejście zdroworozsądkowe, opiera się na ekspertyzie podkupionego „rzeczoznawcy” - 3 miesiące to naprawdę nic. W kraju gdzie MOCNE dowody przed sądem są gówno warte bo ważne są WSZYSTKIE dowody, stąd sprawy które mają po 300 akt z których gówno wynika ciągną się po 10 lat w którym to czasie 5 razy zmieniane są składy sędziowskie. W porównaniu z tym 3 miesiące to pikuś. Mimo tego Palikot i tak nazwał sąd „pieprzonym sądem”. I tu baczność! Z urzędu ruszyło w syfie śledztwo prokuratury o popełnieniu przestępstwa przeciw komu? Przeciw Palikotowi rzecz jasna! Bo w beczce gówna jest zakaz mówienia brzydko o organach konstytucyjnych. Innymi słowy jeżeli coś jest niewydolnym gównem nie wolno mówić że śmierdzi i że jest niewydolnym gównem, trzeba mówić że pachnie i że jest wspaniałe. To dość ciekawe podejście do wolności słowa. Ale cóż się dziwić w kraju gdzie wizerunki oraz nazwiska skazanych bandytów są prawnie chronione w przeciwieństwie do świadków a zaufanie społeczeństwa w wymiar sprawiedliwości waha się w przedziale błędu statystycznego o „pieprzonych sądach” - przytaczając słowa posła, źle mówić nie można!

wtorek, 12 października 2010

Kolejna żałoba w syfie

Dlaczego po raz kolejny mam obchodzić żałobę przez polski syf, skurwysyństwo,
głupotę, łamanie prawa, zasad zdrowego rozsądku i jebany polski burdel, brak
infrastruktury. Jak zwykle tragedie rozgrywające się w tym zasranym kraju na
zadupiu cywilizacji mają ten sam scenariusz: polak chciał wyruchać wszystkich
wyruchał sam siebie. Jak zwykle może da się coś ukręcić coś oszukać kogoś
wyruchać, kogoś wykorzystać, może się uda... Jak zwykle anonimowy informator
który powiadomiłby zawczasu np policje o busie przewożącym osoby upchane jak
śledzie był by przez przeciętnego polaka uznany za ostatnią mendę, kapusia, i
donosiciela, może zapobiegł by rozlewowi krwi niewinnych ludzi ale nieważne...
Jak zwykle policja z dużą pewnością nie miała by załogi która mogłaby podjechać i
sprawdzić - sam miałem tak wielokrotnie wzywając policje do pijanego skurwiela
za kółkiem. Jak zwykle porozrzucane flaki i bebechy przyjadą obejrzeć
decydenci z gówno wartych elit politycznych. Pokiwają główkami,
zrobią smutną minę do kamery, powiedzą że akcja jest prowadzona zgodnie z
procedurami, po czym zostaną odwiezieni w swoich czarnych BMKach 150 na godz na
sygnale z powrotem tamując ruch na całej trasie. Jak zwykle ni chuja nie wyciągną
żadnych konsekwencji czy nawet lekcji na przyszłość. Dalej będą te same zjebane
źle oznaczone dziurawe drogi po których będą jeździć, debile łamiący wszelkie
przepisy i zasady zdrowego rozsądku, dalej będzie totalny brak egzekwowania i tak
śmiesznego pobłażliwego prawa. Dalej w tym kloaczanym gównianym syfie nic się
nie zmieni dalej będzie lała się krew dalej ludzie będą ginąć przez głupotę i
cwaniactwo i zacofanie...

poniedziałek, 4 października 2010

Ach ta polska drogowa niesforność (skurwysyństwo)

Za Tvn24

Zderzenie czołowe dwóch samochodów osobowych pod Poznaniem. Trzy osoby ranne w wypadku trafiły do szpitala. Informacje i zdjęcie nadesłał do redakcji Kontakt 24 @Maciej.
Do zderzenia doszło po godzinie 10.00 w Antonówku pod Poznaniem. Na ulicy Browarnej, na łuku drogi „auto omijające pieszych na pasach zderzyło się czołowo z nadjeżdżającą z przeciwka osobówką" – relacjonuje @Maciej. Jak powiedział nam oficer prasowy z wojewódzkiej komendy policji w Poznaniu trzy osoby przewieziono do szpitala.


Ot taki typowy obrazek skurwysyna wymijającego pieszych na przejsciu. Niestety żyje, okaleczył tylko kilka osób. Pewnie więcej już tego nie zrobi bo dostanie 200 zł manadatu i 6 punktów karnych. Smiech...

sobota, 2 października 2010

Dzień jak co dzień

Dzień dobry w skurwysyństwie:

Co najmniej do godz. 20. w sobotę nie będzie przejezdny szlak kolejowy między Herbami Nowymi, a Pankami (Śląskie), wiodący ze Śląska w kierunku Wielkopolski. Nocą złodzieje ukradli elementy sieci trakcyjnej tej jednotorowej linii.

Jak poinformowało Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody śląskiego, dokonana w piątek ok. godz. 22. kradzież 300 metrów trakcji spowodowała całkowite wstrzymanie ruchu na tym odcinku. Poranne pociągi osobowe jadące w stronę Śląska dojeżdżają tylko do Panek; na uszkodzonym odcinku kursują autobusy.

Sobotnie utrudnienia mają dotyczyć sześciu planowych pociągów osobowych, kursujących między Wieluniem, a Tarnowskimi Górami lub Katowicami (na wyłączonym odcinku kursują zastępcze autobusy), a także pociągu TLK relacji Kraków-Szczecin, który skierowano drogą okrężną przez Lubliniec i Kluczbork.

Pojedynczy tor między Herbami Nowymi a Pankami przez kilka kilometrów wiedzie odludnymi terenami. To jedno z częstych miejsc kradzieży kolejowej infrastruktury w północnej części województwa śląskiego (powiaty lubliniecki i kłobucki). Inne często ograbiane odcinki to pobliskie linie: pasażerska z Tarnowskich Gór do Tworoga i towarowa z Lublińca do Toszka.


Fascynuje wiedza i inwencja polskiego skurwysyna. W końcu zajebać trakcje pod napięciem, to nie to samo co zajebać kołpaki lub radio z samochodu lub ukraść rower z piwnicy. Tu trzeba już trochę inwencji połączonej z polskim skurwysyństwem.
Inną sprawą jest wyłażąca prawda o polsce. Otóż ten drut, czy jak to tam zwał, nie posłuży polskiemu skurwielowi do rozwieszania upranych gaci przed stodołą (bo gaci kundel nie pierze-czytaj post wczesniej), trafi on do skupu metali kolorowych czyli do legalnego biznesu. Jak myślicie, czy właściciel skupu nie wie skąd pochodzi 300 metrów trakcji? Oczywiście że wie! ale pierdoli. Staje się tym samym paserem. W ten sposób 300 metrów drutu przejdzie zapewne przez parę skupów lub innych polskich śmietnisk, gdzie każdy z osobna polski "byznesmen" na nim zarobi. W końcu drut trafi do przeróbki i zostanie zeń stworzone kilkaset metrów trakcji... Ten sam proceder, tyczy się paliwa, samochodów, materiałów budowalnych itd. Ten kraj opiera się na złodziejstwie i paserstwie...Amen (w końcu 95% to zdeklarowani katolicy)

I już tak dorzucam proforma, choć news to żaden bza to norma:
Za TVN24


Pijany kierowca przemierzał vanem podwarszawskie ulice. Siejąc strach i zagrożenie wśród zmotoryzowanych i pieszych pokonał kilka kilometrów na terenie Kobyłki. Gdy policjanci otworzyli drzwi auta, mężczyzna nie był w stanie samodzielnie utrzymać się na nogach.

Świadkiem przerażającego rajdu był @Piotr, który nadesłał do redakcji Kontaktu 24 materiały dokumentujące wyczyny nieodpowiedzialnego kierowcy.
Do zdarzenia doszło w środę, około godziny 11:50, między Zielonką w Wołominem, w Kobyłce, na wysokości kościoła św. Trójcy.

"Zauważyłem przed sobą pojazd, który poruszając się pod prąd, wjeżdzał na chodnik. Ludzie uciekali z chodników, samochody na pobocza" – pisze @Piotr.

„Byłem cały czas w kontakcie z policją, która delikatnie mówiąc nie bardzo się spieszyła. W czasie tego horroru kierowca minął dwie szkoły znajdujące przy ulicy, którą jechał. Zniszczył znaki drogowe na jednym z rond. Uderzał także w dużą koparkę, która jechała przed nim" – wylicza internauta.

Ostatecznie dramat skończył się w Wołominie. Okazało się, że pojazd prowadził zamroczony i nieprzytomny od alkoholu 33-letni mężczyzna.

"Byłem zszokowany gdy kierowca wypadł do kałuży z samochodu jak worek. Nie było z nim żadnego kontaktu. W takim stanie przejechał około 3 - 4 km. Trwało to wszystko ok. 10-15 minut Jechałem za nim na awaryjnych światłach. To cud, że nie doszło do dramatu i nikt nie zginął" – dodaje @Piotr.

Policja zatrzymała delikwenta do wytrzeźwienia, gdyż w wydychanym powietrzu miał przeszło dwa promile. Postawiono mu zarzuty prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. „Odpowie przed sądem z artykułu 178 paragrafu 1 kodeksu karnego. Czekają go maksymalnie 2 lata pozbawienia wolności" – powiedziała nam Wioletta Zychowska z Powiatowej Komendy Policji w Wołominie.



Takie rzeczy tylko w polsce, polak bowiem zaradny jest i lubi czasem wypić

piątek, 1 października 2010

Sfrustrowany agresywny śmierdziel

Dwa na pozór niezależne badania:

Za Newsweek

Zapach Polaka zwala z nóg. Co piąty młody mieszkaniec naszego kraju dezodorantu używa rzadziej niż raz na 24 godziny, a jeden na czterech unika codziennych spotkań z szamponem – pokazał sondaż przeprowadzony przez pracownię IQS dla Akademii Flirtu AXE

– Zapewne część mężczyzn uważa, że ich feromony są zniewalające i nie chce ich maskować – ironizuje dr Krzysztof Łęcki, socjolog kultury z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem kłopoty z higieną to uboczny efekt panującej dziś kultury obrazkowej. – Panowie wiedzą, że piłkarz Cristiano Ronaldo w przerwie meczu poprawia żelem fryzurę, ale nie czują jego potu. Dlatego dbając o własny wizerunek, bardziej troszczą się o wygląd, a czasem zapominają o wydzielanym przez siebie zapachu – mówi.


oraz

Za emetro

Pasji brak, a frustratów coraz więcej

Prawie połowa Polaków pytana, co najbardziej lubi robić w wolnych chwilach odpowiada: oglądać telewizję. Co czwarty idzie spać. Co piąty w ogóle nie ma pasji. - Rośnie pokolenie nieszczęśliwych ludzi - alarmują psychologowie

Listę zajęć najchętniej wybieranych w wolnym czasie przez Polaków stworzyła firma MB SMG/KRC. Wyłania się z niej dość ponury obraz. Tylko 3 proc. z nas chodzi do kina czy teatru, 4 proc. podróżuje i tyle samo gra np. w gry planszowe. 12 proc. w wolnych chwilach gotuje, 9 proc. majsterkuje, a co trzeci twierdzi, że spotyka się z przyjaciółmi. Jednak 41 proc. najchętniej siedzi przed telewizorem, 17 proc. - przed internetem, a 25 proc. śpi. Aż 23 proc. w wolnym czasie nie robi dosłownie nic.

Socjolog Kuba Antoszewski z MB SMG/KRC uważa, że po prostu nie bardzo umiemy wykorzystać wolny czas. - Bo po okresie transformacji, który przeżyliśmy w biegu, to stosunkowo świeże zjawisko. Teraz żyje nam się trochę lepiej, ale musi minąć trochę czasu, nim nauczymy się pielęgnować swoje pasje - mówi.


Dwa na pozór niezależne badania dają obraz polaka: sfrustrowany, agresywny śmierdziel bez pasji mydła i dezodorantu.
Nie tak dawno zerknąłem na jeden z tych debilnych teleturniej: "czym się pan interesuje" pyta prowadzący jakiegoś kundla. "Sportem i motoryzacją" odpowiada dumnie tenże. Innymi słowy: "oglądam mecze, TVN turbo i Kubice i dokleiłem dwie rury do 15 letniego Golfa. "
I w sumie mógłbym mieć w dupie co kto robi we własnym domu, niestety efektem tego stanu jest prymityw chamstwo i smród pojawiające się wszędzie tam gdzie pojawi się przeciętna polska morda, począwszy od za granicy gdzie bawiący polacy walą "po gałach" z kilometra, przez debilizm na drodze po chamstwo na ulicy...
Jednakże jeżeli ktoś zapyta dlaczego nie wyniosłem się jeszcze z syfu odpowiem że właśnie przez ludzi. Przez te mikroskopijne grupki znajomych w oceanie chamstwa i cwaniactwa, które pomimo często ograniczonych możliwości potrafią, nie zważając na otaczające skurwysyństwo i złodziejstwo realizować się w swoich pasjach i zainteresowaniach. Przeznaczając niekiedy cały wolny czas i energie na "wiosłowanie pod prąd” i tworzeniu małych enklaw ciekawych ludzi...

poniedziałek, 27 września 2010

Super Fury

Ostatnie czasy, coraz więcej na naszych gównianych drogach pojawia się dobrych fur. I nie mówimy tu o wyższej klasie średniej, tylko o najwyższej półce. Porsche, Astony, BMW z wysokiej półki itd. I zasadniczo należałoby się cieszyć bo świadczyć by to mogło o tym że naród się bogaci, a skoro się bogaci, to i się ukulturalnia. Taka jest naturalna kolej rzeczy. Wiec trend jak najbardziej pożądany. Niestety, nie sprawdzający się w syfie z dwóch powodów.
Primo te super fury często pochodzą z salonów marki „polak potrafi” takich jak ten w podwarszawskim Piasecznie który rozpracowała policja:

Salon Polak Potrafi

Secundo, to mordy które wożą się tymi wózkami.
Mamy więc wybór między:
-Nabitymi mordami bez karków (tu nie ma wątpliwości) wszak musisz wiedzieć drogi frajerze płacący grzecznie podatki i respektujący prawo że gdy ty kupisz dom lub mieszkanie, urząd skarbowy na pewno sprawdzi skąd masz pieniądze i czy płacisz podatki. Raczej Cie nie sprawdzi jak jesteś bezrobotny płacisz gotówka i jeździsz BMW M5 za 350tys.
-Wyżelikowane typki niewiadomo skąd. Może z gównianych polskich klubów piłkarskich za które prymitywy polskie są w stanie tłuc się na trybunach siekierami a w światowych rankingach jest to 4 liga za to w walkach między kibicami pierwsza.
-I ulubiona kategoria tzw. Polscy „byznesmeni” . Przykład polskich asów rodzimego byznesu trzeba szukać tam gdzie są duże pieniądze np. przy budowie autostrad. I tu wyłazi biznes w polskim wykonaniu, czyli ruchanie w dupę frajera. Dla przykładu:

Za Onet pl i Dziennik

Węzeł w Sośnicy miał być gotowy w lipcu. Jednym z powodów opóźnień jest wspomniane śledztwo, które od wiosny prowadzą policjanci z pionu przestępczości gospodarczej śląskiej policji pod nadzorem prokuratury. Śledczy podejrzewają, że choć mechanizm przekrętu polegał na prymitywnym oszustwie, przynosił wielomilionowe zyski - mówi gazecie jeden z funkcjonariuszy.
Najpierw firma odbierała z hałd przy śląskich elektrociepłowniach tzw. UPS, czyli uboczne produkty spalania, a następnie - bez wymaganej przeróbki - wysypywała je wprost na nasypy autostradowe. W efekcie podbudowa drogi nie dość, że będzie słaba, to dodatkowo jeszcze niebezpieczna dla środowiska. Więcej szczegółów dziś na łamach "Dziennika Gazety Prawnej".


Lub też:

za nto

Policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali osiem osób, które brały udział w oszustwie podczas budowy autostrady na odcinku Piekary Śląskie-Maciejów.
Pracownicy budujący autostradę w nocy wywozili cenny materiał - dolomit, służący na podkład pod jezdnię.
Potem dostarczali go na kolejny etap budowy ponownie żądając za niego zapłaty. Wartość skradzionego dolomitu szacuje się na milion złotych.Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji powiedział, że oszuści zamieniali drogi dolomit na inny tańszy surowiec - łupek czarny, który nie spełniał wymagań przy budowie autostrady.Oszuści otrzymywali pieniądze kilkukrotnie sprzedając ten sam dolomit.
W nocy, przy pomocy ciężkiego sprzętu wydobywali dolomit, który wcześniej kładli podczas prac przy budowie autostrady. Zastępowali go słabym jakościowo podkładem. Cenny surowiec ponownie dostarczali na kolejny etap budowy.
Z informacji policji wynika, że takich miejsc, w których wywożono surowiec, mogło być więcej.
Eksperci sprawdzą, jaki wpływ na bezpieczeństwo na autostradzie, będzie miał fakt budowy jezdni na gorszych jakościowo podkładach.
W trakcie prowadzonego śledztwa będą wykonane ekspertyzy, które odpowiedzą na pytanie, jakie niebezpieczeństwo dla trwałości nowej autostrady mogła mieć kradzież kruszywa.
Na poczet przyszłych kar policjanci zabezpieczyli trzy ekskluzywne samochody oraz maszyny budowlane łącznej wartości ponad miliona złotych.


Wygrywa jak zawsze polskie skurwysyństwo.

sobota, 25 września 2010

Kundel kultura

Odbyte przez lata podróże wprawiły mnie w pewną zadumę.
Każdy kraj a raczej jego mieszkańcy mają bowiem pewną lub pewne kulturowe cechy charakterystyczne. Coś co płynie im we krwi od pokoleń. I nie chodzi bynajmniej o wycieranie sobie gęby Szymborską, Miłoszem czy Chopinem który to przeciętnemu polskiemu kundlowi kojarzy się z nazwą wódy. Chodzi o to co widać na ulicy, sposób spędzania wolnego czasu, charakterystyczny dla narodu, grupy etnicznej czy nawet regionu. Dla przykładu przeciętny kubańczyk nawet w zapadłej dziurze potrafi zatańczyć taką Rumbe lub Salse że szczęka opada. Jak nie zatańczy to zagra na bębnach lub na czymkolwiek innym. To robi w wolnym czasie, tak się bawi. Rytm i muzykę ma we krwi. W Brazylii dzieciaki (chyba wszystkie) z zapałem kopią piłkę ludzie na ulicy grają na bębnach ćwiczą Capoeire ruszają się w rytmie Samby. W Chinach dla odmiany na każdym kroku widać ćwiczących Taj Chi, Chi Kung o sztukach walki nie wspominając. Co tam daleko szukać nawet za miedzą w Tyrolu czy Bawarii dziadki lubią z dumą potrukać na trąbach w wolnych chwilach a takie imprezy jak Oktoberfest mimo że polegają na żłopaniu piwa i jedzeniu kiełbasy upływają w wesołej przyjaznej atmosferze.
I tu pojawiła się moja zaduma: jaki motyw przewodni pojawia się na każdym kroku w polsce? Gdziekolwiek nie pojade w polsce motywem przewodnim jest jeden obrazek: tępe zacięte czerwone od wódy i mocnego piwa mordy rzucają „kurwami” i słaniają się nogach. Starzy są z reguły naśladowani przez młode wilki a raczej kundelki, zaciskające dziarsko gówniarskie łapki na puszkach mocnego piwa na spirytusie gdzieś na obsranym przystanku autobusowym.
Zresztą takich kundli oglądam na swoim osiedlu w stolicy nie trzeba nigdzie jezdzić. Najebka, darcie mordy i zostawienie po sobie syfu to znak szczególny. Identycznie jest gdy polacy roznoszą swoją „kulturę” jak gówno na bucie za granicą. Chlanie, darcie mordy, przekleństwa, agresja taki oto kulturowy znak szczególny zostawia po sobie kundel.

poniedziałek, 13 września 2010

Skurwysyństwa ciąg dalszy

Za PAP:
27-letni Polak, który został aresztowany w nocy z soboty na niedzielę w rejonie Genui we Włoszech, ponieważ ugodził nożem swą trzyletnią córkę, był pijany - podała włoska agencja prasowa Ansa. Dziewczynka jest w ciężkim stanie.
Wcześniej informowano, że ofiarą ataku jest trzyletni chłopiec. Dziecko przeszło operację brzucha w szpitalu pediatrycznym w Genui.
Wciąż nie są jasne wszystkie okoliczności tragedii, do której doszło w domu rodziny w Valbisagno. Policja wszczęła dochodzenie w tej sprawie, a zatrzymanemu Polakowi postawiono zarzut próby zabójstwa.
Jak podała agencja Ansa, dotychczas ustalono, że w chwili tragedii w domu nie było matki dziecka. Kobieta ma być przesłuchana.


Na pewno włoscy sąsiedzi naszego bohatera narodowego, są dumni z takiego sąsiedztwa… Można by powiedzieć że się przypieprzam, że wyciągam wyrwane z kontekstu historyjki z marginesu… Czyżby? Dzień pózniej mamy następnego polaka załatwiającego porachunki z dzieckiem z pomocą noża:

Policja przesłuchała 24-latka z Brzozowa, który przyznał się do zaatakowania nożem 12-letniej dziewczynki. Dziecko z ranami klatki piersiowej przebywa w szpitalu. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.
Napastnik, którego brzozowska policja zatrzymała w niedzielę wieczorem, usłyszał zarzut "rozboju na nieletniej z użyciem niebezpiecznego narzędzia", za co grozi od 3 do 12 lat więzienia.

Mężczyzna został już przesłuchany, a do prokuratury trafi prawdopodobnie dopiero we wtorek. Policja ustala obecnie motywy postępowania mężczyzny.

- 24-latek jest dobrze znany brzozowskiej policji, ma na swoim koncie m.in. kradzieże i włamania, za które był już karany - poinformowała aspirant Joanna Kędra-Ohar.

Dziewczynka w niedzielę po popołudniu wracała na rowerze do domu od koleżanki. Zaatakował ją nieznajomy mężczyzna, żądając pieniędzy i telefonu komórkowego. Kiedy dziecko odmówiło, napastnik wyjął nóż i trzykrotnie ugodził 12-latkę w okolice klatki piersiowej. Dziewczynka trafiła do szpitala.

Według informacji lekarzy, jej stan jest stabilny, ale musi jeszcze pozostać w szpitalu na obserwacji.


Trudno zrozumieć nawet mieszącemu w polskim gównie autorowi (specjaliście od syfu), poziom skurwysyństwa jaki trzeba posiadać by zaatakować dziecko nożem. Tu muszą zachodzić już głębokie fizjologiczne zmiany w skurwionym polskim łbie. Co więcej takich smaczków praktycznie niespotyka się nigdzie indziej na świecie.
Warto też zwrócić uwagę na zasrane prawo syfu: w Włoszech zarzut prosty jak drut: próba zabójstwa. W sraczu zarzut to: rozbój na nieletniej z użyciem niebezpiecznego narzędzia”. Jak ładnie i dokładnie zasrany system prawny kloaki kategoryzuje przestępstwa.

sobota, 4 września 2010

Skurwysyński kraj

Z cylku skurwysyńśki kraj za onet pl:
Fatalnie zakończyło się grzybobranie dla mieszkanki podgorzowskiego Santoka. Gdy kobieta szukała prawdziwków, kurek i maślaków, złodzieje częściowo rozebrali i okradli z części jej mercedesa klasy A. Zabrali m.in. skórzane fotele, tylną kanapę i kierownicę.
Po otrzymaniu zgłoszenia o kradzieży policjanci udali się na miejsce zdarzenia - las między miejscowościami Gościm i Lubiatów. Na leśnej drodze, około 50 m od "asfaltówki", czekała na nich poszkodowana kobieta, a obok niej stał rozbebeszony przez złodziei mercedes klasy A - poinformował zespół prasowy lubuskiej policji.

W mercedesie została wybita boczna szyba. Z wnętrza auta zniknęły przednie fotele, tylna kanapa, radio, część dźwigni zmiany biegów, kierownica. Amatorzy kradzionych części odkręcili też dwa boczne lusterka i 16 śrub mocujących koła. Pokrzywdzona wyceniła straty na 6 tys. zł.

Leśnych złodziei na razie nie udało się zatrzymać.

Policja apeluje do osób zbierających grzyby o zachowanie czujności i ostrożności nie tylko przy samym grzybobraniu, ale także o zwrócenie uwagi na pozostawione samochody.


To nie jest kraj do życia dla normalnych ludzi. To Eldorado dla wszelkiej masci skurwysyństwa...

wtorek, 31 sierpnia 2010

Stolica w Europie - 3km na godzinę

Wczoraj po południu, w mieście stołecznym zrobiłem 6 km w 2 godz. Po czym porzuciłem samochód i na spotkanie ruszyłem z buta w ulewnym deszczu. Czy stało się coś nadzwyczajnego? Czy był wypadek? Zamach? Szczyt NATO? Nic podobnego! Nawet rok szkolny się jeszcze nie zaczął nie mówiąc już o Akademickim a do roboty wróciły dopiero pierwsze wiesiawiaki. Powodem tego polskiego pierdolnika jest fakt że tzw. drogowcy (musi to być banda wyjątkowych złamasów) zdecydowali się rozpierdolić jedną z głównych arterii miasta na remont ch.j wie czego. I wszystko by było OK, tylko dlaczego jak co roku we Wrześniu??!! Czyli wtedy gdy zaczyna się koszmar komunikacyjny?! i dlaczego przecinając główną arterię miasta robota k… mać wygląda tak:



Rozjebany dół, obsrana koparka i żywej duszy wokół.

Dodać do tego należy zasrany system „sterowania ruchem” za grube setki milionów PLN, który gwarantuje że zatrzymasz się na każdych światłach bo każde wypadną czerwone, lub też ci co mają zielone nie mają gdzie jechać bo samochody przed nimi już mają czerwone itd. Jak zwykle w polsce, ktoś zrobił biznesik, a że projekt był przysponsorowany przez Unię to znów mądry polak wyruchał „to Ieurope”. Nie wie że przy okazji jak zwykle wyruchał głównie siebie.
Chciałbym poziom pracy władz Warszawy i sposób prowadzenia remontu tego syfu nazwać trzecim światem ale nie mogę. Na swoje nieszczęście widziałem jak wyglądają budowy w tym tzw. 3cim Świecie, nie wspominając już np. o Chinach z których polak się śmieje jako z symbolu badziewia i tandety. Tam budowa metra w zapadłej dziurze czy drogi trwa dzień i noc 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu 365 dni w roku. I jest to budowa nie tylko z nazwy! Ludzie kręcą się jak mrówki. A w syfie 3 typów w gumofilcach kręci się przy sraczu z gazetą pod pachą a media nadają że tych dróg to na 2012 jednak nie ukończymy… Jakbyśmy śmieli!

piątek, 27 sierpnia 2010

Jeszcze troche lektury o kundlu na wakacjach

Wakacje maja się ku końcowi więc nie sposób nie nawiązać do poprzedniego wątku wypoczywającego polskiego śmierdziela. W prasie masowej pojawiły się 2 całkiem niezłe perełki o kundlu i jego sposobie wypoczywania w newsweeku: lektura obowiązkowa:

Polak na wakacjach

oraz zaserwowany na onecie "jak polak bawi się na basenie":

Proszę nie srać do brodzika

Z jednej strony to dobrze gdyż oznacza to ni mniej ni więcej, że świadomość polskiego skurwienia w społeczeństwie wzrasta. Z drugiej jednak takie obrazki prawdziwego polactwa, skurwysyństwa i prymitywu, automatycznie budzą głosy „strażników kibla” czyli kundli którzy właśnie tu w pierdolniku czują się świetnie rozwlekając niestety polskie skurwysyństwo wszędzie tam gdzie się pojawią.

I relacja przerażonej internautki z wyjazdu z kundlami :
Byłam na fajnej wycieczce w Tunezji, w hotelu wszyscy ludzie byli fajni, mili, przyjemni, potrafili się bawić. Na wieczornych hotelowych imprezach z animatorami ludzie fajnie się bawili, ale 1 polaczek potrafił zepsuć nam opinię. Całą wycieczkę chodził nachlany i wszędzie rozrabiał. Począwszy od przewracania krzeseł przy basenie, kończywszy na głupich okrzykach Legia na imprezach. Jak wziął udział w konkursie to nic nie rozumiał po angielsku i zamiast striptizu wziął kobiete do tańca, a zamiast tańca zaczął robić striptiz... Help, a kolega dla fanu polewał mu lufe na scenie.- zarówno wszyscy tunezyjczycy, francuzi, niemcy, amerykanie, włosi, hiszpanie i rosjanie! patrzyli na to z niesmakiem, nikt nie rozumiał polskiego głupiego żartu, tu nawet nie trzeba było rozumieć języka, wystarczyło popatrzeć że to żenada, wszyscy obcokrajowcy patrzyli z niesmakiem na wszystkich polaków i widziałam, że polakom było głupio. Jeden tunezyjczyk podszedł do mnie i zapytał czemu nie klaskam jak polak się wygłupia, a ja mu na to że jest idiotą i to żenada i wolę jak wy tańczycie. On za te słowa przytulił mnie i zaczął się śmiać :) miałam wrażenie że tylko mnie nie traktuje jak polkę. No i tak właśnie odbierają nas inni, przed pojedynczych idiotów. Polacy jak się nachlają to myślą tylko o bójce i o wyjściu z facetami! :) a obcokrajowcy jak się napiją to potrafią fajnie tańczyć, podrywać, bawić się i śmiać - ale nie tak, że wszyscy słyszą........

sobota, 21 sierpnia 2010

Zabawa: czyli polak petem i piwem śmierdzący

Ostatnio zapragnąłem osobiście sprawdzić jak Polak „się bawi” u siebie w chlewie. Czy może coś zmieniło się na lepsze… Obraz który ujrzałem potwierdził niestety przerażający poziom zacofania prymitywu i skurwysyństwa. Po wielogodzinnej walce ze skurwysyństwem drogowym, trafiamy do tzw. „kurortów”. Tu zabawa polaka ma jedno imię: „najebać się jak szpadel”. O każdej porze dnia i nocy polski kundel ściska w swej grubej łapie tanie piwo a w drugiej śmierdzącego peta: są to 2 podstawowe elementy „zabawy” polaka. Peta tradycyjnie skurwiel pali nie zważając na innych najlepiej pod nosem sąsiadowi na plaży, w klubie w knajpie. Ów pet tradycyjnie zagrzebywany jest w piachu wypierdalany przez okno w samochodzie lub rzucany pod nogi. Wracając jednak do „polskich kurortów”: Melanż smrodu niedomytych dup, piwa specjal i śmierdzącego dymem cielska, powoduje że paw podchodzi mi do gardła. W godzinach wieczornych do piwa, polak dołącza „coś mocniejszego. Tradycyjnie wódeczke. Jak zwykle zaczyna się darcie skurwysyńskich mord, rzucanie mięsem, chamskie zaczepki… Od godziny 22 wzwyż, pojawiają się na chodnikach pierwsze bełty, potem jest już tylko gorzej.Kolejki przed "monopolowymi" trwają całą noc. W tzw. klubach, polak bawi się w znany sobie sposób tj. trzęsie się w konwulsjach z petem w mordzie i piwem w łapie. Jest wtedy „cool”. Dopóki procenty działają, wszystko jest fajnie potem zostaje już tylko skwaszona morda z wypisanym wkurwieniem. Wszędzie śmierdzi dymem-to już relikt minionej epoki na skalę europejską gdzie obowiązuje całkowity zakaz palenia w lokalach gastronomiczno rozrywkowych. Polakowi jednak smród nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie -pomaga w stworzeniu atmosfery miłej „zabawy” à la chlew. Jest u siebie. Czuje to pełną piersią, ja również-wróciłem szybko-drogą śmierci, po drodze były 3 wypadki w tym jeden śmiertelny…

Boże chroń polaka przed złą Austriacką policją

Nawiązując do poprzedniego posta, za onet pl:

Z ostatniej chwili:

Europoseł PiS Ryszard Czarnecki w najnowszym wpisie na swoim blogu w Onet.pl podnosi alarm w obronie Polaków. Według polityka Polacy są traktowani "z buta" przez przedstawicieli Austrii.
Poseł informuje o zachowaniu służb drogowych w Austrii, które jego zdaniem surowo karzą kierowców z Polski. Chodzi o mandaty za winiety. "Polacy w samochodzie audi na podwarszawskich numerach posiadali ważną winietę drogową na 10 dni na Austrię, to nie mieli jej właśnie naklejonej na szybę. Mandat musiał być zapłacony na miejscu" - alarmuje europoseł dodając, że płatność na miejscu wynosiła 120 euro, płatność w późniejszym terminie wynosiłaby 400 euro i wiązałaby się z opłatami administracyjnymi. Europoseł PiS domaga się wobec tego reakcji ze strony polskiego MSZ. "Dalej będzie wyniośle milczał, pokazując, że ma w nosie obywateli RP, bądź co bądź, utrzymujących rząd z własnych podatków?" - pisze o polskim MSZ polityk PiS. "Czekam na interwencję resortu p. Sikorskiego" - dodaje Czarnecki.


Kundel nie zrozumie nigdy że są kraje w których prawo jest przestrzegane co do przecinka. Znów zła policja Austriacka napada na biednych polaków którym nie udało się przycwaniakować jak w polsce. Instrukcja naklejania winiety jest w formie rysunkowej i jest jasna nawet dla trzylatka, pewnie nawet zacny polski europoseł byłby w stanie ją zrozumieć (aczkolwiek tu nie ma pewności). Polski europoseł może i tak, ale nie kundel na podwarszawskich numerach...

Zafajdać Alpy

Dawno dawno temu, miałem przyjemność rozkoszowania się idyllicznym zimowym kurortem, za granicami syfu-rzecz jasna. Przyjeżdżający tam głownie Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy, (często opluwani przez polskiego kundla za panujący tam porządek i rzekomą wrodzoną niechęć do Polaków-ale o tym za chwile) podchodzili z wesołą sympatią do przybyszy z demoludów, w tym także do Polaków(jezdził tam wtedy inny garnitur ludzi). Tak było kiedyś…
To, że żarty się skończyły, zrozumiałem, gdy w wagoniku kolejki zobaczyłem wyryty nożem na drzwiach napis: „Kraków King” puszkę po piwie i śmierdzącego polskiego peta zgaszonego na podłodze. I rzeczywiście. Z roku na rok w te piękne rejony zaczęło zjeżdżać coraz więcej polaków - tych prawdziwych tym razem. Przed sklepem można już było zobaczyć skurwysynko zaparkowany na 3 miejscach parkingowych samochód polaka, na parkingu pod wyciągiem z kolei coraz częstszym obrazkiem były skurwysyńskie ryje drące mordy popijając piwko z puszek które potem lądowały w strumieniu. Skurwysyński pijacki styl jazdy kundli spowodował dramatyczny wzrost wypadków a narty trzeba było nagle przypinać do ściany lub co najmniej mieć cały czas na oku, bo zaradny polak lubił się sam obsłużyć cudzym sprzętem który wpadł w jego skurwysyńskie oko. W hotelach pojawiły się typowe polskie skurwysyńskie tradycje chlania w jednym pokoju i darcia mordy do rana i robienia kanapek na później z tego co na szwedzkim stole dają na śniadanie, zostawiania po sobie syfu tudzież kradzenia ręczników.
„Zli” Niemcy i Austriacy, nie potrafili zrozumieć, jak można nie trafić w miejsce parkingowe, jak można kraść cudzy sprzęt, nie rozumieć prostego ograniczenia prędkości podwójnej ciągłej linii czy zakazu palenia. Jak można śmiecić jak ostania świnia i „bawić się” w polskim stylu srając na spokój innych. Nagle przyjazna ciekawość zachodnich sąsiadów zaczęła przeradzać się w niechęć w końcu awersje. W rodzimej zasranej prasie zaczęły się pojawiać artykuliki jak to Niemiecka czy Austriacka policja prześladuje biednych polaków i jacy ci Niemcy znów źli…

wtorek, 17 sierpnia 2010

Wciąż rekordziści

Od jakiegoś czasu monitorujemy sytuacje na drogach w syfie. Co ciekawsze uczestniczyliśmy zupełnie nieświadomie w tzw „eksperymencie narodowym „weekend bez ofiar”. Tak tak… o ile oczywiste rozwiązania poprawienia bezpieczeństwa ruchu stosowane są na całym świecie, tak tu w syfie robi się dalej na ludziach eksperymenty. Niestety o ile można wybierać znajomych czy miejsca spędzania wolnego czasu, tak na drodze z kundlem mistrzem prostej przychodzi stanąć oko w oko w walce o życie. Przez ostatnie 4 dni nawijając ponad 800 kilometrów drogami śmierci i syfu mogliśmy zbadać sytuację z bliska. W poniedziałek gdzie padł rekord wakacji 21 zabitych, na samej siódemce przestaliśmy kilka godzin z powodu czterech wypadków. W Tym jednego śmiertelnego. Nasnuwa się jeden podstawowy wniosek: to cud że tylko tyle. Najśmieszniejsze jest to, że wszystkie wydarzyły się na w miarę nowych równych odcinkach dróg właśnie tam gdzie kundel mistrz prostej czuje wolność w skrzydłach. To niebywałe jak niską wartość dla kundla ma w polsce ludzkie życie. Wyprzedzanie na podwójnych ciągłych, na zakręcie na czoło to norma. Szczególną uwagę przykuł kundla w czarnym BMW X6 o nr GA1717 (może komuś uratuje to życie), to co wyrabiał ten polski ulizany kundlo-playboy na drodze to wielokrotna próba zabójstwa z premedytacją.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Kolejny Polak potrafi

I kolejny kąsek z serii polak potrafi, lub dlaczego całą Europa kocha polaków, Za Onet pl:
Czeska policja aresztowała w nocy pięciu obcokrajowców, w tym trzech Polaków, podejrzanych o okradanie powodzian z północy kraju.
Komendant policji w województwie libereckim Milan Franko poinformował, że obywateli Polski zatrzymano około godziny 2.25 w Raspenavie, gdy próbowali włamać się do domu opuszczonego po weekendowej powodzi. Są oni również podejrzani o kradzież benzyny z dwóch aut.

Według Franka, dwaj Polacy pojawili się w okolicach Frydlantu już w nocy z niedzieli na poniedziałek. Wówczas z latarkami dokonywali rozpoznania terenu.
- Mamy informacje, że po polskiej stronie, po której też wystąpiły powodzie, niektóre domy są już całkowicie okradzione - dodał komendant.

Oprócz Polaków policjanci aresztowali dwóch Rumunów wynoszących z osuszanego domu rower do ćwiczeń.

Czeska policja organizuje patrole w poszkodowanych gminach przy granicy z Polską. Pomaga jej wojsko i dziesiątki funkcjonariuszy z innych regionów Czech. W obawie przed szabrownikami swych domów pilnują także ewakuowani mieszkańcy.


Jak dobrze być polakiem. To taki dumny zaradny naród...

Jasnowidz czy co?

Zaczynam wpadać w samo zachwyt kontemplując wrodzone zdolności jasnowidzenia.
Otóż nie dalej jak dwa tygodnie temu pisaliśmy o kundelskim rekordzie Europy śmierci na drodze, oraz o skretyniałych metodach pseudo walki władzy z tym zjawiskiem. Krytykowaliśmy różnego rodzaju obsrane „akcje” tudzież pikniki tudzież spoty mające na celu obudzić w zaciętym drogowym kundlu procesy myślowe. Innym słowy krytykowaliśmy te wszystkie pomysły zdebilałej władzy które gówno dają, wszak kundel rozumie tylko metodę bata na pysku. Pisząc poprzedni post byliśmy zupełnie nieświadomi że otóż właśnie władza szykuje nam niespodziankę w postaci gównianej akcji pod tytułem: „weekend bez ofiar”. Otóż moi drodzy, zeszły weekend bez ofiar zamknął się 44 ofiarami śmiertelnymi (więcej niż polska straciła żołnierzy w Iraku i Afganistanie). To całkiem niezły wynik jak na mistrzów Europy (i kierownicy). Do tego należy dorzucić 542 rannych oraz ponad 1700 zatrzymanych pijanych skurwysynów-morderców. Czekamy na kolejne równie skuteczne akcje…

wtorek, 27 lipca 2010

No i mamy kolejny kundelski rekord

Ale o tym za chwilę, najpierw pewna uwaga. Otóż przez 10 lat obecności polskich wojsk w Afganistanie mamy 19 poległych. Polityczne mordy zaczynają już kłapać że czas się wycofywać bo ponosimy duże straty ludzkie. Nikt z kundelskich politycznych mord nie zważa jednak na fakt że przez ostatni weekend zginęło na polskich drogach 25 osób a 10 razy tyle zostało rannych… Innymi słowy w 2 dni zginęło więcej polaków na drogach niż w ciągu 10 lat konfliktu zbrojnego.

Wracając jednak do rekordu: w 2009 polska pobiła wszystkie inne kraje w ilości zabitych na drogach. W zeszłym roku zginęło w wojnie drogowej ponad 5.5 tysiąca osób, niestety część niewinnych. Skurwysńkich kundli nie szkoda, taka selekcja naturalna- niewinnych ludzi owszem. Tu w kiblu ginie ok. 1000 osób więcej niż we Włoszech, drugim rekordzistą wypadków śmiertelnych. Tyle że Włochów jest 60 milionów a polaków niespełna 40. … Jeżeli chodzi o ilość zabitych na 100 wypadków, wyprzedza nas tylko Bułgaria. Jeszcze rok temu wyprzedzała nas Rumunia czy kraje Bałtyckie, lecz te wzorując się na modelach prawnych Skandynawii szybko uporały się z problemem. A jak sprawy się mają tu w sraczu??? A więc w sraczu pan policjant może skurwielowi przekraczającemu prędkość o 180km/h dać 500 zł mandatu i cmoknąć go w pompkę. Jeżeli skurwiel już naprawdę szaleje to może uzbierać tyle punktów że zabrane mu zostanie prawo jazdy. Ale przecież kundel może jeździć bez. W syfie za to praktycznie nic nie grozi. Krótko mówiąc restrykcje są żadne. Innymi sposobami „bata na kundla” jest organizowanie zidiocianych pikników bezpieczniej jazdy (gdzie z reguły chodzą ci co i tak jeżdżą bezpiecznie) lub wsadzania kundla do symulatora dachowania (kundel ma z tego radochę jak na odpuście). To są działania mające na celu zmniejszenia liczby wypadków w sraczu! Oczywiście można by metodami dawno sprawdzonymi wszędzie na świecie zwyczajnie wprowadzić restrykcyjne prawo. Ale nie w smak to MSWiA. Kundel lubi czuć po swojemu rozumianą wolność, ginie więc głupio i bez sensu… MSWiA widzi za to bardziej palące potrzeby np. możliwość płacenia mandatów kartą kredytową! Czy to nie jest szczyt debilizmu? Trochę jak zajmować się katarem w dobie AIDS. Doprawdy niepojęta jest logika doboru priorytetów zdebilałej władzy w syfie.

A na koniec ciekawostka: Najbardziej w Czechach boja się polskich kundli za kierownicą:polacy zagrożeniem

A tu przykład jak polskie ryje, licytują się kto najbardziej wychujał przepisy i jaki rekord pobił: Pozdrawiamy kundli

środa, 21 lipca 2010

Drogi z gówna zrobione

Przez lata indoktrynowano nas że i tak gówniane drogi, są w tak fatalnym stanie ponieważ jeżdżą po nich zbyt ciężkie ciężarówki i za dużo samochodów. Stąd koleiny. Ciekawiło mnie zawsze że takiej argumentacji nie używa się nigdzie za zachodnią granicą od Niemiec aż po USA tylko tu w syfie. Jak to zwykle jednak w syfie bywa „prawda jest inna” :
Zatrzymałem się na czerwonym świetle, po chwili moje nieobciążone bagażem auto (Daewoo Lanos) było unieruchomione. Stwierdziwszy, że inżynierowie wyraźnie nie przewidzieli, że w Polsce mogą występować tak wysokie temperatury, bezradnie obserwowałem jak moje auto zapada się coraz bardziej w to, co powinno być drogą - opowiada internauta Maks.

Jak dodaje internauta, na zdjęciach widać również odcisk deski, której użył wraz z lewarkiem by uwolnić auto. - Po usilnych staraniach i pomocy współużytkowników drogi wreszcie udało mi się odjechać.


Tak tak kochani nieobciążony Lanos zapadł się w gównie z którego ktoś usrał drogę. Jak zwykle winne tym razem są upały.
Zapraszam do obejrzenia tego jakże ciekawego materiału

Bitwa pod kiblem.

Upalne dni przyniosły nam oto prawdziwą wisienkę na torcie skurwysyństwa, dziadostwa, cwaniactwa, syfu, dezorganizacji, smrodu, katorgi, ruchania bliźniego i tortur. Otóż polacy zorganizowali prawdziwe batalistyczne święto 600 lecie bitwy pod Grunwaldem. Dla większości jednak ów rocznica będzie kojarzyć się z bitwą w kolejce do sraczy (których było za mało) lub kranówą sprzedawaną po złotówce od okolicznych chłopów. Będzie się również kojarzyć z tym co lubimy w polsce najbardziej: gównianą organizacją, brakiem wyobraźni i tradycyjnym już brakiem odpowiedzialnych (trochę jak na drogach). Co ciekawe wszędzie tam gdzie powstają kataklizmy (taki syf w skali europejskiej byłby niewątpliwie uznany za kataklizm za który lecą urzędowe głowy), ludzie mają tendencję pomagania sobie. Wszędzie ale nie w syfie gdzie „zaradni rodacy” wyczuli pomysł na biznesik i wyruchanie rodaka. Można w końcu zarobić sprzedając konającym ze zmęczenia „frajerom” wodę z kranu lub nawet mineralną z 10 krotnym przebiciem, można zarobić pobierając myto za przejazd po swoim polu, można w końcu dopuścić do sytuacji gdzie policja musi spierdalać przed wykończonymi czekającym dziesiątki godzin w korkach kierowcami. Kolejny raz już zacieram ręce na Euro 2011. Będzie bitwa. Będzie syf…

Polityczna jakość

Ostatnią rzeczą jaką bym sobie życzył to zacząć pisać o politycznym syfie. Wszak od dawna wiemy że jak to ładnie nazwał niejaki badacz syfu Necro J wybory polityczne w polsce to wybór między kiłą a rzeżączką. Jednak trudno się powstrzymać przed skomentowaniem samej jakości politycznej w polskim kiblu.
Otóż lubię często z polski wyjechać i przyznam że wtedy nabieram też względnego zainteresowania polityką (która tu w syfie nie interesuje mnie od dawna). Wystarczy taplania się w gównie na co dzień.
Lubię więc czasem poza granicami śledzić debaty na temat finansowania edukacji, budżetu, wojsk w Afganistanie, tożsamości narodowej, problemu imigracji, bezpieczeństwa drogowego i innych. To jest jakość życia politycznego: kształtowanie prawa i określenie kierunku w jakim kraj i jego obywatele będą podążać.

A jak jest w kiblu? W kiblu jakość życia politycznego to krzyż i Smoleńsk, które nie schodzą z tapety przez ostatnie miesiące. Ten drugi temat niestety, wraz z coraz to nowszymi doniesieniami spełnił najczarniejsze przypuszczenia. Powodem katastrofy była buta, głupota, zacietrzewienie i polskie cwaniactwo. (jak na drogach) Dalej jednak dobre 60% tzw. obywateli jest zdania że samolot ściągnęli ruscy magnesem by zamordować nam polakom prezydenta.
Cóż się jednak dziwić, w kraju gdzie 70% społeczeństwa nie rozumie prognozy pogody lub znaku drogowego, są to tematy chwytliwe. Motłoch rozumie prosty przekaz i proste wojny i takim właśnie przekazem jest karmiony. Co do drugiego tematu (krzyża) 10% myślących niezależnie ludzi w tym kraju, również tych wierzących, wie że folwarczne obnoszenie się z symbolami niszczy wiarę, religię i dialog. Jednak niektórzy liderzy z zaciętymi gębami doskonale wiedzą (lub co gorsza – nie wiedzą) że gdy brak już sensownych argumentów, lub gdy wszystkie argumenty przeczą zdrowemu rozsądkowi trzeba pierdolnąć w przeciwnika gównem którym kundel karmi się na co dzień. W ten sposób prosta decyzja przeniesienia krzyża (nie wyrzucenia, nie zniszczenia PRZENIESIENIA) staje się pożywką dla bulgoczących polskich kompleksów. A zwykła zmiana miejsca ów symbolu, krucjatą kundla. Motłoch jednak to lubi tym się karmi i tym żyje. Kundel żyje po to żeby kąsać i czasem się gdzieś się wyknocić. Taka jest natura kundla. Taka jest też jakość życia politycznego w kiblu.

środa, 14 lipca 2010

Sensacja z kibla rodem

Sensacja prosto z polski:
Sensacja prosto z polski

Mieszkaniec Szczytna znalazł torebkę z dokumentami i 27 tys. zł. Zgubę oddał właścicielce. To drugi w ciągu dwóch dni przypadek na Warmii i Mazurach, że zagubiona spora kwota pieniędzy wróciła dzięki uczciwemu znalazcy do właściciela.


Polskie media wywęszyły prawdziwą sensację! To co jest uznawane za normalne zachowanie wszędzi na świecie w polsce stanowi taką sensację że warto o tym napisać!

Polak znów udowodnił że potrafi!

Ależ możemy być dumni z naszych kundlo-rodaków! Znów polak zasłynął za zachodnią granicą! Można wręcz powiedzieć że strzelił znienawidzonym szkopom gola. Otóż, gdy zniknął samochód szefa niemieckiego MSZ dzięki prostemu profilingowi wytypowano że jedzie nim już jakaś niedomyta polska dupa z zawadiackim skurwysyńskim ryjem. Nie pomylono się. Samochód już był na autostradzie A4 prowadzony przez polskiego skurwysyna.
Za TVN 24:
Polak potrafi

Odnalazł się skradziony we wtorek samochód, należący do niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Thomasa de Maiziere. Audi A4 na dobę trafiło w ręce... 33-letniego Polaka.

Policja odzyskała Audi A4 - użytkowane ostatnio przez córkę niemieckiego urzędnika - na odcinku autostrady A4 między Bautzen (Budziszyn) a Goerlitz. Za kierownicą kradzionego samochodu siedział 33-letni Polak.


No i komentarz autora tekstu zaczynający się słowami: Amator cudzych samochodów miał pecha, (…). Wprost cudowny komentarz: już prawie polak odniósł sukces a tu pech skurwiela trafił-jaka szkoda.

No i na koniec troszkę smaczenej statystyki o handlu barterowym w jedną stronę po wstąpieniu polski do EU:
Kradzieże samochodów są plagą w Saksonii, szczególnie w regionach przy granicy z Polską i Czechami. W 2009 roku w landzie tym skradziono 3862 auta, o 32 proc. więcej niż rok wcześniej.

Podbudowani tak wspaniałą informacją że to my znów ruchamy ich a nie na odwrót, rośniemy z dumy z faktu że Polak jednak potrafi!

sobota, 10 lipca 2010

Eksperci Futbolowi

Oglądając mecze MŚ gdzie na szczęści nie ma polskich szmaciarzy i nie trzeba się wstydzić za polskie buraczane, pijane mordy na trybunach z zaciekawieniem obserwuję tzw. Fenomen polskiego eksperta. Polska przoduje w produkowaniu różnorakich ekspertów od wszystkiego co w efekcie gówno się znają ale całkiem nieźle na tej miernocie przędą.
Otóż w przerwach (na jedynym słusznym narodowym programie) oglądamy dyskusję tzw. „ekspertów”. Czyli tych patałachów którzy przez ostatnie ćwierćwiecze nie potrafili w 40 milionowym kraju zebrać 11 chłopa którym chciałoby się ruszyć dupę. Oglądanie Gry tzw reprezentacji czy polskich drużyn to kombinacja masochizmu, głupoty i straty czasu.
Ja jednak jako smakosz polskiego skurwysyństwa i syfu zacieram już ręce na kolejną wielką imprezę sportową która odbędzie się właśnie w naszym kartoflisku. Do walki zagrzewać nas będą rodzimi fani futbolu właśnie w taki sposób:

http://www.youtube.com/watch?v=EklUWQQInBM&feature=topvideos

Odpowiednie przygotowania do imprezy zostały poczynione również na szczeblu politycznym gdzie politycy PO poprosili o amnestie dla bandytów stadionowych Legii:
Za onet pl.

"Życie Warszawy": Otwarcie nowego obiektu piłkarskiego przy ul. Łazienkowskiej już 7 sierpnia. Stołeczna Legia rozegra towarzyski mecz z Arsenalem Londyn. W związku z tym wydarzeniem pięciu polityków Platformy Obywatelskiej zabrało głos w sprawie trwających już od trzech lat przepychanek między kibicami a władzami popularnego klubu - pisze gazeta.
Do prezesa Legii Pawła Kosmali został wysłany list, pod którym podpisało się dwoje posłów: Małgorzata Kidawa-Błońska i Andrzej Halicki oraz troje stołecznych radnych: przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska, Marcin Kierwiński i Piotr Kalbarczyk. Politycy PO zwracają się w nim z apelem o umożliwienie wejścia na stadion wszystkim kibicom. Także tym, którzy wcześniej otrzymali tzw. zakazy klubowe wejścia na stadion. Sprawa dotyczy 15 osób.

Prezes Kosmala, zapytany przez gazetę o stanowisko klubu w sprawie listu polityków, nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. "List skierowany był do mnie i jestem zażenowany faktem, że równocześnie bez powiadomienia mnie ukazał się w mediach. Czuję się urażony, że w taki sposób prowadzona jest korespondencja" - stwierdził. Władze Legii podkreślają, że każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie i sugerują, że list jest częścią kampanii wyborczej do samorządu stolicy - czytamy w publikacji "Życia Warszawy".

Największy sracz Europy

W Poroninie powstaje największy sracz Europy. Nie nie kochani to nie żarty to kolejny przykład z serii „polak potrafi” i absurdu życia w syfie.
Pan Krzysztof, nie dostał pozwolenia na budowę domu gdyż kłóciło się to z planami zagospodarowania przestrzennego. W świetle prawa więc buduje sracz. Sracz mieszkalny w stylu góralskim z pomszczeniami socjalnymi dla pracowników ale jednak sracz. Oczywiście nikt poza Panem Krzysztofem klocka tam raczej nie postawi ale ważne że w polskim syfie prawnym wszystko jest ok. Nasuwa się pytanie czy to jest rzeczywiście śmieszne czy też straszne bo czyż to nie ironia że w środku największego sracza w Europie powstaje właśnie największy sracz? Otóż śmiesznie jest tylko na pierwszy rzut oka. Przy głębszym spojrzeniu wytrawne oko badacza polskiego syfu widzi w tym kolejny przykład zasranego prawa, absurdu i skołtunienia, i smrodu gówna. Dlaczego? Otóż zarówno Pan Krzysztof jak i poważny Pan w garniturku który miał swoje 5 minut w TVN24 jak i cały urząd jak i 40 milionów ludzi dobrze wie że budowany przez Pana Krzysztofa sracz, sraczem jest tylko z nazwy, mimo tego w świetle posranego prawa wszystko jest w porządku. (Trochę jak w przypadku tego chłopaka na motorze którego polski skurwysyn posłał na słup na oczach kilkunastu świadków co skończyło się karą 180zl i roku w zawieszeniu-opisywaliśmy sprawę). Nieważne że sracz sraczem nie jest i że logicznie cała sytuacja wygląda jak kupa gówna, ważne że w papierach jest w porządku, że pieczątki są że kilkadziesiąt urzędasów przepuściło to przez swoje łapy. W związku z czym budowę narodowego sracza czas zacząć.

Wiecej o budowie sracza:Pan Krzysztof buduje szalet

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Czy można było tego uniknąć?

Kolejny obrazek wprost z polskiego sracza. Skurwysyn z wykształceniem podstawowym, bezrobotny zabija po pijaku jadąc 160km/h w terenie zabudowanym, bez prawa jazdy, 3 braci jadących prawidłowo. Nie wiem czy w tym zdaniu można byłoby coś dodać by w wzmocnić ładunek skurwysyństwa. Problem polega na tym że jest to zdanie jak najbardziej prawdziwe… Polski skurwiel dostaje 10 lat, będzie mógł wyjść po 7miu, decyduje polską sędziowska dupa. I tak nieźle bo w zasranym polskim prawie maksymalny wymiar kary za to przestępstwo wynosi 12 lat. Zastanawiam się co trzeba by zrobić by sędziowska dupa wołowa przyznała maksymalny wymiar 12 lat. Tak czy owak wyrok śmieszny jak to zwykle w polskim szambie. W Stanach dla przykładu podobny wyczyn podchodziłby pod morderstwo nawet nie drugiego, a pierwszego stopnia, wyrok najprawdopodobniej opiewałby na 3 dożywocia. We Francji w zeszłym roku zdarzył się podobny wypadek z tą różnicą że delikwent miał prawo jazdy, tyle że był pijany i jechał za szybko, zabił 2 osoby- dostał 25 lat. O najsurowsze potraktowanie delikwenta apelował sam prezydent Sarcozy. Może! W końcu jest szefem państwa. W polsce szef, takimi pierdołami się nie zajmuje, czasem kogoś ułaskawi na potrzeby kampanii wyborczej. Ale takie pierdoły nie „leżą w jego kompetencji” gestii i zainteresowaniu.
Warto jednak zadać pytanie: czy tej tragedii można było uniknąć???
Otóż drogi Polaku – absolutnie NIE.
Jest ku temu kilka powodów:
1. W polskim syfie informowanie policji o przestępstwach jest uznawane przez polskich kundli za bycie konfidentem. Gdzie indziej jest to postawa obywatelska.
2. Gdyby nawet znalazł się odważny sąsiad który doniósłby na durnia (w małych mieścinach takie rzeczy się wie) policja musiałaby zatrzymać takiego skurwiela na gorącym uczynku (podczas jazdy), co jest praktycznie niemożliwe.
3. Gdyby jednak i to się udało mogłaby co najwyżej ukarać skurwysyna za brak dokumentu uprawniającego do prowadzenia pojazdu (300 – 500 zł) i skierować sprawę do sądu grodzkiego.

Innymi słowy gnój tak czy inaczej by jeździł, bo polski gówniany system prawny nie pozwala skutecznie ukarać skurwysyństwa. Innymi słowy – pozwala na nie. Nie pozwala nawet odebrać samochodu pijanemu mordercy (niezgodnie z konstytucją-wyrok trybunału konstytucyjnego). Także drogi Polaku, bądź świadom że wyjeżdżając na drogę w polskim sraczu jesteś w zdany na łaskę i nie łaskę praw dżungli bez żadnych zasad, praw i zdrowego rozsądku…

Perspektywa

Mam to szczęście ze dość często wybywam z syfu w kierunku cywilizacji. To ważne dla nabrania perspektywy. Generalizowanie jaki piękny jest Paryż i jaka cudowna ta Francja na podstawie perspektywy z Sacre Coeur pozostawmy tym co przyjechali tu na zorganizowane wycieczki. Prawda jest taka że oprócz tych pięknych miejsc są też takie gdzie można dostać po pysku, wleźć w psie gówno na chodniku, lub zostać ze sfajczonym przez „arabską młodzież” samochodem. Też śmierdzi tu gdzieniegdzie moczem i też bywa brudno. Jest jednak zasadnicza różnica między brudem we Francji, a polskim syfem. W odróżnieniu od Polski, ten kraj (Francja) działa. Ludzie jeżdżą po równych jak stół autostradach, mają sieć szybkiej kolei, gdy zachorują nie czekają roku w kolejce na zabieg, na drodze respektowane są zasady ruchu drogowego (bo i kary są dotkliwe), dość skutecznie działają sądy, jest ogólne poszanowanie prawa a miasteczka na prowincji wyglądają często jak z bajki: ludzie są sympatyczni, uśmiechnięci i życzliwi. (w Paryżu przynajmniej nie mają złowrogich mord). Gdy w narodowej reprezentacji piłkarskiej dzieje się źle, Thierry Henry spotyka się z Prezydentem Sarcozym by szybko wyciągnąć wnioski i rozgonić tałatajstwo tamtejszego odpowiednika PZPN.
W polskim syfie jest dokładnie na odwrót, jest to kraj który udaje normalność. Ludzie urywają zawieszenia na dziurawych gównianych drogach usłanych debilnymi pułapkami oznaczonych przez jakiegoś ciężkiego kretyna, ), polski kundel ma w dupie zasady ruchu drogowego i zapierdala ile fabryka dala najlepiej po pijaku (typowe dla cywilizacji zacofanych które dopiero co przesiadły się z furmanek) ginąc przy tym debilnie, kolei jeździ jak obszczymury nie ukradną sieci trakcyjnej, tudzież nie nastanie zima, kible w pociągach są tradycyjnie brudne i obsrane (wszak kundel tak lubi najbardziej tzw. wymiar sprawiedliwości jest wymiarem niesprawiedliwości a prowincja to często kombinacja głupoty, nienawiści, pijaństwa prymitywu i złodziejstwa. Tak tak prowincja opanowała już miasta również.

Pisze ten tekst na prowincji gdzie właśnie wstał polski skurwiel ustawił swoje 15 letnie zapyziałe BMW tyłem pod płotem w moją stronę i puszcza na cały regulator sieczkarnie z otwartych drzwi i bagażnika robiąc grilika w drugim końcu działki drąc mordę i popijając taniego Specjala strong. Jedną nogą rozgrywa też trochę meczyk w nogę drąc wykrzywioną mordę do dzieci: „podaj kurwa do tatusia to pierdolniem bramkie jak skurwysyn”- ot taki polski skurwysyński obrazek na początek dnia… I tak jestem szczęściarzem moją działkę tubylcy okradli tylko raz, co mniej szczęśliwi okradani są co roku, nawet przestali już zakładać zamki… Sąsiadowi z naprzeciwka polskie złodziejskie kundle nasrały do szuflady z prześcieradłami (autentyk!) gdy nie znalazły nic ciekawego do zajebania… Oddycham głęboko w rytm sieczki z BMW-dobrze jest wrócić do polskiego sracza…