Zastanawia mnie, dlaczego zima, bądź co bądź będąca normą w tej szerokości geograficznej, od mniej więcej 115 tys lat zostawia ten żałosny kraj na skraju klęski żywiołowej. Wystarczy, że mrozek zaszczypie polaczka w dupę i okazuje się że przestają jeździć pociągi, ludzie są bez prądu inni bez wody, ogrzewania, a jeszcze inni zostają odcięci od świata całkowicie. No i te DROGI! Zasrane dziurami wielkości kraterów. "Drogowców" taki stan rzecy specjalnie nie obchodzi gdyż mało kto ma determinacje by walczyć o rozwalone zawieszenie. Zresztą nawet "naprawa" polega na zalepianiu dziury gównem wystającym 5 centymetrów ponad reszte jezdni-przecież nie opłaca się robić dobrze.
Ciekawym zjawiskiem jest też odsnieżanie, otóż zawsze „zima zaskakuje drogowców”. Ale już jak ruszą to rypią często czarny asfalt no bo w końcu trzeba nakręcić kilometrów żeby zapłacili-co z tego że śniegu już na drodze nie ma. Efektem zimy są syf i dziury na których urywasz Polaku swoje podwozie, tracisz zdrowie lub powodujesz wypadek. Jak zwykle nie ma odpowiedzialnych a batalia przed polskimi sądami będzie ciągnęła się latami... O to przecież chodzi