Dawno dawno temu, miałem przyjemność rozkoszowania się idyllicznym zimowym kurortem, za granicami syfu-rzecz jasna. Przyjeżdżający tam głownie Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy, (często opluwani przez polskiego kundla za panujący tam porządek i rzekomą wrodzoną niechęć do Polaków-ale o tym za chwile) podchodzili z wesołą sympatią do przybyszy z demoludów, w tym także do Polaków(jezdził tam wtedy inny garnitur ludzi). Tak było kiedyś…
To, że żarty się skończyły, zrozumiałem, gdy w wagoniku kolejki zobaczyłem wyryty nożem na drzwiach napis: „Kraków King” puszkę po piwie i śmierdzącego polskiego peta zgaszonego na podłodze. I rzeczywiście. Z roku na rok w te piękne rejony zaczęło zjeżdżać coraz więcej polaków - tych prawdziwych tym razem. Przed sklepem można już było zobaczyć skurwysynko zaparkowany na 3 miejscach parkingowych samochód polaka, na parkingu pod wyciągiem z kolei coraz częstszym obrazkiem były skurwysyńskie ryje drące mordy popijając piwko z puszek które potem lądowały w strumieniu. Skurwysyński pijacki styl jazdy kundli spowodował dramatyczny wzrost wypadków a narty trzeba było nagle przypinać do ściany lub co najmniej mieć cały czas na oku, bo zaradny polak lubił się sam obsłużyć cudzym sprzętem który wpadł w jego skurwysyńskie oko. W hotelach pojawiły się typowe polskie skurwysyńskie tradycje chlania w jednym pokoju i darcia mordy do rana i robienia kanapek na później z tego co na szwedzkim stole dają na śniadanie, zostawiania po sobie syfu tudzież kradzenia ręczników.
„Zli” Niemcy i Austriacy, nie potrafili zrozumieć, jak można nie trafić w miejsce parkingowe, jak można kraść cudzy sprzęt, nie rozumieć prostego ograniczenia prędkości podwójnej ciągłej linii czy zakazu palenia. Jak można śmiecić jak ostania świnia i „bawić się” w polskim stylu srając na spokój innych. Nagle przyjazna ciekawość zachodnich sąsiadów zaczęła przeradzać się w niechęć w końcu awersje. W rodzimej zasranej prasie zaczęły się pojawiać artykuliki jak to Niemiecka czy Austriacka policja prześladuje biednych polaków i jacy ci Niemcy znów źli…