poniedziałek, 16 stycznia 2012

Pan prokurator broni honoru

Cóż były kiedyś czasy, tu na terenach gdzie obecnie leży kibel, gdzie gdy panowie oficerowie grali w pokera na spore sumy to nie sprawdzali nawet kart – liczyło się słowo. „ Jak mówi że ma fulla to znaczy że ma”. Gdy kogoś kto wkręcił się w to towarzystwo z zewnątrz nakryto na oszustwie. Ten wychodził i strzelał sobie w łeb. Celnie! Zbłaźnienie się czy nie trafienie było by gorsze od śmierci.

O ile Redakcja nie popiera tego typu ostatecznych rozwiązań o tyle jak najbardziej rozumie kwestie honoru. Jeżeli już człowiek, uważający się za człowieka honoru decyduje się na tak drastyczny krok i w dodatku nosi mundur to upadanie po przestrzeleniu sobie policzka i udzielanie wywiadu na następny dzień robi z niego niezrównoważonego błazna lub jak kto woli rozhisteryzowaną nastolatkę. Jeżeli do tego okazuje się że lubi brać udział w szopkach gdzie udaje rzymskiego centuriona biczującego Chrystusa to robi się już naprawdę niebezpiecznie.

Cóż takiego stało za desperackim czynem naszego nowego bohatera. Jakiego honoru zamierzał bronić? Z tego co przekazał na konferencji prasowej, były to zarzuty związane z inwigilacją dziennikarzy przez prokuraturę podczas śledztwa Smoleńskiego (cóż prokuratura lubi być ponad prawem), oraz plany połączenia prokuratury wojskowej z cywilną – co zdaniem naszego bohatera nie pozwoli prowadzić wojskowych śledztw „tak skrupulatnie”. Jeżeli przypomnimy iż do zeszłego roku każde użycie broni na misjach (nawet strzał w powietrze) wiązało się z długimi przesłuchaniami przez śledczych, oraz że zgodnie z polskimi normami prawnymi trzeba przesłuchać wszystkich świadków zdarzenia oraz biorąc pod uwagę fakt że niektórzy żołnierze z patrolów bojowych podczas jednej zmiany biorą udział nawet w kilkudziesięciu potyczkach ogniowych, jasne staje się że potrzeba co najmniej drugiej takiej armii prokuratorów i śledczych by prowadzić wszystkie śledztwa tylko na samych misjach. Śledztwa które nota bene gówno dają czy dawały.
Dopiero w zeszłym roku zmiana przepisów pozwoliła na poluzowanie procedury – czyli do prowadzenia śledztwa tylko wtedy gdy są straty w ludziach. Jak widać świat się od tego nie skończył. Tylko trochę więcej papieru można zaoszczędzić.

Dobrym przykładem „skrupulatności” prokuratury jest też sprawa z Nangar Khel. Przypomnijmy, oskarżeni żołnierze zostali potraktowani jak szmaty i bandyci najgorszej kategorii – prowadzani w kajdankach z wygiętymi rękami na plecach po tym jak ostrzelali z niejasnych powodów i sprzecznych rozkazów wioskę w Afganistanie. Prokuratura zażądała dla większości kary 12 lat więzienia (czyli tyle ile w kiblu dostaje się za gwałt ze szczególnym okrucieństwem na dziecku). W świecie komentowano szeroko nie tyle samo zdarzenie (jest wojna i takie sprawy niestety się zdarzają) ale sposób w jaki wojsko polskie (prokuratura wojskowa) potraktować swoich żołnierzy. Zastanawiano się jak polski żołnierz może być skuteczny skoro bardziej niż wroga boi się konsekwencji prawnych po użyciu broni, w swoim kraju. Śledztwo trwało cztery lata – cztery lata upokorzeń i pomiatania. Nieważne że za grupką nieszczęśników stali murem wybitni dowódcy ministrowie czy wreszcie opinia publiczna. Ważne że prokuratura miała pełne ręce roboty, że polska machina prawna szła do przodu i że można było zaistnieć w mediach. Skończyło się wyrokiem uniewinniającym nieco ponad miesiąc temu. Skrupulatna prokuratura wojskowa jednak nie odstępuje już skierowała sprawę do sądu najwyższego. Może się jednak uda!