Relacja na gorąco ze smaków starcia z polskim skurwysyństwem.
Dziś podjechaliśmy ze znajomym pod jego blok by wypakować jakieś graty z samochodu. Dodam że jest to okolica okupowana przez tzw. "warsiawiaków" pierwszej generacji tudzież aspirantów (tj przybyłych elementu najazdowego z podwarszawskich wsi którzy nie zdążyli jeszcze zmienić rejestracji).
No więc podjechaliśmy pod dom żeby przerzucić jakieś graty do mieszkania. Po podjechaniu zaczął bulgotać się zacny łysy polak w śmierdzącym dresie drąc swojego polskiego śmierdzącego ryja do swojej dziewczyny tak żebyśmy słyszeli:a to kurwy, chuje jebane pierdolone wieśniaki (to my) wpierdalajo sie na nie swoje chuje zjebane. Trzeba im będzie rozjebać te wózki. Problem polegał na tym że my nie jesteśmy ziomale-swoi, pozatym byliśmy czystym nie upierdolonym w gównie samochodem nie składanycm z 4 części i ze złą rejestracją. Tak tak polskie skurwysyny mają silne poczucie terytorialności. Oczywiście żeby nie sterczeć w oknach pilnując samochodu my wieśniacy żeśmy odjechali ku uciesze prawdziwych polaków.