Za TVN24
Jagna Marczułajtis żąda przeprosin od trenera kadry Pawła Dawidka. Szkoleniowiec
miał śmiać się z jej upadku i obrażać ją podczas mistrzostw Polski w slalomie gigancie równoległym. - Krzyknął do mnie "stara pi..o do domu", a potem, do mojego męża: "ćwoku, do domu dzieci pilnować" - relacjonuje zajście Marczułajtis. Jeśli przeprosin nie będzie, skieruje sprawę do sądu.
Trzykrotna olimpijka, czternastokrotna mistrzyni kraju, w drugim poniedziałkowym
przejeździe półfinałowym mistrzostw w Jurgowie upadła tuż przed metą. Obok niej
przejechał trener Dawidek.
- Nie dość, że mnie prawie rozjechał, to jeszcze zachował się skandalicznie.
Krzyknął do mnie "stara pi..o do domu", a potem, do mojego męża "ćwoku, do domu
dzieci pilnować" – relacjonuje czwarta zawodniczka olimpijskiego slalomu giganta
w Salt Lake City 2002.
Ot mamy przykład polskiego chama. Warto dodać że cała sprawa ma miejsce w
polskim związku sportowym, gdzie tatuś sędziuję synka którego zatrudnia wujek
pracujący dla kuzyna. Czyli w tzw. polskim zasranym bajorze.
Jak widać emocje sportowe które polak musi z siebie wysrać zawsze obracają się w
gówno z mordy. Co ciekawsze warto dodać że komentarze tzw „polskich internatów”
w większości popierały pana trenera – zawsze dobrze w końcu mieć kogoś do kogo
można się odnieść…