Przez ponad pół roku polskie media (im niedługo poświęcimy oddzielny post) onanizowały się historią Chorążego Stefana Zielonki. Powstał nowy James Bond III RP. Niby trochę wstyd że zniknął ale z drugiej strony dziennikarzyny miały pożywkę z wywlekania kolejnych opowieści i snucia wizji czy ten Zielonka to siedzi już na Krymie i wcina Kawior czy może gdzieś w Pekinie i wcina kaczkę po pekińsku. „Zostały uruchomione specjalne procedury”. W syfie uruchamianie procedur oznacza wszystkie te działania które robią dużo szumu, przewracania papieru i stawiania pieczątek i nie przynoszą absolutnie żadnych efektów. Ale tłuszcza miała pożywkę. Dlaczego?
Bo tu w syfie jakoś nic nam nie wychodzi począwszy od dróg a na służbie zdrowia skończywszy ale za to sekrety mamy takie że nam obce kradną ludzi. Pewnie też tak chcą
Cóż za tajemnice mógł posiadać nasz nieszczęsny Zielonka? Czy mógł np. przewidzieć że za kilka miesięcy jeden z lepszych dowódców w armii zostanie wywalony na zbity pysk za mówienie prawdy , czy może mógł wiedzieć że za kolejnych kilka miesięcy na wskutek tragicznej katastrofy obsadzeni zostaną na stanowiskach dowódczych głównie emeryci (dla których specjalnie zmieniono ustawę) których doświadczenie bojowe zdobyte jest na koktajlach w siedzibie NATO i to pomimo faktu że mamy całkiem sporo młodych zdolnych doświadczonych w boju, wyedukowanych za ciężkie pieniądze podatników, dowódców. Nie wiadomo. Wiadomo jednak że sekrety zielonki były na tyle wielkie że trzeba było go nam zwinąć.
Wyglądało romantycznie niestety skończyło się po polsku. Okazało się bowiem że nieszczęsny Zielonka poszedł gdzieś dalej w krzaki i dostał po mordzie od jakiś obszczymurów tudzież sam, chłostany polskim skurwysyństwem postanowił zakończyć swój marny żywot. Romantyczny sen znów stał się polskim koszmarem… Media przycichły…