Dziś będzie trochę w innym stylu...
Otóż wiele lat temu, będąc jako szczeniak w odległym kraju na jakimś stypendium, miałem zajęcia które kończyły się zaliczeniem polegającym na opracowaniu pewnego projektu i na napisaniu o wnioskach do Prezydenta. Projekt zrobiłem, napisałem, wysłałem, zapomniałem.
Jakież było moje zdziwienie gdy po blisko miesiącu przyszedł list wraz z podziękowaniami za wkład i troskę jaki wnoszę we wspólne dobro jakim jest ów kraj który współtworzę. Podpisane przez pana Prezydenta.
Oczywiście nie jestem naiwniakiem i wiem że ów Pan Prezydent tegoż listu nigdy nie czytał, ani nawet nie podpisywał (faksymile). Lecz jakoś tak miło się zrobiło wiedziąc, iż zdanie przeciętnego Zenka jakoś tam się liczy-chociażby pozornie. Ot taki smaczek demokracji...
Kilkanaście lat później, mając już na karku dużo więcej lat i jakieś doświadczenie, zachciało mi się błysnąć inicjatywą obywatelską w polsce. Błąd!
Sprawa dotyczyła ustawy nad którą usilnie pracowali "rządowi eksperci" a w której przeciętny ćwierć inteligent mógł na pierwszy rzut oka zauważyć porażające głupoty i oderwanie od rzeczywistości. Krótko mówiąc był to kolejny gniot. Ustawy nawet nie widziałem-dość obszernie opisywały ją natomiast media.
Wysmarowałem więc maila do kancelarii premiera.
Po tygodniu odpisała mi miła Pani. "Przesyłam zgodnie z kompetencjami". I wysłała do jakiegoś ministerstwa. Odpowiedzi nie dostałem. Nie dając za wygraną, po miesiącu postanowiłem się jednak przypomnieć: -„wysyłam zgodnie z kompetencjami"- przyszła kolejna odpowiedz. I na tym sprawa się zamknęła. Kilka miesięcy później Trybunał Konstytucyjny uwalił jednogłośnie ustawę.
Jaki z tego morał? Jeżeli dobry człowieku widzisz absurd i głupotę nie reaguj-stracisz tylko swój czas, nikogo tutaj i tak to nie obchodzi...