W sraczu znów tąpnęło. Wszędobylski nochal dziennikarzyny wywęszył kolejny śmierdzący układzik tym razem w Komisji Majątkowej. Schemat jak zwykle ten sam: Pan Marek były SB-ek teraz cieszący się poważaniem jako mecenas, paru skorumpowanych urzędasów, paru polskich prawników do tego faceci w czarnych kieckach. I pan Marek i koledzy mogli ukręcić po parę melonów aż miło.
To tak na wypadek gdybyście się zastanawiali skąd grubo ciosane polskie kundelskie mordy, które w drogich hotelach za granicą nie potrafią posługiwać się widelcem i nożem ani wydukać zdania w obcym języku podcierają dupę dolarami.
Powiązania towarzyskie prowadzą również do obecnych elit politycznych i służb specjalnych-ale to już norma. I można by się tu onanizować gdyby nie to iż doniesienia prasowe z ostatnich kilku miesięcy, jawnie pokazują iż w Polsce uczciwe umowy i kontrakty praktycznie nie istnieją. Poczynając od budowy dróg gdzie wykonawca po kilkakrotnie wynagradza firmy zaprzyjaźnionych kolegów które już i tak oszukują na materiałach aż po budowę stadionów gdzie układy kumpelskie pozawalają wygrywać odpowiednim firmom wielomilionowe przetargi po zawyżonych cenach.
Mieliśmy niedawno aferę z braniem w łapę w wojsku za remonty budynków w
zamówieniach publicznych itp.
Innymi słowy każdy zaradny polak chce coś „ukręcić” dla siebie. Jakoś się
„ustawić”.
Nie oszukujmy się podobne mechanizmy działają w polsce nawet przy prostym „załatwianiu” pracy. Bo należy pamiętać że w Polsce wciąż pracę się „załatwia”.
Wszystkie znaki na niebie i na ziemi, wskazuje na to iż ten kraj upadł by gdyby
polak czegoś nie ukręcił lub nie załatwił…
Czy kiblu uczciwość się opłaci? Oczywiście, że nie! Sztandarowym przykładem na to niech będzie „Masa” znany gangster później świadek koronny. Jego majątek pochodzący z przestępstwa jest oceniany lekką ręka na 50mln PLN jak donosi Newsweek. Posiada blisko 500 metrowy dom a ostatnio wystąpił do państwa o podwyżkę pensji warunkując to potrzebą zatrudnienia czyściciela basenu! Ma się świetnie nikt nie zabrał mu złamanego grosza, i nie oszukujmy się - nie zabierze
Kolejnym przykładem niech będzie Grzegorz Żemek. Pomimo iż dostał wyrok a
nakradł się więcej niż 50 melonów – do tej pory nie oddał ani złotówki i nie
zamierza. Miesięczne utrzymanie jego domu (głównego - bo ma ich kilka) wynosi
blisko 40tys PLN jak ocenił kurator sądowy. Każdą próbę zlicytowania majątku
Żemek zaskarża a sąd RP zatwierdza. Obecnie na konto gdzie miały wpłynąć miliony od Żemka wpłynęło 200zł które wpłacił on sam za rozpatrzenie przedterminowego zwolnienia. Syn pana Ż przez lata brylował na salonach odebrawszy edukację w najlepszych szkołach. Jeżeli więc przyzwoity człowiecze (pol: frajerze) wierzysz, że możesz dojść w kiblu do fortuny ciężką pracą i inwestycją w siebie, to cóż myśl tak dalej, w najlepszym wypadku skończysz jak Roman Kluska były szef Optimusa którego zawodowo i zupełnie legalnie, zabił urząd skarbowy. Jak się okazało zupełnie niesłusznie.
piątek, 25 lutego 2011
sobota, 5 lutego 2011
O Smoleńsku raz jeszcze
Ponieważ rzygi podchodzą do gardła na samą myśl o słowie Smoleńsk a mózg buntuje się przed dalszym faszerowaniem smrodliwą papką którą był karmiony od roku, warto wrócić do tematu. (póki za użycie słowa „Smoleńsk” w negatywnym świetle nie będzie groziło więzienie do czego chce doprowadzić jedna z opcji politycznych.)
Gdy blisko rok temu przez polską butę i zakompleksienie doszło do jednej z większych a jednocześnie najtragiczniejszych katastrof lotniczych w historii państwa, wszystko wskazywało że fakty są dość oczywiste. O ile zaraz „po”, można było wysnuwać hipotezy rodem z Science Fiction, o tyle stenogramy z kabiny i zapisy parametrów lotu z czarnych skrzynek nie dawały już złudzeń. Za starami siedział zastraszony pilot, za którego plecami stał jego przełożony generał (niby czytając na głos instrukcje) a z tyłu siedział na dupie zakompleksiony Święty o skwaszonej gębie.
Generał zasłyną między innymi tym że dwa lata wcześniej chciał uciszyć „pyskujące rodziny” poległych w katastrofie CASY (pamiętajmy że nasyłano na nich nawet panów w czarnych płaszczach jak za dobrych czasów UB). Pan prezydent natomiast zasłynął tym że rok wcześniej praktycznie wypierdolił jednego z pilotów który chcąc ratować mu dupę i trzymając się procedur (w polsce to wstyd) odmówił lądowania w Tibilisi. Przypomnijmy że ów pilot został wtedy nazwany tchórzem nie tylko przez prezydenta ale również przez jego partyjnych lizusów-dupusów. Dla dopełnienia mieszanki wybuchowej tego koszmarnego poranka należy dodać że samolot, po spóźnieniu pana prezydenta, w ogóle nie powinien startować ze względu na warunki panujące na lotnisku docelowym.
Z takim oto koktajlem głupoty buty i prywaty rozpoczął się ten tragiczny poranek.
Czy po oderwaniu od pasa, lot ten mógł zakończyć się inaczej? Mógł ale nie w polskim syfie. Wystarczyło zastosować się do procedur przepisów lotniczych oraz do zaleceń kontrolerów, i wszystko było by pięknie. Proste! A jednocześnie dla polaka tak niezrozumiałe jak ograniczenie prędkości przy szkole. Nie będzie przecież jakiś ruski pies psuł wycieczki polskiemu panu prezydentowi z misją, i jakąś tam mgiełką straszył! No i doszło do tragedii.
Tak sprawy wyglądały tegoż pamiętnego dnia. I wydawać by się mogło że to już koniec koszmarnego blamażu wstydu i upokorzenia polską wrodzoną głupotą. Niestety nie! To był dopiero początek…
Polski kundelek, bowiem należy do tych kreatur które nigdy nie potrafią przyjąć winy na „klatę” tylko zawsze widzi ją w innych. To zawsze „baba wyskakuje na pasy przed maskę”, „inni też kradną”, „złośliwe szkopy prześladują” a „czarne siły chcą przesunąć męczeński lecz zdesakralizowany krzyżyk sprzed pałacu prezydenckiego” itp. Polak więc wszczął wielowątkowe śledztwo, które jak inne wielowątkowe śledztwa w syfie, ma za zadanie po kilku latach wytężonych pierdnięć prawno-intelektualnych nie doprowadzić do absolutnie żadnych konkluzji. Fora internetowe zaroiły się od „ kundel-ekspertów lotniczych” którzy na kolejnych to już filmach, które przeciekły do netu widzą na poszyciu kadłuba serie z kałasza, odłamki pocisków, krzywe pęknięcia poszycia nie mówiąc już o kręcących się ruskich w czarnych kurtkach palących butnie pety, podczas gdy tam leżą ciała polskich męczenników. Potrzebny był więc rok medialnej papki by przeciętny kundel nie miał żadnych wątpliwości- to zrobili ruscy! I tego się trzymajmy. Taka konkluzja w syfie to była tylko kwestia czasu. Rzeczywiści współwinni natomiast z duża dozą prawdopodobieństwa zostaną wyniesieni na ołtarze w niedługiej przyszłości.
Gdy blisko rok temu przez polską butę i zakompleksienie doszło do jednej z większych a jednocześnie najtragiczniejszych katastrof lotniczych w historii państwa, wszystko wskazywało że fakty są dość oczywiste. O ile zaraz „po”, można było wysnuwać hipotezy rodem z Science Fiction, o tyle stenogramy z kabiny i zapisy parametrów lotu z czarnych skrzynek nie dawały już złudzeń. Za starami siedział zastraszony pilot, za którego plecami stał jego przełożony generał (niby czytając na głos instrukcje) a z tyłu siedział na dupie zakompleksiony Święty o skwaszonej gębie.
Generał zasłyną między innymi tym że dwa lata wcześniej chciał uciszyć „pyskujące rodziny” poległych w katastrofie CASY (pamiętajmy że nasyłano na nich nawet panów w czarnych płaszczach jak za dobrych czasów UB). Pan prezydent natomiast zasłynął tym że rok wcześniej praktycznie wypierdolił jednego z pilotów który chcąc ratować mu dupę i trzymając się procedur (w polsce to wstyd) odmówił lądowania w Tibilisi. Przypomnijmy że ów pilot został wtedy nazwany tchórzem nie tylko przez prezydenta ale również przez jego partyjnych lizusów-dupusów. Dla dopełnienia mieszanki wybuchowej tego koszmarnego poranka należy dodać że samolot, po spóźnieniu pana prezydenta, w ogóle nie powinien startować ze względu na warunki panujące na lotnisku docelowym.
Z takim oto koktajlem głupoty buty i prywaty rozpoczął się ten tragiczny poranek.
Czy po oderwaniu od pasa, lot ten mógł zakończyć się inaczej? Mógł ale nie w polskim syfie. Wystarczyło zastosować się do procedur przepisów lotniczych oraz do zaleceń kontrolerów, i wszystko było by pięknie. Proste! A jednocześnie dla polaka tak niezrozumiałe jak ograniczenie prędkości przy szkole. Nie będzie przecież jakiś ruski pies psuł wycieczki polskiemu panu prezydentowi z misją, i jakąś tam mgiełką straszył! No i doszło do tragedii.
Tak sprawy wyglądały tegoż pamiętnego dnia. I wydawać by się mogło że to już koniec koszmarnego blamażu wstydu i upokorzenia polską wrodzoną głupotą. Niestety nie! To był dopiero początek…
Polski kundelek, bowiem należy do tych kreatur które nigdy nie potrafią przyjąć winy na „klatę” tylko zawsze widzi ją w innych. To zawsze „baba wyskakuje na pasy przed maskę”, „inni też kradną”, „złośliwe szkopy prześladują” a „czarne siły chcą przesunąć męczeński lecz zdesakralizowany krzyżyk sprzed pałacu prezydenckiego” itp. Polak więc wszczął wielowątkowe śledztwo, które jak inne wielowątkowe śledztwa w syfie, ma za zadanie po kilku latach wytężonych pierdnięć prawno-intelektualnych nie doprowadzić do absolutnie żadnych konkluzji. Fora internetowe zaroiły się od „ kundel-ekspertów lotniczych” którzy na kolejnych to już filmach, które przeciekły do netu widzą na poszyciu kadłuba serie z kałasza, odłamki pocisków, krzywe pęknięcia poszycia nie mówiąc już o kręcących się ruskich w czarnych kurtkach palących butnie pety, podczas gdy tam leżą ciała polskich męczenników. Potrzebny był więc rok medialnej papki by przeciętny kundel nie miał żadnych wątpliwości- to zrobili ruscy! I tego się trzymajmy. Taka konkluzja w syfie to była tylko kwestia czasu. Rzeczywiści współwinni natomiast z duża dozą prawdopodobieństwa zostaną wyniesieni na ołtarze w niedługiej przyszłości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)