sobota, 4 grudnia 2010

Skąd w polaku gen skurwysyństwa

Od dawien dawna zachodzę w głowę dlaczego polska jest sceną niczym nie uzasadnionych najbardziej drastycznych objawów skurwysyństwa. I już nie chodzi nawet o zwykłe złodziejstwo, cwaniactwo, czy pospolite chamstwo-wiadomo polak potrafi. Chodzi o przejawy okrucieństwa, bestialstwa i skurwienia najwyższych lotów, praktycznie niespotykanych w cywilizacjach zachodnich. Wystarczy odpalić pierwszy lepszy portal newsowy z kibla i zalewa nas fala bezsensu, skurwysyństwa i okrucieństwa. Tego nie da się doświadczyć w żadnym innym miejscu. Małe mieściny i wsie będące gdzie indziej kolebkami sennego beztroskiego egzystowania są tu w polsce wylęgarną patologii, bestialstwa i skurwienia (przykład 1). W większych skupiskach ludności, polski skurwiel rozwija skrzydła robiąc tzw. Byznesy. Z forsą jest królem świata (przykład 2). Dlaczego właśnie polski kibel jest kolebką skurwysyństwa o niespotykanym natężeniu? Warto badać… warto badać… ale najlepiej z daleka, żyć w sraczu jest niezwykle trudno normalnemu człowiekowi. Jeszcze gorzej zakładać rodzinę wychowywać dzieci…


Orawa: urwali psu łeb, ciągnąc go za autem
dzisiaj, 17:02KH / PAP

Do dwóch lat więzienia grozi trzem mieszkańcom Lipnicy Małej na Orawie za zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyźni ciągnęli psa na linie przywiązanej do samochodu.
- Właścicielem psa rasy husky był jeden ze sprawców makabrycznego czynu. Tłumaczył on prokuraturze, że niedawno wziął zwierzę ze schroniska, ale po krótkim czasie zechciał się go pozbyć - powiedział dzisiaj zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu Zbigniew Gabryś,
- Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do nowotarskiego sądu rejonowego - dodał.
18, 19- i 23-latek zostali zatrzymani przez policję po makabrycznym uśmierceniu psa - przywiązali psa do samochodu i tak długo go ciągnęli, aż urwali zwierzęciu łeb. Wszyscy byli pijani; jeden z nich miał prawie 2,5 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Wobec sprawców zastosowano dozór policyjny. Mają też zakaz opuszczania kraju. Ponadto kierowcysamochodu, za którym uwiązano psa, przedstawiono zarzut prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Jak mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot, "takie zachowanie powinno być karane z pełną surowością". - Niechcianego psa można oddać bez żadnych konsekwencji do schroniska - przypomina.
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/orawa-urwali-psu-leb-ciagnac-go-za-autem,1,4014847,region-wiadomosc.html

Łódź: potrącił pieszego, bo ten zwrócił mu uwagę
23 lis, 14:53Wiesław Pierzchała / Polska Dziennik Łódzki

"Polska Dziennik Łódzki": Krewki kierowca, który potrącił 37-letniego łodzianina przy szkole podstawowej przy ul. Kusocińskiego na Retkini, może mieć poważne kłopoty. Prokuratura właśnie przejęła od policji śledztwo w tej sprawie.
To oznacza, że konsekwencje tego czynu mogą być dużo bardziej dotkliwe niż na początku sugerowała policja.
Przestępstwo, a nie wykroczenie, sugerował też w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" znany karnista, prof. Brunon Hołyst. Z relacji poszkodowanego jednoznacznie wynika, że kierowca terenowego audi z premedytacją potrącił pieszego i uciekł. Miała to być zemsta kierowcy za to, że kilka minut wcześniej 37-latek, który odprowadzał dziecko do szkoły, zwrócił mu uwagę, aby nie wjeżdżał na chodnik przed szkołą.
W Prokuraturze Rejonowej Łódź-Polesie poinformowano nas, że śledczy ściągnęli z policyjnej drogówki notatkę służbową w tej sprawie, po czym przygotowali wytyczne odnośnie prowadzenia tej sprawy i skierowali je do wykonania III komisariatowi na Retkini. Przede wszystkim trzeba będzie przesłuchać poszkodowanego i świadków zdarzenia, bo od tego będzie zależało postawienie zarzutów.
W wyniku potrącenia pan Robert doznał wstrząsu mózgu i ogólnych obrażeń. Trafił do szpitala Kopernika, w którym spędził mniej niż siedem dni. A to oznacza, że kierowca, który go potrącił, może usłyszeć zarzut spowodowania lekkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do dwóch lat więzienia.
Do zdarzenia, który opisywaliśmy na łamach "Dziennika Łódzkiego", doszło w poniedziałek tydzień temu. Policja ustaliła, że auto sprawcy zostało wzięte w leasing przez firmę kosmetyczną.

Łódź: wyrzucił dziecko z wózka i wystawił na mróz - wyrok w pół godziny
25 lis, 13:19SG / PAP

Na karę 2,5 roku więzienia skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Łodzi 19-letniego Daniela K. z okolic Łowicza, oskarżonego o narażenie życia i zdrowia swojego pięciomiesięcznego synka. Mężczyzna najpierw wyrzucił dziecko z wózka, a później wystawił je na mróz.
19-latek odpowiadał także za znęcanie się nad 20-letnią matką chłopca, gdy była w ciąży, i nakłanianie jej do aborcji.
Proces trwał zaledwie pół godziny, ponieważ Daniel K. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. "Żałuję tego, co się stało" - mówił przed sądem. Przyznał, że nadużywa alkoholu i chce zgłosić się na leczenie. Jego obrońca zaproponował karę łączną 2,5 roku pozbawienia wolności. Zgodziła się na to prokurator i matka dziecka, która w procesie występowała jako pokrzywdzona.
Okolice zdarzenia w Zumi.pl
Sąd zamknął przewód sądowy i pół godziny później ogłosił wyrok. Na wniosek obrony uchylił też areszt wobec Daniela K., w którym mężczyzna spędził osiem miesięcy. Wyrok nie jest prawomocny.
Według oskarżenia, Daniel K. dwa lata temu związał się ze starszą o rok Anną K.; mieszkali razem w niewielkiej miejscowości k. Łowicza. Dziewczyna zaszła w ciążę. Jak ustalono, mężczyzna nie chciał zaakceptować, że to on jest ojcem. Nadużywał alkoholu, wracał do domu pijany i nakłaniał dziewczynę do usunięcia ciąży. Bił ją, szarpał i wyzywał.
Jesienią ubiegłego roku kobieta urodziła dziecko. Najpierw mieszkała w domu samotnej matki, a później przeprowadziła się do domu ojca 19-latka. Według prokuratury w marcu tego roku Daniel K. przyszedł do domu pijany. Ponieważ dziecko płakało, tak silnie bujał wózkiem, że syn wypadł na podłogę. Później, choć na zewnątrz był mróz i padał śnieg, wystawił wózek z niemowlęciem na podwórze. Gdy matka zauważyła, co się stało, zabrała chłopca do domu. Ale ojciec uderzył płaczące dziecko w głowę i zakrywał mu usta rękę. Wtedy 20-latka zabrała dziecko i uciekła z domu; chłopiec trafiło na kilka dni do szpitala. Biegły medyk sądowy uznał, że uderzenie w głowę małego dziecka mogło spowodować wstrząśnienie mózgu, a zakrywanie ręką ust nawet jego śmierć.
Daniel K. już w śledztwie przyznał się do winy. W prokuraturze mówił, że nie pamięta wszystkiego, bo był pijany, chce się leczyć i żałuje tego, co się stało. Biegły psychiatra stwierdził, że mężczyzna jest uzależniony od alkoholu.
Sędzia Sławomir Wlazło podkreślił, że oskarżony naraził swojego syna, którego dotąd nie uznał, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W ocenie sądu, oskarżony powinien wiedzieć, że wyrzucenie pięciomiesięcznego dziecka z wózka, wystawienie go, rozebranego, na mróz i padający śnieg, może spowodować nie tylko zapalenie płuc, ale przede wszystkim może doprowadzić do śmierci.
"Oskarżony zachowywał się w stosunku do bezbronnej istoty w sposób naganny. W sposób, w który nikt nie powinien się zachowywać, a ojciec w stosunku do własnego syna, to już sądowi w ogóle nie przychodzi do głowy" - mówił sędzia, podkreślając, że także nakłanianie do przerwania ciąży czy znęcanie się, jest karalne.
Zdaniem sędziego kara zaproponowana przez oskarżonego jest sprawiedliwa i dlatego sąd przychylił się do jego wniosku. 19-latek jeszcze w czwartek opuścił areszt; sąd zaliczył mu okres ośmiu miesięcy aresztowania na poczet kary. Na wolności mężczyzna będzie czekał na uprawomocnienie się wyroku; później wróci do więzienia, gdzie będzie musiał odbyć resztę kary.
Chłopczyk przebywa obecnie w domu małego dziecka, gdzie prawdopodobnie czekać będzie na adopcję. Łowicki sąd uznał bowiem, że jego matka nie jest w stanie go wychowywać.

Łódzkie: przykuł żonę do ściany i gwałcił
17 lis, 15:13MBł / PAP

Na karę 3 lat i 10 miesięcy więzienia skazał Sąd Okręgowy w Sieradzu 46-letniego Cypriana O., oskarżonego m.in. o uprowadzenie, zniewolenie i zgwałcenie żony, z którą był w separacji. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał Cypriana O. za winnego trzech z sześciu zarzucanych przestępstw, w tym pozbawienia wolności swojej żony i jej zgwałcenie, znęcania się nad nią oraz grożenia mężczyźnie, który próbował pomóc porwanej kobiecie.
Proces, ze względu na charakter sprawy, toczył się za zamkniętymi drzwiami. Większość uzasadnienia wyroku była niejawna. W śledztwie mężczyzna nie przyznał się do zgwałcenia żony, a tylko do jej przetrzymywania. Sama poszkodowana przed sądem nie chciała zeznawać.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w Sieradzu w październiku ubiegłego roku. Jak ustalono, kiedy 32-letnia kobieta, która jest mieszkanką okolic Sieradza, wyszła w nocy z pracy, na parkingu przy ul. Grunwaldzkiej czekał na nią mąż, z którym była wówczas w separacji.
Według śledczych, mężczyzna pod pretekstem podpisania jakiegoś dokumentu zaprosił ją do samochodu. Kiedy kobieta chciała wysiąść z auta, mężczyzna jej na to nie pozwolił. Doszło do szarpaniny. Kobieta wydostała się z samochodu, ale jej mąż - mimo interwencji kolegi kobiety - siłą ponownie wciągnął ją do pojazdu. Auto odjechało w kierunku pobliskiego osiedla.
Okazało się, że sprawca wywiózł swoją żonę do wynajętego mieszkania i tam ją przetrzymywał zakładając jej na nogę obrożę przymocowaną łańcuchem do ściany. Zmusił ją dwukrotnie to obcowania płciowego.
Poszukiwania porwanej trwały kilkanaście godzin, m.in. przy udziale policyjnego śmigłowca. Kobieta została odnaleziona w samochodzie porzuconym na skraju jednejze wsi w gminie Brąszewice. Jeszcze tego samego wieczoru zatrzymano 46-latka.
Okazało się, że miesiąc przed uprowadzeniem kobieta złożyła do prokuratury zawiadomienie, że mąż znęca się nad nią. Wówczas po przedstawieniu zarzutów prokurator zastosował wobec jej męża dozór policji i zakazał mu zbliżania się do żony.