Wczoraj za namową znajomych zostałem wyciągnięty by zobaczyć jak przeciętna Warszawa się bawi. W super ekskluzywnym klubie (zadymionej zasmrodzonej tanc budzie połączonej z jadłodajnią), który jest własnością znanej polskiej "gwiazdy" bawi się Warsiawka (przyjezdne kmioty o wykręconych ryjach). O dziwo z początku trójka, elegancko wyglądających ludzi z prawej zamówiła bardzo dobre wino którym całkiem cywilizowanie się delektowali. Niestety po lewej zaraz pojawiła się grupka w składzie 2 szmaty + 2 typów w w ekskluzywnej odzieży bazarowej. Kazirodcze grubo ciosane mordy odpalane pety jeden od drugiego oraz rzucane "kurwy" jednoznacznie mówiły że oto POLAK SIĘ BAWI. Odrażający smród dymu (niespotykany już nigdzie indziej w Europie) oraz zakazane gęby nie zachęcały do "zabawy".
Powrót zarzyganym autobusem była zarówno ciekawa co sympatyczna.
No i upragnione przyłożenie się do poduszki, ale nie na długo, sąsiad "chłopak z miasta" specjalista podobno w branży samochodowej sprowadził do siebie o trzeciej w nocy łysych kolegów skurwysynów: darcie mordy na klatce i chwilę potem "nuta polskiego skurwysyna" łup łup łup rozbrzmiewająca na cały dom + rżenie polskich mord za ścianą + walenie drzwiami, burda innymi słowy, przekaz: PIERDOLE WSZYSTKICH. Policja? chłopak z miasta jest na nasłuchu policyjnego skanera - wie więcej o jej ruchach niż ona sama. Tak więc pozostaje zaciśniecie zębów i myśl: "smakuj polskie skurwysyństwo z radością".