Mamy kolejny smakołyk z serii: masowe imprezy sportowe w syfie.
Zresztą nie wart nawet wzmianki gdyż w syfie to norma, ale jednak dla pokrzepienia serc zamieszczam:
Za tvn24:
Gorąco było na boisku, gorąco było i na trybunach. Środowe derby Trójmiasta pomiędzy Arką Gdynia a Lechią Gdańsk przebiegały pod znakiem awantur, jakie wszczęli kibice gospodarzy. Sytuację opanowała ochrona meczu, ale stadion w Gdyni został dość mocno zdemolowany.
Pod koniec pierwszej połowy meczu, kiedy Arka przegrywała już 0:1, cześć jej fanów postanowiła odreagować złe emocje na kibicach rywali. Kilkadziesiąt osób zaczęło wyrywać krzesełka i rzucać nimi w kierunku sektora gości, których do Gdyni przyjechało około 500. Po chwili oprócz krzesełek w ruch poszły też race, a do uspokajania rozjuszonych chuliganów przystąpiła ochrona.
Zamieszki trwały przez koniec pierwszej połowy i całą przerwę meczu, co spowodowało opóźnienie wznowienia gry o około 5 minut. Gdańscy ochroniarze poradzili sobie sami z pseudokibicami, których większość skupiła się na 10. sektorze stadionu, interwencja policji nie była więc potrzebna.
W drugiej połowie padły dwa gole, ale tylko jeden dla drużyny z Gdyni, dla której były to ostatnie derby na starym stadionie. Jego modernizacja rozpocznie się na początku grudnia. Pod koniec spotkania pseudokibice Arki spalili kilka szalików Lechii, ale do kolejnych burd już nie doszło. Kibice Lechii, oddzieleni policyjnym kordonem, dotarli na pociąg, który zawiózł ich do Gdańska.
Już z niecierpliwością odliczamy dni do Euro 2012! Tłumnie przybywający kibice z Europy Zachodniej, ugrzęzną w kilkudziesięciu kilometrowych korkach po uprzednim urywaniu zawieszenia na polskich zasranych dziurami drogach, kilku zginie, zabitych przez pijanych lub durnych Polaków zapierdalających 180km/h w obszarze zabudowanym. Po dojechaniu na miejsce, zostaną przywitani przez gościnnych łysych polskich kibiców (nie wiadomo czemu zwanych pseudokibicami) kopem w mordę, tudzież nożem po żebrach i wtedy dopiero zaczną się zmagania sportowe na boiskach i trybunach...